Hanna Komar – dziewięć wierszy (tłum. Kasia Ioffe)

Ilustrowała: Anna Dąbrowska

Hanna Komar – dziewięć wierszy

*
w ustach tego miasta
sucho nawet po deszczu.
na ostatni łyk zostawiam
wielkie litery.
języki naszych wiz wołają
o wilgotne obce alfabety
które nie ugaszą pragnienia
spękanych skrzydeł –
doglądaliśmy ich tak długo,
by latać, zanim
oddaliśmy, by nie wracać.

Lalka

Ta lalka niczemu nie jest winna.
Wydłubali jej oko, zamiast niego wlepili koralik.
Oderżnęli ze szczególnym okrucieństwem ucho.
Zszyli dratwą usta jak buty.
Urwali rękę, rzucili kotu jak zabawkę.
Między nogami wycięli jej dziurę,
by mogła rodzić podobnych sobie wyrodków.
Szyję ściągnęli różową taśmą z kokardą –
teraz troszczą się o nią, w kołysce lulają,
dokarmiają łyżeczką, a jedzenie jej spływa po brodzie –
sukienka jest czymś pobrudzona
jakby zupą lub spermą.

Na ciele lalki pojawiają się plamy,
„Ale o co ci chodzi?” – mówi właścicielka:
– „Co, źle opiekuję się tobą?!
Jaka niewdzięczna lalka!”

W nocy lalka otwiera oko,
rozluźnia węzeł na szyi,
odrywa drugie ucho i wsuwa je
w krocze,
żeby wypełnić pustkę.
Pełznie do łóżka tych,
którzy ją kiedyś przynieśli do domu
i kładzie się między nimi.

Book from the Sky

cztery tysiące nieistniejących hieroglifów –
historia mojej trwogi
wyryta milczeniem w drewnie.

cztery tysiące nieistniejących hieroglifów –
instalacja moich snów
w muzeum bezsenności:
obracam się na białych prześcieradłach stronnic,
obijam miękkie ściany okładek,
płaczę w supeł kaftanu bezpieczeństwa.

cztery tysiące nieistniejących hieroglifów –
poezja przemocy,
słownik nadziei.

ile by głosów
nie próbowało nauczyć mnie mówić,
pozostaję wciąż niepiśmienna.

trójziele

zrób mi okład
z trójziela
swojego ciała…
leżeć cicho
słuchać
echa milczenia
szyn tramwajowych
zmęczonych bębnów
oklepanych rytmów
z głośników
bicia serca
akcentów śmiechu
podróżników…
dopóki nie zrosną się
moje rany
z twoimi liśćmi

Pomnik w miejscu fabryki «Topf i Synowie»

To nie ja siedzę na balkonie w jesiennym upale.

Mam na imię Kurt Prüfer i bracia Topf nie płacili mi tak długo,
że zacząłem pracować za popiół.

Ale mniejsza o to – nazywam się Kurt Prüfer,

jestem niemieckim inżynierem. Co dopiero
Żydzi, komuniści, jeńcy wojenni,
którzy budowali piece według moich rysunków –
w Dachau, Buchenwaldzie,
Auschwitz, Mauthausen,
Mohylewskim getcie…

To nie ja siedzę na balkonie w jesiennym upale.

Popiół na szybach,

                       podłogach,

                                     stołach,

                                              talerzach,
popiół – zatarły się

                                   wiek,

                                            płeć,

                                                 pokrewieństwo,

                                                              dowody winy.

To nie ja siedzę na balkonie w jesiennym upale,

w ogóle po ‘45 nie cierpię upałów.

Jestem najlepszym inżynierem w fabryce „Topf i Synowie”,
ale to nie ja siedzę na balkonie w jesiennym upale.

Wytwarzam popiół przez całą dobę.

Popiołu nie czuć gazem.
Popiół pachnie produkcją i profitami.

Gdyby nie ja, zrobiliby to inni,
jest ich tak dużo, jak butów, zębów i pamiętników –
po prostu popiołu.

Choćby nawet gułag,
wszystko jedno,
bo kto, jak nie ja

Białoruska poetka Hanna Komar wychodzi z więzienia w Mińsku i przeprowadza wywiady z osobami zmuszonymi do wyjazdu. Z ich słów, z ich cytatów układa wiersze o doświadczeniu uchodźstwa.

SASZA. Mam prawo
najpotrzebniejsze rzeczy
oraz poczucie winy
pojechały ze mną

tobie może przydarzyć się

Warszawa szara tak samo jak
Mińsk

w obecności innego szefostwa
są głupie gmachy
aż chce się płakać
mógłby być nie gorszy od Warszawy
sprzedawczyń
kolejek
niepełnosprawności
w dbaniu o samego siebie 

w styczniu
jest jeden dzień
by załatwić sprawy
zakupić jedzenie
coś się stanie
granice zamkną

poza granicami kwarantanny

żadnego prześladowania

jedynym wrogiem             czas
nie pojąć                               nie powiedzieć
dłubać rankę                        co zaczyna się goić

LENA. Bez snów

sen był bez snów
dopóki nie przyjechał mój mąż
patrzyłam w okno, płakałam
dopóki nie przyjechał mój mąż
wszystko widziałam na szaro
dopóki nie przyjechał mój mąż

wyjeżdżałam prawie bez myśli dokąd jadę
w co byłam ubrana
w sądzie
zimno i trochę mroźno

ciemno
a telefon padł
oto chwila zmartwienia

„Droga do Oświęcimia”
i „Białoruski Donbas”
dni i noce
aż nie przyjechał mój mąż

co ze mną będzie?
wszystko jakoś zaćmione, zachodzi mgłą,

jestem z rodziną
Kijów się maluje w cudownych barwach

jestem z rodziną
ogród botaniczny oraz rzeka Odra

żyć życiem teraz
plan tylko na dzisiaj
nie myśleć
o państwie
co będę tam robiła
ciało
bez snów
żyję
żyję
bez snów
z rodziną

PALINA. Do domu.

chcę do domu, nic więcej
chcę do domu, nic więcej
chcę do domu, nic więcej
chcę do domu, nic więcej
emigrantka, kurde

Tłumaczyła Kasia Ioffe

Hanna Komar (ur. 1989 w Baranowiczach w Białorusi) – białoruska poetka i tłumaczka, znana w Polsce dzięki tłumaczeniom Natalii Rusieckiej i Bohdana Zadury. Autorka tomików poetyckich w języku białoruskim – Lęk wysokości, 2016 r. – i w języku angielskim – Recycled, 2018 r. Od 9 czerwca 2020 roku członkini Związku Pisarzy Białoruskich. Finalistka konkursu Ryhora Baradulina Ex-libris (2015), lauretka nagród: im. Maksima Bahdanowicza (2017); im. Natalii Arsienniewej (2017); im. Marzii Zakirjanowej For Best Women’s Work (Sztokholm, 2017 r); im. Maksima Bahdanowicza (2018) w kategorii przekład artystyczny za tomik poezji Charlesa Bukowskiego Światło, powietrze, miejsce i czas (razem z Julją Timofiejewą i Natalią Binkiewicz); nagrody Związku Pisarzy Norweskich For Freedom of Speech (za Wolność Słowa, 2020). Wiersze Hanny Komar zostały przetłumaczone między innymi na polski, szwedzki, angielski i niemiecki.

Kasia Ioffe — białoruska poetka, członkini PEN-Club Białorusi. Urodziła się 2 czerwca 1995 roku w Mińsku.
Publikowała w Białorusi pod nazwiskami Kaciaryna Głuchowskaja, Kasia Kawalionak-Głuchowskaja, Kasia Ioffe. Autorka tomików poezji: Biały lew (2011), Kiedy drzewa rosną z głowy (2013). Tłumaczy z polskiego, rosyjskiego, białoruskiego, zdarzają się tłumaczenia z niemieckiego oraz jidysz. Finalistka konkursów poetyckich im. Łarysy Geniusz (2009), im. Czesława Miłosza (2011), państwowego konkursu białoruskiej literatury młodzieżowej (2011, nominacja w kategorii Dziedzictwo duchowe) i młodzieżowego konkursu literackiego Bramamar w kategoriach proza i poezja (2014), laureatka dorocznej nagrody literackiej Złoty apostrof (2020). Wiersze zostały przetłumaczone na język rosyjski, angielski, polski, bułgarski, serbski i ukraiński, publikowane w zbiorach poezji Ptaki lekkich obyczajów, Mińsk, 2011; To oni a to my, Moskwa, 2021; W języku ciszy, Moskwa, 2021. Mieszka w Krakowie, studiuje Krytykę literacką oraz Judaistykę na UJ.

Anna Dąbrowska – urodzona w 1997r. Studentka II roku grafiki komputerowej w Warszawie. Po liceum dużo podróżowała i dopiero po 1,5 zaczęła studia reżyserskie w Krakowie, jednak to grafika skradła jej serce i zmieniła kierunek. Uwielbia łączyć elegancję z szaleństwem, a szczególnie „przesadzać” z obróbką zdjęć.