Tomasz Pierzchała – poemat

Ilustrowała: Karina Kaniewska

Tomasz Pierzchała – poemat

pies mi morwę lizał  

1_

na samym skraju lądowania

nie ma kosmonauty-dublera u zaufania nieba dzięcioła

drogi <…> śnieżynki domu rzeki

powietrze zbiera się w stos w głowę w księgę

odpukaj w niemalowane  jak gdyby powiedział prawdę

wrócisz dniem marynarza

 

obłoki i promienie

z imperialnego czarnego marmuru potykają się

rzechodząc przez drogę na drugi brzeg ulicy

kupić chleba z zarośli ze stroboskopu     

głos morza: prawda

że sól zrobiona jest z promocyjnych czaszek białego tanga?

 

<…> wyjście osi z górnych warstw z ciemnego wąwozu jezioro zwinęło się w kłębek

 

dziecko w dziupli w środku pierścieni cebuli saturna jedno-jedyne słowo

 

2_

pośród sosen pośród pni i fal noszą tace kelnerzy w kamuflażowych fartuchach

przestępują przez nadmuchiwane wybuchy sztuczne przez kości zasp niosą menu

 

przez ściany ziarna osmolonego światła na dnie stołu w kostiumie tunelu

 

wytresowani rewolucjoniści przechodzą przez pień kartkę pszczół i kwadratowe nawiasy

przez miski (na nogach) pieśni zbieraczy nimbów upierzenie ocean dąb przecieka

z ręki do ręki tory (idziemy i tańczymy) obok skrzynek mchów

 

w pierwszym przypadku – bojownik  w drugim – orator w trzecim – mikrofon z ziemi

futro słońca  kolce kłącza trawy lękliwi mieszkańcy niskiego startu  z chorągiewkami

z oswojonymi mgławicami odlewają zwierzęta (bez wolier) z potocznej rudy z doświadczeń

 

przesieki

 

3_

generalny strajk amunicji

 

kule odmawiają wypełniać rozkazy

nie chcą przemieniać żywych ciał w przebite baloniki

 

zbierają się w roje i stada

w spazmach budują mrowiska ule gniazda

na znak protestu dla  poprawienia karmy

próbują zapylać młode kwiatostany zbierać pyłek

stawać się krzemem fotoogniwem

próbują urządzić się na kursach podwyższających kwalifikację

zmienności poziomu morza

w pracy w instytucie meteorologii i pirotechniki

próbują zapisać się na casting do filmu o kowbojach kosmitach

w dowolnym miejscu

 

bez krwi i łez

 

podczas ucieczki zazieleniają się do ptasich szybów i płatków wielkości

żeglugi przypływu  <…> tak my (gdzie?) zagospodarowujemy błędy zadymka rozumu

opatrunki rozwinięte po polach z bólem powstanie staniało orbity pospajane

 

w świergot idei użyteczności krajobrazu kopalni robotnicy wiatr zapisany kredą

(głównie kontury ciał z rzadka strzałka kierunku ucieczki coraz częściej w górę

CORAZ CZĘŚCIEJ zatrzymuje się i milknie) na tym polowaniu w tym paszporcie

 

uchodźcy tylko sięga na palcach z mroku jelenim drzewem nie ma się czego uczepić

tylko postukiwać promieniem po drodze tracić temperaturę <…>

luft

 

4_

tylko człowiek ma ochotę robić dziury w ścianach w zwierzętach w czasie wielkości

swej głowy powrotu z bramy wychodzi wspaniałe ognisko z medali

 

handlu stołowymi prawdami na pokładzie na nogach rozpina rozporek gwiazdozbioru myli

kolejność słów nie może trafić kluczem do zamka językiem na ząb oparcia światła chłodny

 

sztandar pokrojony dla sałatki trzeba całkiem niewiele dla przewrotu wszystko odnawia się

zrzuca skórę morze pod żyrandolem podobnym do osuwiska do góry lodowej

 

odłączyła się od stada morse’a skamieniałego do postaci śrutu mała niedźwiedzica

zaplątała się  w kolcach dzikiej róży lecą za nią rozplatane w takiej kolejności: pąk –

 

morska gwiazda – dwupokojowe mieszkanie basen — szyja zachodu – wodospad – sędzia –

gatunek zimowych jabłek – zapora <…> od zeszłego lata na dowolne  pytanie

 

śpiewa i robi salto nie wspomina о raju nie patrzy w oczy i za linię horyzontu nie krzyczy:

ziemia! leży wśród czarnych zasp by zasnąć liczy ziarenka wiatru

 

5_

podróż dokoła rany nasze straty niewielkie

z celownikiem pociski pisma eksplodują od ciepła

pod kołami anonimowego samolotu podwodne światło

znowu spóźnia się na klif na statek ruchomych ogni

załadowany po brzegi papierowym śniegiem z numerkiem

 

gardło obwiązane wodami wężem niedźwiedzich ścieżek

pośród obłoków okno nieskończenie małe jak interwał

między kochającymi między arką i mową namiotu

wywrócone na lewą stronę uzbrojone dzieci zdążyły zasnąć

na schodkach na kradzionej benzynie postawiono stempel:

 

obiad  (obok) uwaga (dalej) umarł zamiast mnie w oranżerii za granicą jak na zamówienie

poczucie winy (danie główne) w tej restauracji  tarczowych pił zamiast sztućców – zerwana zawleczka z granatu mówimy z szybkością światła gady podążają na lotnisko na start 

jak najdalej od tych miejsc gdzie zakopano piłki do nogi  na przemian z głowami pianino

na przemian z kombajnem niezginający się kręgosłup tradycyjną wieżą czy portretem studni

która kandyduje na teleskopy (w straży pożarnej) w kościele z długich wagonów z trzech nazw wybiera tryśnięcie w trawie  pod dyktando słońca ręce wydłużają się w miękki żywopłot

nawet z kamieni cieknie pot nad  ślepą różą ciepła wiosła wielokrotny grom  handlarzy nie te kształty dla wiosen odpływu rozmowy zalane drewno nie śpieszą zgadzać się z zapałką

 

w prawdziwym języku wody nie ma słowa ogień w schowku echa w wędzonej skórce zimy

w  głowie rozrywamy okowy mrozu odpowiadamy łódkom z wzajemnością listowiem kłębkami  zalążniami biegunowością bez przykrywki rano w kolorze gwizdka i agrestu nagrody na okrągło palacze jeziora wstają na tylne łapy przysiada język – nakładana broda śpieszy skryć się

w cieniu przed stalaktytami różni się tylko pędem wzrostu hymn nawinięty na wskazujący palec ciągnie jak barkę nas ze snopami rdzawym kwiatkom kompasu arterii wór z piosenkami ze stołu

na statek przesiadka gałęzi wszystko ze wszystkim powiązane  bóg instant – kawałek plastra

w razie potrzeby wypłynięcie spis treści lądowanie na ostatniej stronie <…> cały czas zostaje i kiełkuje

jedno-jedyne słowo

 

Tomasz Pierzchała – poeta, tłumacz. Zajmuje się współczesną polską, rosyjską, ukraińską oraz anglojęzyczną poezją i małą prozą. Nagradzany i nominowany w kilku ogólnopolskich konkursach poetyckich. Jego przekłady i wiersze można znaleźć w czasopismach i projektach literackich, takich jak: „Arterie”, „Inter-”, „Die Piard”, „Tlen Literacki”, „Wizje”, „Helikopter”, „Kontent”, „Obszary Przepisane”, „Wakat”, „Lyrikline”, Soloneba, „Artykulacja”, „Literratura”, „Four Centuries” (Essen), „Wozduch” (Moskwa), „Translit” (Petersburg), „Łystok” (Kijów), „Russkaja Poeticzieskaja Riecz” (Czelabińsk), „Kontekst” (Charków), „Cyrk «Olimp» + TV” (Samara). Działa między Świdnicą i Lwowem. Więcej o nim i jego tekstach pod adresami: https://tompierzchala.wordpress.com/ i Facebook.

Karina Kaniewska (ur. 1997) – studiuje na kierunku Edukacja Artystyczna (ze specjalnością Media Cyfrowe) na APSie już czwarty rok. Uwielbia grafikę cyfrową i warsztatową. Pracuje w firmie animacyjnej, w której jest szczudlarką i animatorką. Kocha koty, psy, kurki i nigdy nie pogardzi dobrą kawą.