Victor Ficnerski – cztery miniatury

Ilustrowała: Lilianna Lasocka

Victor Ficnerski - cztery miniatury

 

BERNARDINO

To mój współlokator. Dobija do czterdziestki, pochodzi z Brazylii. Przyjechał do Lipska za bratem, który znalazł pracę w branży IT i przeniósł się do Monachium. Bernardino pracuje w fabryce BMW. To znaczy pracował, bo obecnie dzieli swój czas pomiędzy wizyty w lipskim Job Center, regularne drzemki i opróżnianie lodówki. Nasza lodówka to materiał na osobne opowiadanie. Choćbyście nie wiem jak bardzo się starali, nie znajdziecie na półce Bernardino żadnego produktu, który nie zostałby wcześniej należycie przetworzony, opakowany w aluminium i opatrzony niepokojąco odległą datą ważności. Większość to ekspresowe dania do mikrofali, które powoli topnieją i zalewają moją szufladę z warzywami. Bernardino nie ma żadnych warzyw. Ani owoców. Mógłby sobie skurwiel kupić chociaż kawałek czerwonego mięsa. Ale nie. Obok naszej lodówki stoi szafka pełna ciastek. Nie wiem, kiedy facet postanowił się wykończyć, ale jest na najlepszej drodze, żeby nie doczekać następnej dekady. Jedno trzeba było mu przyznać: wciąż posiadał zgrabne łydki. To zadziwiające, że gatunek ludzki potrafi kumulować tłuszcz w całkowicie izolowanych partiach ciała. Wszystkie te ciastka, biszkopty, lasagne, skrzydełka pełne maltodekstryny i sodu szły mu w brzuch, który z dnia na dzień opadał coraz niżej. To tylko kwestia czasu, zanim nawalą mu plecy. Jego drobne łydki nie wróżą najlepiej. W dodatku zaczął skurwiel kaszleć. I jeśli zaraził się wirusem, to skurwiela zajebie.

HINDUS

Najpierw wyprowadził się Irlandczyk, potem Niemiec, a potem zamieszkaliśmy z Hindusem. To już kolejny raz, gdy jestem skazany na reprezentanta najjurniejszego narodu na świecie. Wcześniej mieszkałem z Hindusem we Wrocławiu, pracowałem w hinduskiej restauracji, a moja babcia była psychofanką jakiegoś hinduskiego hochsztaplera, który opychał emerytkom szary proszek w aksamitnych woreczkach. Zresztą, do dziś pamiętam agnihotry i zapętlone buddyjskie mantry. Tylko nie pomyślcie, że jestem rasistą. Zresztą, nieważne. Hindus w Lipsku nazywał się Anshul, miał 25 lat i nigdy w życiu nie słyszał Metalliki ani Eminema. Nie jadł niczego poza wegetariańską kuchnią indyjską, nie krzyczał na rodziców i nie spał z więcej niż jedną kobietą. Nie sprzątał po sobie, nie zmywał naczyń i porzucał brudne części swojej skromnej garderoby w salonie. Starałem się być miły i wyrozumiały. Starałem się, jak mogłem, bo zacząłem 32. rok życia i powoli się starzeję. Na staraniach się skończyło. Już 3. dnia zjebałem go jak psa za to, że nachodzi mnie przed 14. 14 to dosyć wcześnie dla kogoś, kto pracuje w nocy. Bernardino też przeszedł obok niego niemal obojętnie. Zresztą Bernardino przez trzy lata zamienił ze mną ledwie kilka słów. Jest chyba jedynym Brazylijczykiem pozbawionym temperamentu i od pierwszego lockdownu całkiem się skołtunił. Hindus skołtuni się w trakcie następnego.

ELSNER

Potem kazali mi przeszkolić tego siwego starca, którego ściągnęli do hotelu po ośmiomiesięcznym pobycie w domu. Przyszedł przed czasem, uśmiechnął się i skrzyżował ręce na plecach. Elsner miał 62 lata, 8 córek, 3 lata do emerytury i nie potrafił obsłużyć nawet Worda.

Pamiętam, że szkolił mnie kiedyś na obiekcie w miejscowości Taucha. W hotelu pełnym cyganów i węgierskich robotników. Postanowiłem odwdzięczyć mu się z nawiązką. 4 długie noce na nowo wprowadzałem go w tajniki software’u Opera. Pomagałem liczyć pieniądze. Gotować jajka. Piec bułki i parzyć kawę. Najgorzej szło mu jednak z mailami. Z zapisywaniem i wysyłaniem kilkunastu list, które trzeba było wyeksportować do pdf-a każdorazowo po zamknięciu dnia. Elsner nie radził sobie nawet ze składaniem kart rejestracji. Oto co robił z ludźmi covidowy zasiłek. 4. nocy wręczyłem mu numer swojego telefonu, email i zapewniłem o pamięci.

Pojutrze miał zacząć swoją pierwszą zmianę od 8 miesięcy.

Pojutrze przewrócił się i umarł.

DOSYĆ TEGO MIASTA

Kolejny raz obudziłem się przed 12. Hindus przywitał mnie w kuchni i zaczął zadawać bardzo skomplikowane pytania. Bernardino wyhodował robaki w pojemniku na odpady. Mam dosyć tego pieprzonego miasta, pomyślałem, mieląc i wsypując kawę do kawiarki. Mam dosyć pracy w nocy, lockdownów, meneli na chodniku. Gniję w tym mieście już trzy lata i powoli mija rok czwarty. Można powiedzieć, że czas mi się, kurwa, zatrzymał. Czas jest jak na obrazach Dalego. Czas jest gęsty, rozciągnięty i leniwy. Ja jestem leniwy. Co najmniej 6 z 8 godzin pracy spędzam na kanapie. Nie czytam. Ledwie piszę. Snuję plany ucieczki.

Zadzwoniłem do szefa, do gościa z biura nieruchomości i załatwiłem transport rzeczy. Miałem się stąd zawinąć 1 października. Posiadam naprawdę niewiele. Przez lata dążyłem do tego, by swój dobytek zmieścić w dwóch plecakach. Prawie mi się udało. Posiadam również klimatyzator (mieszkam na poddaszu) i zestaw kettlebells (ciągłe lockdowny oznaczają zamknięte siłownie). Na kaloryferze leżą też jakieś książki, których nawet nie zamierzam czytać. Nie czytam, nie oglądam filmów, nie słucham podcastów. Moimi jedynymi aktywnościami pozostają sport i pisanie. Wyjąwszy to, moje życie przypomina życie dużej rośliny doniczkowej. I nie żadnej rosiczki. Ale jakiejś zwykłej, pieprzonej pelargonii. Rododendrona. Kaktusa. Paproci. Zaczynam się gubić. Tak bardzo chciałbym spalić wszystkie mosty i zacząć od nowa. Nie dostać przedłużenia umowy, która wygasa wraz z końcem miesiąca. Ale dostałem. Zanosi się, że spędzę w tym mieście kolejny rok.

Victor Ficnerski – (ur. 1990). Publikował w Wyspie, Fabulariach, EleWatorze, Afroncie, Arteriach, Cegle, Czasie literatury, Ricie Baum. Fragmenty mikropowieści w książkach „Dzieci wolności. Antologia przełomu” i „Przewodnik po zaminowanym terenie 2″. Debiutował tomikiem „W tym mieście” (Wydawnictwo papierwdole, 2022). Mieszka we Wrocławiu.

Lilianna Lasocka – absolwentka malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Zajmuje się grafiką i ilustracją. Najbardziej lubi tworzyć krótkie historyjki obrazkowe bez słów. W swojej twórczości poszukuje poezji zawartej w codzienności i zwyczajnym życiu. Inspirują ją ludzie i zwierzęta. Uwielbia filmy i marzy o nakręceniu własnego – ale to może kiedyś.