Mateusz Czapczyk – dwa wiersze
Dyptyk o mojej karierze w fabryce mebli
I
trzymam moje wszystkie małe oczka w głowie.
kubły na śmieci okazały się zbyt śliskie na ekshumacje,
więc przyodziałem wszystkie drzazgi i wpisałem nieswoje
nazwisko na listę obecności. a właściwie to wszystkie nazwiska,
które obrosły moją drogę do domu jak metale albo kartki.
każda moja mina pękła w szwach, bo skończyły się ściany
w całym zakładzie. zarabiam na doklejaniu przydawek
i podrzucaniu fabryk jak konfetti.
II
coś kradło szufladki, co spowodowało przestój.
wymyśliliśmy nowe imiona, teraz szukamy ziaren
zamiast płci i nekrologów. teraz szukamy plaży
zamiast odliczać czas do fajrantu.
coś zawiesiło normę na najbliższy tydzień:
rozebrać budynek i wyprasować piasek.
Mundurek szkolny
leczenie kanałowe ula okazało się nieskuteczne.
kosmiczny bieg po rozpuszczalnik to tylko zalążek zmiany.
trzeba raczej wpuścić trochę szczurów albo kurzu do
wnętrza szatni na basenie.
ale takiej szatni z ziemistym podłożem, o stanowczo
nazwanych grządkach i zamkniętych już melioracjach.
tutaj każdy może zarobić parą nożyczek i splunięciem,
po sprowadzeniu hydraulików nie brakuje miejsc pracy.
nie każdy tylko wie, że drewno i warzywa nie podlegają
zasadzie przyjemności.
Mateusz Czapczyk (ur. 2004) – z zawodu pacjent, właściciel i opiekun 34 włosków nad górną wargą, na co dzień zbija meble. Nigdzie dotąd nie publikował.
Lula Sarnia – zajmuje się grafiką komputerową, malarstwem i poezją. Inspiracje czerpie z dzikości natury oraz zdarzeń losowych.