Zofia Kiljańska – trzy wiersze

Zofia Kiljańska – trzy wiersze

i

I nie ma narkotyku który rozwiązałby ten problem
Wiele perspektyw
Przerażony wysokością pisk
Ptaki płoszone zimnym ogniem lat
Rozbiegane oczy

Źrenice to filiżanka kawy for breakfast
Źrenice to zdziwione ziarnka gorczycy
Bóg to największe zaskoczenie poranka

       – Rozmowy z porankami
       – Rozmowy z raną na podbrzuszu

Mój Pokój ma dwie pary drzwi i 
okno. Za okno wyrzucamy
samoloty z niezapisanych
kawałków papieru, nie patrząc,
gdzie wylądują. Czasem rysujemy
w powietrzu flagi krajów i
śpiewamy  hymny.  Poza pokojem
może nie ma krajów, może nawet
niczego nie ma – oprócz dróg
i  granic.
Pokój. Nikt tam nie wchodzi,
nikogo nie ma oprócz nas. Nie
wychodzimy drzwiami, mimo że
by nam pozwolono. Za to
skrobiemy metalową łyżką
drewniane podłogi. Nocą krokwie
skarżą się i jęczą, próbując zbliżyć
sfatygowane grzbiety do siebie.
Pokój zmniejsza się albo zwiększa.
Bywa, że puchnie do rozmiarów
hali sportowej (chowamy się
wtedy po kątach, zawsze
dotykając ścian, trwamy wtuleni
w siebie, potrzebując nawzajem
swojego ciepła), a niekiedy,
ostatnio coraz częściej, leżymy w
wąskim pomieszczeniu, ściśnięci
jak sardynki w puszce, brzydząc
się sobą nawzajem. W naszych
martwych oczach zamiera lęk i
pusta tęsknota za morzem.
Nocami śnimy o nas samych,
marząc i pragnąc, by umieć
kochać. Móc być bliżej niż blisko,
chyba w jednym. 
Dźwięk, potrzeba nam dźwięku.
Czasem próbujemy wyrzucić z
siebie słowo, żywimy chęci, by
ono dotarło aż poza drzwi, bojąc
się, że tak rzeczywiście się stanie.
Wycinamy szlaki w skrzydłach
papierowych samolocików, ale
takie samoloty, niestety, nie
potrafią szybować długo. 

Oliwka

Też chciałabym żyć w kraju, w którym bomby się wyśpiewały,
w świecie, w którym nie wszystko jest jadalne,
nie wszystko jest do przełknięcia.

Ale Tutaj, jak często zauważasz,
nie da się “po prostu”

być, ludzie nie wiedzą jak smakuje ich język,
jak pachnie ich skóra, jak brzmi ich krzyk,
ich dłonie na klawiszach zawsze
zajęte są czymś dalekim.

Zrozum, że nic nie dadzą nawet pogryzione palce
Z bruzd naszej ziemi za dziesięć lat
będziemy mogły pić tylko po kryjomu, wiesz?

Nie rozumiesz, że nikt po nas nie przyjdzie?
Po co doprowadzać się teraz na skraj?

Za dziesięć lat, jeśli będziemy miały szczęście,
może nawet będzie cicho. Odnajdziemy swoje dłonie,
każda własne. Ptaki uwiją z naszych włosów gniazdka.

 


Zocha Eufrozyna Kiljańska – Laureatka 16 edycji poetyckiego Połowu w Biurze Literackim. Studiuje różne rzeczy na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (ale czasami blisko jej do rzucenia studiów i pojechania stopem w gąszcz). Urodzona w 2001 roku.
 

Lilianna Lasocka – absolwentka malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Zajmuje się grafiką i ilustracją. Najbardziej lubi tworzyć krótkie historyjki obrazkowe bez słów. W swojej twórczości poszukuje poezji zawartej w codzienności i zwyczajnym życiu. Inspirują ją ludzie i zwierzęta. Uwielbia filmy i marzy o nakręceniu własnego – ale to może kiedyś.