
Rafał Gawin – trzy wiersze
O chlebie, cieciorce i koloratce
Byłem księdzem przez 88 minut
i kutas mi urósł o 5, 10, 15 centymetrów.
Byłem bliżej boga, który dopiero się narodził,
więc nie mógł uciec. Tyle nam zostało z zaangażowania
w metafizykę. Schody do nieba, autostrada do piekła, przeboje w starym
żołądku. To tam się wszystko zaczyna, gdy nic nie kończy w głowie, zmniejszającej się
w tempie twojego płaczu: bijesz się z myślami w równym tempie, prze-
mocowy typie. Nie jesteś w moim, typie, wierszu, więc
znikaj razem ze swoją męskością, bo ci wsadzę
w dupę gender, mój podręczny gaz, gaz
na ulicach, komercyjny głos
w mojej pochwie. Zamiast miecza posłuchaj tego skecza:
nierówności aspołeczne się skończyły. Każdemu według
popędów, bez zbędnej depilacji. Po mieczu jak po tęczy:
męczy się słuch, gust i sierść zostaje na języku, co miał
bronić, a poległ na demo, gdy pełna wersja nie istniała,
ała. Forma w tym cieście zostawiła zwierzęce ślady, wy-
raźne niczym kły. Kogo wyje, by się wreszcie spełniło
ocieplenie klimatu, by się podniósł poziom mórz, gdzie
toniemy, wypominając sobie płeć i śmierć, którą w sobie
nosimy, żeby przy nagłym zjeździe generalnym wielkich
sił pokoju i niczym nieskrępowanej roślinności mieć się
czym posmarować.
Pora uwierać
Milczenie jest złotem,
które ukradł mój kolega po fachu,
przed śmiercią podmiotu. Taki po-
pęd, po-
pis, aż dążę do skrótu poza marginesem,
tym wyłączonym bezpiecznikiem
po przejściach. Dlaczego tak łatwo
uderzać po fakcie, po micie, my-
cie w nieistnieniu, wysokiej karze
za niski nierząd dusz. Ból się ustatecznia,
gdy sztywnieją dowody zbrodni, gdy wystają z ciała
jego proste zaprzeczenia. I boli mnie ten wers,
uwiera między palcami jego ciężka biżuteria.
Oświadczam się sobie: noszę się tak,
jak mnie poniosło i nie zatrzymało,
choć wziąłem się w garść i dzierżyłem
niczym ostatni zbiornik paliwa
przed przechwyceniem pędu
w stanie nieważkości, zjednoczonym,
więc zjednanym z obywatelskim wypowiedzeniem
lęku. Po-
słuszny wybór, przedwczesne wyparcie. Odcisk,
po którym mnie depczesz, jest srebrny,
ale skromny. Sromotny niczym grzyb
na stopie po deszczu – szczu, szczu –
szczucia.
Destynacja, czyli desygnat i destylat w destabilizującym demo ludów pierwotnych
„Malinowski? Nad budowa?”.
Autor znany, ale zabarykadowany w domu
Nazywam się Rafał i też mam osiem lat, gdy mnie pytasz o rzeczy,
w które się bawię. Mamy wspólny punkt wyjścia
co najmniej na spacer. Mieć nas determinuje, mieć to ważny
pierwiastek, złożony z namiastek tego, co nam
umyka, gdy tak tkwimy w cielesnej zmowie
przeciwko zjadaniu rozumów. To jednostka masy
ciepła, jakie nas przegrzewa, gdy unikamy
powtórzeń. Jak wszystko pięknie z siebie wynika,
choć nie było działania, równania do wspólnego poziomu
w miejscu poza wszelkim podejrzeniem. Ty naprawdę
piszesz? A nie widzisz tego, co ci się wyświetla, zanim
mnie złapiesz na realnym milczeniu, zanim go dotkniesz
i nie poczujesz różnicy? A może to kwestia potrzeb:
mieć, żeby żyć vs. przeżyć, taka dwoistość wielowymiarowej
struktury kryształu, w którym się przeglądasz, zamiast
wciągnąć go na raz? Mam na to
sposób, wyciskający do łez: lepiej z niż bez, płacz, skoro
jesteś już po, gdy liczyłaś na zło. A dostałaś tyle,
żeby zamknąć się w sobie i wiedzieć, że po drugiej stronie
ciebie siedzi zawsze ktoś inny, wiecznie winny, o
skłonnościach flirtujących z nałogami, panie, zrób to,
co sam chciałeś, z nami. Osiem lat
w Tybecie, ponieważ miało być na temat.
Rafał Gawin (ur. 1984) – poeta, konferansjer, korektor, recenzent i reanimator kultury. Opublikował 3,5 książki z wierszami, szykuje poemat. Tłumaczony na języki. Prowadzi „Wiersz wolny” w „Liberte!”, lata redagował „Arterie”. Pracuje w Domu Literatury w Łodzi, gdzie odpowiada za wydawanie książek.
Maria Horowska (ur. 1997) – studentka designu, zakochana w swoim mieście poznanianka. Wielbicielka zakamarków, winkli i fyrtli, szczególnie tych, w których pachnie świeżym pieczywem i niezwykłą kawą. Z pozoru spokojna i poukładana, jednakże w środku islandzki wulkan – uczuć, emocji, opinii i spostrzeżeń. W głowie zawsze zwój niekończących się pomysłów.