Marta Szumna-Mitek – pięć wierszy

Ilustrowała: Paulina Mitek

Marta Szumna-Mitek – pięć wierszy

córki z gruzów

tak się mówi, więc tak powiedziałam. żałuję.
czasem nie mieszczę w sobie języka,
a trzeba było milczeć, słuchać,
wykonać drobny gest.

ile razy już machałam, z uśmiechem,
na pożegnanie
hiobom, którzy dostali za swoje: 
nowe żony, nowych synów.

ale zobacz, gdzie teraz jesteśmy!
pod ciężarem ludzi
jednej księgi,
w dłoni, co wciąż zabiera

uporczywa terapia. wstęp

oto, co wiemy: widok za oknem, kody i narracje
(wszystko jest takie samo, jeśli nie pamiętasz słów)

widzisz, nie ma wewnątrz, nie ma zewnątrz
tylko miękkie otwarcie, tak na spróbowanie

jak używasz tego czasu? 
ile jeszcze razy powtórzysz moje?

chwytasz się każdej chęci i chwili, aż włożą ci w dłonie szmaty,
(o ile rozprostują palce). tak się żyło, tak kazali zostać.

ile oddechów chowasz na później?

w zamian uczę się puszczenia
moment: małpka w pustej dolinie

po słowie

dobrze, że nie piszesz: wiem,
ile twoje proszę emituje spalin
niech mi wystarczy ten świstek,
bumaga, ślimacze ślady
na rozgrzanym kamieniu.

dopowiadam sobie po słowie
czy ty też szukasz?
w gniewie,
w ćwiczeniach otwierających,
naznaczasz paznokciem skórki warzyw

jeśli mam przez siebie ukazać życie
— już ruszyłam

zbiórka

w takich miejscach kocha się z łatwością,
lecz co, gdy miejsce się zmienia:
może będą to ptaki, może być tylko głośniej,
może chodzić o jedno (zawsze chodzi o jedno)
w tle złudna nadzieja, że niebo wchłonie dym.

stoimy równo, do stóp podchodzi nam ziemia.

w kieszeniach upycham klastry, kry i wioski,
sterowanie zdalne, synów w zasięgu wpływu,
a jeśli świece, to takie jadalne. (oby moje słowa
obróciły się w gówno). 
                   kolejna próba wyjścia
z uścisku myślenia – dajcie spokój z matkami,
nie przyjdą po nas, same sobie mamy
znaleźć siebie w postaci dobrej nioski
albo koła, które mieli od nowa:
                                                    w końcu idą
                                                                 jakieś święta

szósty dom

sięgam po cokolwiek, byleby poczuć w dłoni
oto gra, w której czułość to tylko tytuły:
ogrodnik i przewodniczka, portal do ogrzania
w samym środku rynku niedźwiedzia.

przelicz trasę, złotko, żeby nie trafić z oceanu
do studni, po likwidacji, z odprawą,

w wolnym spływie, jakby nikt przed tobą
nie przeżywał żałoby. co może być dziełem —
notuj, zostaw nam ślady

 

Marta Mitek – Mazowszanka. Rozmaite teksty publikowała m.in. w „Dwutygodniku”, „Piśmie”, „Stronie Czynnej”, „Drobiazgach”, „Helikopterze”, magazynie „G’RLS”, zinach „Girls to the Front” i „Krzak Papier”.

Paulina Mitek – @mitek.jpg