Maria Czekańska – pięć wierszy

Ilustrowała: Maria Horowska

Maria Czekańska – pięć wierszy

Pozostały nam tylko stukoty

śpię jak zapita. budzą mnie jedynie stukoty,

kieliszki rozpadają się przez ściany, do-

chowane na placu pigalle, gdzieś w

czerwonej kapliczce rozpoczyna się upajanie

na klęczkach, odpalają armatnie prośby,

sól spływa tam, gdzie już nic nie może

zamarznąć. myślę o miejscu, gdzie nic

nie styka. już nie popijam tylko psuję

głowę, niszczę koślawe komórki, może ujrzę

jasność, a przynajmniej będę mniej pojmować

egzystencjalizm. czy to dlatego machnęłam

dwa buchy, aby zobaczyć mrok ciągnący się

za nihilistyczną myślą. pamiętam, przed oczyma

nic nie było, jestem prawie ślepa, byle do łóżka:

położyć się i może zasnąć na łyżeczkę twarzą

do ściany, ze zsuwanymi majtkami, a za mną

 

pozostaną rżnięte stukoty.

 

samotne konary

stanęłam pod samotnymi konarami,  tak samo

naga. zimne, stalowe ciało pękło pod naporem

milczenia. oddałam wszystkie ubrania potrze-

bie napięcia, porosłam woltami. znak stopu

z miedzi, prąd lepiej przepływa. ktoś ujmuje

dotykiem, trzyma palce przed skórą. parzę, choć

 

lód przeszywa mnie d(r)eszczem.

 

Taki ze mnie beagle

za dużo jest wierszy o przyssanych

wargach i badaniu linii papilarnych

oczu.  zbieram się do ciebie, po-ciągiem

sekund, każda bardziej rozdziera mi

uda. nie zwracam uwagi na rozszerzone

źrenice ani przyśpieszone pulsowanie w

dłoniach trzymam twarze. każda minuta

przybliża, a godzina oddala. pamiętasz kiedy

pierwszy raz po zimie odbyło się

ciepło przypalające naskórek, więc

w pół ubrani leżeliśmy w lesie, gdzie

ja patrzyłam na ciebie, a ty w chmury.

 

zdejmujesz mi obrożę i zbierasz

do legowiska, nie stękam.

 

La vie nędza

fale rozdzielają, stoję na suchej

mewie. wkoło napór, woda zaraz

rozpuści ze zdwojoną siłą,

wynagradzając wstrzymanie.

 

tak miło było być zobojętniałym

pierwiastkiem, wiatr przynosi nowe

pylenie, dużo bodźców, mało siły w

oczach, aby wszystko wyłapać.

 

zasypiam po ośmiu:

jeszcze chwilę potęguję brak żywiołu.

 

śmiech w dorosłość

mam niecały rok. ześlizguję się.

wpadam do pełnej wanny. zanurzona

odrywam się od suchej rzeczywistości. wzrosła

adrenalina, być może pierwszy raz. nie czekam

aż mnie odciągną. wyciągają. patrzą z przerażeniem, a ja

śmieję się.

 

mam całe dwadzieścia cztery lata, a woda

bulgocze nad spalonymi ustami.

 

Maria Czekańska – od roku uwalnia swój ekshibicjonizm twórczy poprzez słowo pisane. Finalistka konkursu na wiersz doraźny 2018. Publikowana w: „Akancie”, „Wizjach”, „Babińcu Literackim” i „Śląskiej Strefie Gender”. Pasja: chodzenie na skrajach.

Ilustrację wykonała:

Maria Horowska (ur. 1997) – studentka designu, zakochana w swoim mieście poznanianka. Wielbicielka zakamarków, winkli i fyrtli, szczególnie tych, w których pachnie świeżym pieczywem i niezwykłą kawą. Z pozoru spokojna i poukładana, jednakże w środku islandzki wulkan – uczuć, emocji, opinii i spostrzeżeń. W głowie zawsze zwój niekończących się pomysłów.