
Nina Jaszewska – pięć wierszy
Mam x lat w Warszawie
*
bolą nas oczy od strug świateł samochodów
rozbija się to światło o wodę z nieba
próbujemy nie patrzeć ale patrzymy
aż w końcu wszyscy dostajemy migreny
matka ojca mojego przyjaciela jest tyranem
zagarnia nas widłami do domu
mieszkanie trzecie w pierwszej klatce
Trasa Łazienkowska jest mokra i my mokrzy
po nas woda w dół aż w jeziora się składa
matka ojca mojego przyjaciela która jest tyranem zagarnia nas widłami na kafelki do kuchni
kafelki śmierdzą, wszystko śmierdzi, boazeria, rdza, woda w rurach
radio coś mruczy
otoczone wikliną dziesiątki rodzajów prochów na stole pokrytym ceratą w psy udomowione
wciskamy sobie te prochy do gardeł
migrena ustaje, ustaje deszcz
kładziemy się wszyscy nad jeziorem w przedpokoju
radio zaczyna grać klasykę, potem syczy audycja o komarach, usuwaniu płodów, o końcu świata
naćpani prochami babci mojego przyjaciela wspominamy Polskę Ludową
zlizujemy z boazerii syrop klonowy
*
matka napychająca gęsim pierzem poduszki
kalecząca się nożem służącym za wszystko
ojciec ekonom, z marmuru przodownik pracy, spółdzielca, piekarz
pełznę po ziemi
zbieram pióra i okruchy chleba
cieszę się z dorobku
ktoś podaje mi rękę: wstań, daj sobie pomóc
potem już tylko rany kłute stos cegieł i cudza posiadłość
ręka którą odtrąciłam przypomina mi moją pulchną dłoń z dzieciństwa
jest nasączona naiwnością i bielą
widzę jak dziadek wkłada tę moją małą pulchną rękę w beton jeszcze tylko kawałek głębiej
będzie odlew na ganku w gołębim kolorze, wspomnienie małości
nad nami gromadzą się chmury
rozmywa się horyzont, to rozmycie idzie do nas
tylko my i gołębi beton jesteśmy widzialni
reszta tańczy w rytm stukotu kopyt końskich
a więc i konie zjawiają się przywołane niepokojem
wsiadam na grzbiet
ręka pozostała w betonie opada bezwładnie
prowadzę przez tańczące zaparowane ściany ogrodu, polne drogi
w końcu i kościół drewniany znany mi dobrze
niegdyś stabilny teraz roztańczył się na dobre
żylaste dłonie dziadka przedzierają chaos
i oto nie pod spokojem tkwi niepokój a pod zaburzeniem symetria
*
dziewczyny z bazaru turlały się dziś w dół
po ulicy znanej wszystkim dobrze, prowadzącej pod górę między pastelowymi kamienicami
na szczycie prezydent miasta zarządził targowisko, mają być świeże owoce
dojrzewające mięso na sznurach i gruzińskie chlebki
zaproszono dziewczyny z majtkami w różne wzory,
z bażantami tłuczonymi na miejscu
to bogate miasto
o wschodzie słońca targowisko migotało
różowe światło odbijało się od pozłoceń kolczyków
dużych, grubych kół
małych, cienkich kółek
w południe światło było bezwzględne
ktoś za sznurem mięs sprzedał duszę diabłu
kolczyki były pełne błota
*
przyszedł dzisiaj pan do mnie z domu obok zapłakany
od tego jak sprzedawałam jego żonie ślimaki przez okno
balkonowe minęło już osiemnaście lat
dwa złote za stworzenie, może jeszcze rysunek,
ale tylko ten mały jest za złotówkę, całość za dziesięć
przyszedł, trwonił łzy, których pewnie z racji starości
zostało mu niewiele
powiedział, że jego żona zmarła, że urządzają pogrzeb
i faktycznie, potem na ścianie z której od 1975 roku opada tynk
wisiała kartka z krzyżem i śp.
z jednym nazwiskiem, dwoma imionami
*
jak dobrze, że lustra w tej knajpie są brudne
nikt nie lubi patrzeć na siebie o świcie
brokat farby ściennej kiełkuje w rozproszone światło
które osadza się nam na marnych twarzach, jeszcze nie
jeszcze nie teraz
jeszcze jeden, jeszcze kilka
pogmatwana mnogość spojrzeń zepsutych jak nasze przyzwyczajenia
nikt nie wstaje, w bezruchu można ciąć, jest tak stały
zaplanowane oddechy, bo sam z siebie nikt już tu nie żyje
tylko oczy wiercą szyby w poszukiwaniu rozpalonych latarni
przecież to było pięć minut temu
a jednak
potrzeba gongu oznajmiającego rzeczywistość
Nina Jaszewska (ur. 1996) – autorka projektu społecznego „Ukraina – domy bez kobiet”, dziennikarka, autorka wywiadów i artykułów. Publikowała między innymi na łamach: „Instytutu Obywatelskiego”, „Liberte!”, „Wakatu”, „Miesięcznika Ewangelickiego” oraz serwisu „Polszczyzna.pl”. Od zawsze w toksycznej relacji z Warszawą.
Nicoletta Komorek (ur. 1997) – absolwentka kierunku edukacja artystyczna (ze specjalnością media cyfrowe) na Akademii Pedagogiki Specjalnej. Jej prace mają psychodeliczny, odrealniony klimat. Przewijają się w nich odjechane zwierzątka na kwasie, stworki z kosmosu i grzybki. Obecnie stawia pierwsze kroki w tatuowaniu. Autorka rysunków do rozdziału Przychodzą Nocą w komiksie pod tytułem Nędzole. Uwielbia pieski i dobrą kawkę.