Martyna Rogacka – pięć wierszy

Ilustrowała: Anna Grochowiak

Martyna Rogacka – pięć wierszy

Z Próżności na Piekary

Na rubieżach umierają ludzie, ale my wyglądamy tak hot!!
Chichot odbija się od mokrych ścian kibla. Fluorescencyjne tyłki
przypominają buziaczki i taniej jest pochylić się nad wodopojem
niż szocik mango za miliony monet. Zamiast na parkiet
będziemy zawijać.

Balować z żabką wolno do dwudziestej drugiej. Ma schowane
wino na czarną godzinę. On prowadzi rower,
ja marzę o sikaniu: kolejna noc kwietniowa pod bokiem tyrana.
Co za wieczór!! Mróz wślizguje się pod kurtkę,
powoli przejmuje po nogach.

Rozpraszam się stawianiem kroków. Po ciemku mało widać,
tańczyć będziemy jak dotrzemy do domu.
Gdzie wywalić peta?? Rzucać należy wspólnymi siłami.
Na razie dym kotłuje w płucach. Gdzie wywalić peta??
W śmietniku mieszkają obgryzione kości.

Wiosna

kto rano wstaje temu nic nie grozi: balkon nadal cały
w nocy żadnych syren tylko sny
o coraz bliższym froncie
sąsiadka wodą z konewki podlewa pelargonie

drzwi tramwaju błagają o wolność
obcym alfabetem
wielki ekran wyświetla eony współczucia
ale pod operą dzieciaki ćwiczą kickflip
i nie ma żadnej wojny

przed lokalami na rynku już pierwsze stoliki i ktoś myje okna
ktoś zapala papierosa i cierpliwie czeka na koniec recesji
na drzewach już zielone pączki i zaraz zakwitną jabłonie
w powietrzu prawie że czuć ulgę

na barykadę wkracza słońce i mamy
wyjątkowo ciepły dzień jak na początek marca

gołębie dziobią szczeliny chodnika
albo sugestywnie milczą
dwóch chłopców bierze jednego na ręce
niosą go do parku
zrobią mu tam pogrzeb

wasted land

okruszki po ciastkach schowacie w kieszeniach
pod płaszczem wyniesiecie bitwę pod grunwaldem
podpalicie pod giewontem i pójdziecie dalej

izraelczycy też klaszczą
po wylądowaniu statku

i kiedy będziemy sadzić drzewa w ziemi obiecanej
grudy polskiej ziemi która nie jest polska
wysypią się nam z oczu

i nie zobaczysz jak płaczę po tobie
bo będę już bardzo daleko

stuknie mu pięćdziesiąt kiedy wyjdzie

teraz więcej pije
radzi sobie jak może nauczył się
piec chleb grać balladę F-dur Chopina zbudował
grządki z drewnianych skrzynek jest
ostra rzodkiewka i sałata smakuje
lepiej niż ze sklepu (smakuje jak sałata)

naprawił hamak kolegi sąsiada meble w ogrodzie
pomalował na niebiesko i jest jak w Grecji

dzwoni kiedy tęskni
u niego wszystko dobrze zamówił
pudło online i zapomniał (zawsze zapomina)
będzie wyplatał domek z wikliny będzie

zamykał się w słoiku

Sunday kind of love

Cały tydzień czekasz na niedzielę. Dziękujesz Bogu,
że dałeś się namówić na mieszkanie z wanną.
(Ostatniego dnia będziesz moczył kości).

Marszczysz papier o wilgotną skórę –
poczytaj mi, kiedy ślady oczu na lustrze
są obce. (Rano mruczysz, że cię widzą).

Woda ześlizguje się po twoich żebrach,
żeby spaść z pośladków. (Kiedyś pierwszy raz
zobaczyłeś kobietę). Podnosisz nogę,
chlapiesz na podłogę. (Ile miałeś lat?).

W tym miejscu sześć miesięcy temu
kuliłam się przed śmiercią.
Potem oddzwoniłeś i zrobiłeś grzanki.
(Najlepszy sposób na to, co już niejadalne).

I polizałeś mnie po brzuchu, jakby z pępka
dało się zrobić komunię. I wsadziłeś mi język,
tam gdzie myślałam, że nikt już nie mieszka.
I pomodliłam się o dziecko. Pierwszy raz
nie bałam się urodzić mężczyzny.

 

Martyna Rogacka (ur. 1997) – poznańska slamerka, kulturoznawczyni, studentka polonistyki na UAM. Publikowała w Odrze (Wiersze z pocztówek) i studenckich zinach. Jej wiersze znalazły się w antologii polskich slamerów i slamerek „Daj głos!”.

Anna Grochowiak (ur. 1993) – absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, adiunkt w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Interesuje się filmem i poezją.