Nutrie
Klatki stały za rzędem komórek, w cieniu starej papierówki. Na ziemi nie rosła trawa; latem gniły jabłka, zimą rzadko leżał śnieg. Zimą, jeśli leżał śnieg, widać było ślady butów. Na Ziemi żyje dwadzieścia miliardów ssaków. Mięso kreta nie jest jadalne. Mięso nutrii jest; a klatek było dziesięć.
Mama kolegi była laborantką, w którejś z bialskich przychodni. Od tego kolegi dostałem kiedyś specjalną strzykawkę. Ogumowany tłoczek był wspaniale precyzyjny. Dwa mililitry pojemności można było, nieprzerwanie, podawać nawet kilkanaście sekund. Konik polny oddawał z grzbietu całą dawkę jak fontanna. Dżdżownicom wyrastały guzy. Mama tego kolegi nie była atrakcyjna. Inne były.
Tuż przy klatkach, ponieważ nie było tam trawy ani niechcianych spojrzeń, urządzaliśmy specjalne pokazy. Byliśmy dziećmi. Byliśmy niewinni. Naprawdę nie było wtedy łatwo o foliowe torebki. Pół kilo: niczego, niczemu i nikomu niewinnych winniczków zbierało się w kwadrans lub dwa. Płonące łzy reklamówek ciepło otulały ślimacze skorupki. Śmialiśmy się i podduszali czarnym dymem. A nutrie modliły się o pałkę i nóż.
Byliśmy dziećmi. Ślimaków było w chuj.
Patryk Czarkowski – ur. 1982 w Białej Podlaskiej; wiersze publikował w „8. Arkuszu Odry”, „biBLiotece”, „Frazie”, „Kwartalniku Artystycznym”, „Podlaskim Kwartalniku Kulturalnym” i „Zeszytach Literackich”. Autor dwóch tomów wierszy: Precyzja roślin (Universitas, Kraków 2015) i Czekamy (WBPiCAK, Poznań 2017). Mieszka w Krakowie.
Tomasz Grabowicz (ur. 1992) – uczeń Szkół Artystycznych ROE na kierunku grafika komputerowa, absolwent studiów filozoficznych. Wyraża się poprzez projektowanie mody miejskiej. Fan street artu oraz hip-hopu. Instagram: @zakazciszy.