Andriej Żdanow – jeden wiersz
Jałowcowe nogi Marleny Dietrich
Mało kto o tym wie,
że Marlena Dietrich miała drewniane nogi.
Sękowate badyle z jałowca.
Zawsze nosiła ciemną długą suknię,
a to, co było pod nią skryte,
jak już wcześniej zostało powiedziane,
mogli zobaczyć nieliczni.
Kiedy śpiewała,
jak mówią,
jej głos wwiercał się słuchaczom w móżdżek
albo w inne gruczoły,
skryte przed oczyma prostego mężczyzny,
który wpadł do szynku napić się piwa
nie z potrzeby
napicia się piwa,
ale z zamiarem posłuchania cudownego głosu
za uczciwie zarobione reichsmarki.
W czasie swoich występów Marlena
po cichu skrzypiała pod aksamitem sukni
jałowcowymi nogami.
Mało kto wie,
że te długie sękowate badyle
wstawił pani Dietrich jeden z wielbicieli –
chirurg. Jego imię, niestety, skrywa
mrok historii. Wiadomo tylko,
że w 1935 roku prowadził prywatną praktykę
niedaleko Wiednia.
Dwupiętrowa willa otoczona jabłoniami
i akacjami.
Wyposażona była, jak na swoje czasy,
w nowoczesne laboratorium
i pomieszczenie,
w którym jego pacjenci przechodzili rehabilitację.
Wiadomo również,
że z jego usług w rożnym czasie,
oprócz Frau Madlen,
korzystali Sara Bernard i Alfred Nobel.
O Sarze Bernard też nie można powiedzieć,
że pokazywała komuś swoje kostki u nóg.
Herr Nobel zawsze nosił spodnie i wysokie oficerki.
Kiedy zostały opublikowane wspomnienia Marleny Dietrich,
a w nich wymienia się pewnego bezimiennego chirurga,
okazało się, że lubił podróżować.
Kiedyś porzucił na jakiś czas Austrię
i udał się w podróż po Rosji.
Było to w latach dwudziestych ubiegłego wieku,
a kraj wówczas nazywał się inaczej.
Krótko mówiąc,
znalazł się w nieznanych górach na Syberii i tam
postanowił dotrzeć do trudno dostępnego wodospadu.
Po co to jemu było –
on, zapewne, sam nie wiedział.
Łodziarz chętnie
przeprawił go przez nieznaną rzekę.
Jak później mówili starzy tubylcy –
kiedy maral nie chce, by mu odpiłowano poroże,
zaczyna opowiadać baśnie o tym,
jak powstał wszechświat,
aha,
przy czym gada do tego
ludzkim głosem…
A zatem
chirurg przeprawił się przez rzekę,
śmiało wdrapał się
po stromym brzegu,
który prościej nazwać – pionowym stokiem.
Dotarł do swojego wodospadu,
a w drodze powrotnej – to właśnie
on nazbierał kilka długich sękatych badyli.
„Świetne mogą z nich wyjść nogi dla Sary Bernard
albo Marleny Dietrich” –
pomyślał, wspinając się po skałach
i chwytając za twarde korzenie.
Przeprawiając chirurga z powrotem,
łodziarz błagał go, by się nie ośmieszał
i wyrzucił badyle do wody.
A chirurg tylko się uśmiechał i krótko, łamanym rosyjskim, odpowiadał:
„Świetne będą nogi”.
Okazało się,
że Marlena Dietrich straciła
swoje kończyny dolne i zwróciła się do nieznanego chirurga,
który (lecz ona o tym nie wiedziała)
był w niej zakochany do szaleństwa.
Przynajmniej na to wskazywał złoty medalik,
wyjęty podczas autopsji
z wnętrza żołądka chirurga,
po tym jak pozbawiono go życia,
w małym zacisznym obozie koncentracyjnym,
nieopodal Wiednia i jego własnej kliniki
w trochę mniej przytulnej komorze gazowej.
W jaki sposób Pani Dietrich straciła nogi?
Dlaczego przydały się jej jałowcowe badyle?
Na te pytania nikt do tej pory nie znalazł odpowiedzi.
Tylko ówczesny minister propagandy
zostawił w swoim dzienniku,
który znajduje się w jednej z prywatnych kolekcji,
krótki zapis:
„Marleno moja!
Bezlitosny głosie Boga!
Spać ani jeść nie mogę,
wpadłem w twoją niewolę
i czekam na zmiany jak pacholę.
A dzisiaj –
moje życie to pusta droga,
po której wciąż idę i idę,
opierając się na suchym kosturze”.
I z jakiegoś powodu postawił podpis i datę:
Paul Joseph Goebbels.
1937.04.15.
Na pewno chciał jej przekazać ten liścik,
lecz później przestraszył się albo zapomniał.
W każdym razie:
Jałowcowe nóżki –
cud prosto od wróżki,
gdy Bogowie takie nóżki mają
Niebiosa nimi obuwają.
Kiedy odnaleziono ten dziennik,
literaturoznawcy nie mogli wyjść z podziwu:
z tekstu rysował się nie portret Marleny Dietrich,
a Edith Piaf,
jednak,
nie można było już niczego
jednak,
nie można było już niczego zrobić…
przełożył Tomasz Pierzchała
Andriej Żdanow (ur. 1967) – poeta, prozaik. Absolwent fakultetu z języka rosyjskiego i literatury na Nowosybirskim Uniwersytecie Pedagogicznym. Pracował jako dyrektor kreatywny w kilku agencjach reklamowych, redaktor naczelny gazety „Konkurent” (Nowosybirsk–Krasnojarsk–Irkuck) oraz kierownik serwisu prasowego na Syberyjskim Festiwalu Biegu. Obecnie jest dyrektorem artystycznym festiwalu „Tri worony”. Wiersze i opowiadania publikował w antologii Niestolicznaja litieratura, czasopismach „Wozduch”, „Kto zdies’?” i „Lira Kawkaza”, w nowosybirskiej prasie oraz w internetowym magazynie „TextOnly”.
Tomasz Pierzchała – poeta, tłumacz. Zajmuje się współczesną polską, rosyjską, ukraińską oraz anglojęzyczną poezją i małą prozą. Nagradzany i nominowany w kilku ogólnopolskich konkursach poetyckich. Jego przekłady i wiersze można znaleźć w czasopismach i projektach literackich, takich jak: „Arterie”, „Inter-”, „Die Piard”, „Wizje”, „Helikopter”, „Kontent”, „Obszary Przepisane”, „Wakat”, „Lyrikline”, „Soloneba”, „Artykulacja”, „Лиterraтура”, „Four Centuries” (Essen), „Wozduch” (Moskwa), „Translit” (Petersburg), „Łystok” (Kijów), „Russkaja Poeticzieskaja Riecz” (Czelabińsk), „Kontekst” (Charków), „Cyrk «Olimp» + TV” (Samara). Działa między Świdnicą i Lwowem. Więcej o nim i jego tekstach pod adresami: https://tompierzchala.wordpress.com/ i Facebook.
Ilustrację wykonał:
Tomasz Grabowicz (ur. 1992) – uczeń Szkół Artystycznych ROE na kierunku grafika komputerowa, absolwent studiów filozoficznych. Wyraża się poprzez projektowanie mody miejskiej. Fan street artu oraz hip-hopu. Instagram: @zakazciszy