Marcin Jurzysta – cztery wiersze
Wyciekanie nad morze wywracanie się
na mniej zużytą stronę koronę miał ojciec
znalazłem ją i pogrzebałem w jednym ze snów
nadmiar słów zabierze odpływ i ciśnie w usta
falochronów ten szum jak puste radiowe pasma
nie szukam dziś hasła do poczekalni gdzie trzyma się
pióra parasole piżamy psychozy jak piłki z guzami
pan z wami przelicza potknięcia zaklęcia
inwokacje wysyłane pod podejrzane adresy
zaduchem twoim będziemy dziergać płuca
prąd zakłóca tętno fali ściera pianę z pyska
powódź jest już bliska wystarczy opłacić rachunki
odkręcić kurki i główki plastikowych żołnierzy
nie wierzysz ale wymieniasz uszczelki jak grzechy
szukasz jednej pewnej informacji jak złej nowiny
drżyj psie drżyj uderzasz mnie znowu potem wyjesz
i znowu uderzasz ten sam ostry ból w ciemności
upiększ swoją twarz świeżą krwią i chodź za mną
tam gdzie można się naprawdę zabawić
Akrostych o którym trochę wiem
patrzy jakby tępy smyczek kroił dźwięk
na plastry które grzęzną w uszach i lustrach
mnie nie ma w tych odbiciach choć staram się
moja kolej by przypodobać się światłu by wykupić
twarz jak pokaz rozsypanych tłustych slajdów
odbita piłka szuka bramki jak pies pańskiej łaski
w każdym zleceniu jest garść pogardy przypatruj się
chmurze która nosi burzę jak płód pług orający kości
mgły wcale nie opadają podnoszą się wyciągają dni
Bohater zawsze daje radę uciec supłając prześcieradła w linę
linia oddziela ekran od oka zaczyna się epoka tęsknoty
banknoty jak demony dopadają nas przed witrynami
chodzimy stadami jak żywe trupy strupy zdrapujemy sprawnie
wciąż rodzą się nowe mimo naszych starań i sakramentów
zobacz jak brzydko się składa że przyszło nam ślizgać się
po opadającym świcie czy widzicie te puste tętnice
nieliczne palce szukające biletów lub żyletek puls karetek
iluminacje na trakcjach aluminium wożone dziecięcą gondolą
pierdolą że trzeba schować się i zatrzymać za własnymi zębami
można jednak przeć do przodu jak próchnica omijająca wiertła
światła nie połkną każdego miejsca i znajdziemy nocne oazy
bez skazy jest tylko ten który cały jest błędem lub plamą
za tą bramą nie obiecam ci niczego co by nie było już tobą
żadną ozdobą nie będę kusił bo nie jestem domokrążcą
przecież wszystko sprowadza się do braku bo nigdzie nie ma
wystarczająco długich pocałunków i szarych sznurowadeł
Mięso i mydło
przejdziemy przez ten zator jak nitrogliceryna
tramwaj przechodzi przez masło potem nóż
przecina skrzyżowanie i otwierają się rany
o rany rany jestem niepokonany rano miraż
zostaje w pościeli ścieli się opowieść
śliska będzie ta spowiedź jak poręcz i wina
wygina się droga jak smutna tancerka
codzienna żonglerka odbiera oddech
wdech i wydech plus i minus cios i blok
skok przez przystanki podstawiane jak brzytwy
podciąć język i sprawdzić czy odrośnie jak chwast
blask bije z odciętych przekleństw i żarówek
rachunek zapisany na murach jak plama
brama jest zamknięta wychodzi się tylko szparami
parami idą robotnicy posłuchać obietnic
mięso i mydło dla narodu mięso i mydło dla narodu
Marcin Jurzysta (ur. 1983 w Elblągu) – poeta, literaturoznawca, krytyk literacki. Publikował w wielu ogólnopolskich czasopismach literackich, jego utwory tłumaczono między innymi na: niemiecki, czeski, turecki, litewski i angielski. Wydał tomy wierszy: ciuciubabka (Biblioteka Arterii, Łódź 2011) – nominowany do nagrody debiutanckiej książki roku w konkursie Złoty Środek Poezji w Kutnie, Abrakadabra (Biblioteka Arterii, Łódź 2014) i Chatamorgana (Biblioteka Arterii, Łódź 2018). Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Toruniu.
Ilustrację wykonała:
Anna Grochowiak (ur. 1993) – studentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Pracę magisterską zamierza napisać o poezji. Miłośniczka wszystkich zwierząt. Interesuje się przede wszystkim kinem; rysowanie i (szczególnie) malowanie to zaniedbane hobby, do którego bardzo chce wrócić.