pszczoła
lato zaczyna się spalać od pierwszej zapałki.
zmarnowany potencjał schyłku
lata, u schyłku lat dziesiątych. sześćset
sposobów na sześćset kilometrów drogi powrotnej
na drugi koniec. drugi lub
którykolwiek kolejny. sorry za te liczby. pasażerka z otwartą butelką
głowy przy rumie, zamknięty kierowca. rum to
piekielny pies. patrz,
pszczoła tak zachęcająco pcha mi się na język
posmakuję i z pewnością będzie
nie jak miazga, której nadużywasz, ale jak
słodki miąższ, a nie, sorry, to była
masakra.
pal, ale wiedz, że to była
ostatnia wolna zapałka
tego lata.
sądzę, że jak miąższ, choć to pewnie
przez upał, choć to przez to, że piję,
bo od wczoraj
jest tylko pyłem po złej stronie
szkła i serdeczną kropką na palcu, który mam
na wyłączność.
diastema
tak mi się dzisiaj układają włosy
jakbym miała pójść przejść się
wstecz i napotkać fatum. fatum według
łaski bożej albo karmy. karmić kompleksowe i bez-
kompleksowe piękno. wyrzucać w powietrze ręce
trzymane w kieszeniach. kiedy szłam
wiaduktem, to byłam widziana i nad nim,
i pod nim, w różnych konstelacjach.
zawsze marzyłam, żeby mieć diastemę
ale brak diastemy jestem w stanie przeżyć
z takimi włosami mogę przeżyć
wszystko, również to, że diastema to nie
żadna gwiazda.
obdukcja
rozpadł się jej związek. ostatecznie
rozwiązał się rozpad. naraz wykwitł
rzuconym na pół twarzy cieniem
wielkiej śliwy.
tę ruderę na rogu my chcieliśmy kupić
bo to boski pomysł zrywać się o świcie
w kwiaciarni, choćby była domem. zdawało nam się,
że to inwestycja w odmienne stany, szczególnie zaś w nowe
miejsce zamieszkania. tak się przesadzaliśmy
z kąta w kąt, kwiatuszku, aż zameldowałeś,
że niezrównana rudera
została zrównana
ze śladem, który –
mówi specjalista – najwidoczniej
nie zniknie.
okno
oko sypialni mieści się nam w głowach
ale nie w ramach. w ramach zamknięcia
wyglądamy, patrzymy i szyjemy story
tym w dole przechodnim, zamknięci.
ale wciąż otwarci
snujemy daleko idące
osoby z siatkami na chleb, na motyle, na głowę
w kąpieli. na skąd i dokąd idą
tamte tam zwierzęta i właściwie to czemu koty
i cukrówki, nie pójdźki i nie ważki, a! bo przecież
marzec, daleko do nocy.
pójdźmy dalej, bo temat ważki:
robimy z oka zastępczą
planetę, ponad wszelką wątpliwość
słońce – mars jest zbyt kosmiczny. w każdym
porządnym domu są farby i kredki
na czarną godzinę. miejsce na
manifest.
nieskończenie wiele. to oko to lustro
weneckie klatka barykada granica bariera
ucieczka kryjówka ratunek, zupełnie nieziemskie
wariacje na temat, totalnie kosmiczna
skala zagrożenia.
las
las się otwiera na nas. a ty, jakim jesteś
typem? tym co się otwiera, czy
wchodzi w otwarcie?
poprawiam dziecku czapkę, kiedy ono widzi
kapliczkę z drzewa. uszatko, ambonko.
ciekawe o co modlą się tutaj
myśliwi?
stawiamy kije, patyki, badyle,
żeby w zamknięciu
patrzeć na otwarcie lasu.
– będziemy stąd wracać do domu
przez wieczność
– nie będzie tak
źle. byłoby wspaniale.
wychodzimy z lasu przez drzwi
samochodu. fajnie, że można mieszkać
pomiędzy drzewem
a korą.
Ola Kołodziejek – publikowała na stronie wydawnictwa j, w „Drobiazgach”, „Afroncie” „Helikopterze” oraz – pod swoim imieniem, ale nie swoim nazwiskiem – na stronie „Odry” (pocztówki literackie Karola Maliszewskiego). Jeden z jej wierszy znalazł się w finale konkursu organizowanego przez Babiniec Literacki, związanego z akcją „16 dni przeciwko przemocy ze względu na płeć”. Mieszka w Kutnie.
Patrycja Lewandowska – choć ścieżka zawodowa ułożyła się inaczej, twórcze ciągoty miała od dziecka. Nie tak dawno odkryła w sobie na nowo pasję do robienia kolaży. Inspiracje czerpie skąd się da, między innymi z egzotycznych podróży. W wolnym czasie pogłębia wiedzę z psychologii. Przez dwa lata prowadziła bloga o wystroju wnętrz. Uwielbia stare przedmioty i second handy. Instagram: @intocollage