Misza Sagi – pięć wierszy

Ilustrował: Jacek Vasina

Misza Sagi – pięć wierszy

 

pod brukiem leży plaża

don’t take my coal job and I won’t take your soy latte

(hasło protestujących górników w north qeensland)                        

[classic mug:

€13.66

€11.61 when you buy 2+

€10.93 when you buy 4+]

 

kapitalizm postfordowski to najlepiej prosperująca religia świata
łącząca miłość romantyczną konsumpcjonizmu z rzeczywistością big data
WEIRD* i zbieracze łowcy z kalahari (dodaj dwie łyżki stołowe tubylców i jedną kopiastą antropologów) różne formy przetwarzania danych biochemiczne algorytmy
paryż jest przeżyciem indie są doświadczeniem chantal mouffe i mark fisher
placuszki po tajsku według przepisu makłowicza piszę cv współczesną biografię
rozdział uczenie maszynowe w pythonie napisany kodem kulturowym poza zasadą przyjemności brooklyńscy i jerezolimscy rabini podtrzymują ład kosmiczny studiując talmud
buntuj się przeciwko maszynom (gdy światło sen mroczy) losing my religion medieval bardcore gołąb przysiadł na parapecie nie rozmyśla o istnieniu

w czas życia jest tylko czas życia w czas śmierci jest tylko czas śmierci
w czas życia-i-śmierci jestem po obu stronach okna jednocześnie

*Western Educated Industrialized Rich Democratic

 

there’s crack in everything

wdech czas to funkcja świadomości umysł to apka stwórcy
(kod który napisałeś w notatniku skacowany na home-office)
podkręciłeś czas jak beckham trafiając w jego okno

budda to otwieracz do butelki kosmosu świeżo wydojonego z cycków boga
rozbij wszechświat jak arbuz zjedz go na śniadanie
jesteś rzeczywistością która sama ze sobą gra w ponga

zamknij notatnik wrzuć do kosza zza linii trzech punktów
nie piłkę siebie pudło nie to schrodingera
sam je tu postawiłeś gdy wracałeś po weselu w kanie wczoraj

masz przestarzałą wersję systemu pisz nowy teraz rzucaj
za trzy dwa obręcz znika zatopiony wydech od nowa

 

blame the game and kill the buddha

gdy robisz w kuchni zdjęcia ozdobnych mydełek na instagrama czytam ludową historię
po marnowaniu zasobów planetarnych w lokalnym korpo yam makeua yao w lokalnym taju
rap to ostatni ważny gatunek muzyki rozrywkowej? być może teraz słucham molchat domy
to już dziesięć lat gdy jarałem blanty w vigeland park kładłem dachówki na welington college
(gdy spadłem z dachu najdłuższą minutę w życiu byłem sparaliżowany)
mieszkanie na wynajem muzyka na czekanie samochód w pięcioletnim leasingu
co sześć miesięcy nowa garderoba co dwadzieścia cztery smartfon sprzęt domowy
wciąż gram sriverem l (idealny wybór dla szukających kompromisu pomiędzy siłą a kontrolą) chciałbym umrzeć pod palmą w kolejnej części sharknado

bestię wolnego rynku można karmić tylko wzrostem ofiarą całopalną krwią tłuszczem
chilijska telefonia argentyńskie linie lotnicze rosyjskie pola naftowe polski przemysł
elektroniczna obroża notowań giełdowych koło młyńskie wall street journal
od ziemi ognistej przez przylądek dobrej nadziei plac niebiańskiego spokoju
ogień głodnym dobra nadzieja spekulantom niebiański spokój oligarchom
victor jara mógł śpiewać w reklamach amerykańskich płatków śniadaniowych
nie trzeba by marnować paliwa na loty helikopterów nad morze za czym
tęskno niektórym chwała niezłomnym ofiarom w ludlow na placu haymarket
bananowa młodzież wyginie jak gros michel po tęczy przyjdzie burza

 

4k city nightwalk

jesteśmy gołębiami wędrownymi w środku świata ostatniego dnia
tego lata artywizm mescal xanax głeboka relaksacja lody o smaku
frenetycznych podrygów schyłkowej fazy cybernarkopostfordyzmu
kiszonki z rzodkiewek sałatka wakame

sztuka zaangażowana z fabryki pod chongqingiem jacht na podjeździe
który nigdy nie dotknął wody ‘tax the rich’ na met gali w nowym jorku
[drop the mic] jesteś tak bardzo wszędzie że nie ma cię wcale
widzę tylko rodzaj błękitu

 

czy wygrywasz synu?

jeszcze nie wymyśliłem kim będę jak dorosnę już zdążyłem się zestarzeć
w wolnych chwilach się stresuję w szybkich uprawiam hiperwentylację
śpię w pozycji savasany przestałem pić palić jem tylko narkotyki

zmywam kubki by pić herbatę piję herbatę by zmywać kubki
każda czynność jest równie głęboka jak zsyp który rodzi sny i mrówki
muzyka jest miękka jak ser francuski czytam mitologię inków oglądam sumo

rewolucja wbija na dzielnię ulica krzyczy by kochać pokój
opuścić pokój wydaje się perwersją za oknem mam świat
lecz okno znika teraz świat jest mną ja jestem po drugiej stronie oka

dzieląca nas rogówka powoli się rozpuszcza miesza się ślina
toczy się życie które można marnować

 

Misza Sagi – pracował w różnych miejscach, bujał się tu i ówdzie. Publikowany, ale wciąż debiutuje, coś tam kmini, kombinuje. Lubi sport (czynnie: tenis stołowy, biernie: sumo), muzykę (jakieś lofi/chill beats to relax/study to, doomer music vol., etc.), książki, podróże, ogólnie różne takie (takie).

Jacek Vasina (ur. 1998) – absolwent I Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie, student School of Form w Poznaniu. Zajmuje się ilustracją, malarstwem i projektowaniem. Instagram: @jacekvasina