
Pavlo Luhovyi – sześć wierszy
*****
Dziś wyszedłem na spacer w brudnych ubraniach
W poplamionych spodniach
Z dziurą w t-shircie
Z dziurą w żyle
Z dziurą w zębie
Z dziurą w sercu
Dziś pożegnanie, jutro spotkanie
jutro przebieranie w brudne spodnie
w brudny dres, w plamę od smaru
tuż nad kolanem
w proszek ze srebra i poczucia winy
Obudziłam się o 5:40, jak zawsze
usłyszałam pukanie od środka
otynkowanych ścian
Wypija zadrapania, wysysa krew i
cząstki tkanek, t-limfocyty, niereaktywne
wirusy, nieznalezione wiriony
niezaproszone nieobecne HIVy
witam Pana, jest Pan czysty
*****
łapczywie
kurczowo
kompulsywnie
w tarciu, w obie strony
w głąb
wali konia jak po raz ostatni
w życiu
wali o ściany, o framugi,
o blaty, o siebie, o przeszłość
wdrapywać się i jechać
pruć, szybko, tam, bez powrotu
wczuć
się
rzuć,
o ścianę, o framugę, o blaty
o siebie, o przyszłość
czuj, czuj to, proszę Cię,
czuj
*****
prawdziwe demony są w nas samych
rozszarpują, wyrywają serca, wwiercają się
w wątroby
wałęsają się po kręgach piekielnych,
szczając
na reguły, na matki, na groby
utajone, wszystko, co mizerne, złe, obrzydliwe
co masz do powiedzenia o politykach,
o jakości powietrza w przestrzeni między oknami
wszystko, co chwyta
miły mój, lipa, będzie z tego jedna wielka lipa.
gniją palce, łożyska paznokci
tryska ropa ze szczelin, rozjątrzonego naskórka
proszę Cię, proszę
miejmy to z głowy
wychodzi ze mnie, wykluwa się, syn albo córka
moje dziecko, zrodzone z bólu, pragnienia,
nieleczonych zębów, skoliozy, newrozy
i lęków
z mojej karty pacjenta
rodzę demona, chrzczę go bez księdza i bez ambony
łańcuszków, ciotek i wujków, bez kościoła
chrzczę i wychowuję
bez ojca.
*****
Dwa dni niemycia się
Śmierdzące pachy
Nogi, tłuste włosy,
których i tak nie ułożysz
Jebiący kutas, jebiące dłonie
Smród kontrolowanej bezdomności
testowanej na sobie w zaciszu domowym
Paskudnie, jest mi kontrolowanie źle
niedobrze,
obskurne
łóżko z materaca i nieświeżej pościeli
ścielonej w październiku
jest luty
nie śpię, wędruję wzrokiem
w przemarszu pokutnym
po ścianach, oknie, kurzu
niewidzialnym robactwie w szczelinach
skuty ty
nie działa spłuczka
drzwiczki się nie domykają
kabina prysznicowa
na zmianę
w kamieniu, czarnym grzybie i rdzy
*****
Wypowiedzeniowe gry słowne
30 dni w umowie
umowa stoi
bezumownie
zleceniowo
wypowiadam umowę
służbowym laptopem
o ścianę
płacę karę umowną
1200 złoty
potrącone
z tego, co mi zostało od duszy
naczyń krwionośnych
i zwojów nerwowych
wiję się z bólu
w niepranej pościeli
od sześciu tygodni
wypowiadam bezpieczeństwo
stabilność
zapowiadam zmorę, ciężar ciężkości
wyjęte godziny z kalendarza
pustki na zielono
lęki na czerwono
dosyć, zapowiadam rytm
i otwarcie
zwarcie na nowo
*****
Wygrałem zakład na najdłuższe
włosy w całym mieszkaniu
Mieszkam sam, więc trudno
nie było.
Zakładałem się z brodą, z pachami,
łydkami, udami, pachwinami, rowem,
pośladkami.
Zakładałem się głową z głową o głowę
Kto tu ma najdłuższe włosy w całym mieszkaniu?
Uczestniczą: ja, pająki w kątach, rybiki srebrzyste,
kabina prysznicowa
cała w zaciekach
zaschniętych mydlinach
śniętych rybach w Odrze
Brdzie, Martwej Wiśle, Warcie,
Sanie, w Bugu i za Bugiem
Wszystkie moje zakłady
zaczęły się tam
jutro koniecznie ścinam włosy.
Pavlo Luhovyi – urodzony w 1996 roku w Połtawie, Ukraina, od 2016 roku zamieszkały w Polsce. Absolwent dziennikarstwa i nowych mediów na warszawskim Collegium Civitas. Dziennikarz, copywriter i performer. Od 5 lat związany z Fundacją Strefa WolnoSłowa. Brał udział m.in. w takich spektaklach, jak: „Bogowie” (2018), „Włącz bojler. Niech czeka na mnie chociaż ciepła woda” (2019), „Zaczyna się od pszczół. Zapiski” (2020), „Odyseja Kosmiczna 2021″ (2020/2021, Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera), „Woda jest bardzo zimna, ale nie mogę zostać na brzegu” (2021), „Raz jeszcze” (2023). Publikował w kilku polskojęzycznych mediach papierowych oraz internetowych (m.in. w „Dzienniku Gazecie Prawnej”), latem 2020 r. zadebiutował swoim tekstem na łamach „Krytyki Politycznej” w ramach projektu „mikrozamówienia”, realizowanego przez Jasną 10: Warszawską Świetlicę Krytyki Politycznej. Aktualnie pracuje w Teatrze Ochoty im. Haliny i Jana Machulskich.
Mateusz Ferenc – zajmuje się ilustracją, concept artem i szeroko pojętym projektowaniem graficznym. Inspirują go trudne, egzystencjalne historie, muzyka folkowa oraz mitologie i legendy z różnych zakątków świata. Jest nerdem. Uwielbia kiepskie horrory i stoi na podium planszówkowych przegrywów. @mjs.fer