Błękit
Kiedy nie mogę znaleźć rzeczownika wyrażającego, kim dla mnie
jesteś, myślę o tym, że w starożytnej grece
nie istniało słowo określające błękit. Czy zwyczajnie wykraczał
poza granice opisu, czy raczej ciągła styczność
z tym kolorem sprawiła, że im się znużył?
Czy określali jedynie to co użyteczne,
pomijając resztę? I czy istnieją inne kolory,
dla których nie znaleźliśmy jeszcze nazwy?
To tak jak wtedy, gdy miałam cię przedstawić po raz pierwszy
i odkryłam, że wypłynęłam poza winnoczerwony
horyzont swego słownictwa. (Słowo chłopak
musiało zakotwiczyć się gdzieś
pomiędzy wiekiem średnim a dziewczęcym). Oto mój…
kochanek – powiedziałam. Ale inni poczuli się niezręcznie,
jakbyśmy rozebrali się do naga.
Co mogę powiedzieć? Nie partner, nie druga
połówka. Nie bratnia dusza, nie obiekt sympatii.
Ani też rycerz w lśniącej zbroi, nie książę
z bajki. Nie moje złotko, moje ciacho.
Nieptyś, cukierek, karmelek, ciasteczko.
Oto mój… lazur, tak powiem, mój szafir.
Jest mym turkusem, mą egejskością. Jesteś północą,
jesteś elektryzujący. Jesteś dla mnie niebem
i morzem, i każdym z tych odcieni między fioletem i zielenią,
dla których Homer nie posiadał słowa.
Miasto po mastektomii – portret
To miasto jest kobietą, a ja ledwo mogę na nią patrzeć.
Ktoś rozerwał na strzępy jej czerwono-białą sukienkę
którą stanowił gigantyczny napis Na sprzedaż, ktoś przyłożył skalpel
do jej skóry którą stanowiła fasada kina Kapitol
na Grand Parade, przyczepił ciało do ścian
jej klatki piersiowej którą stanowią czerwone cegły i szara zaprawa,
zamocował rozpieracz żebrowy na obydwu ramionach
którymi są wypożyczalnia strojów Toma Murphy’ego i całodobowa
apteka, w celu podtrzymania narządów i tkanek
którymi są śmieciarki, sterty gruzu i załoga
mężczyzn w kaskach i odblaskowych kamizelkach.
Nikt nie powinien posiadać takiej zdolności, by widzieć na wskroś
płuca miasta, ot tak, niczym przez rozchylone plecy
chirurgicznego fartucha, aż po Patrick Street
gdzie ulice są szeregiem szkieletowych kręgów płynących
niegdyś sterowaną łodzią i gdzie piesi uwijają się
jak gdyby nic szczególnego się nie wydarzyło.
Ludzkie oko nie zostało stworzone, by zgłębiać ciemne
zębodoły opuszczonych pokoi w Oyster Tavern
z tego miejsca, badać arterię Market Lane
ani być świadkiem jak rusztowania i stalowe dźwigary
niczym przyrządy chirurgiczne podpierają stary targ mięsny.
Czarne plastikowe bandaże trzepoczą na wietrze wzmacniając
uporczywy kaszel wiertarek pneumatycznych
a tu ni stąd ni zowąd zjawia się Ciocia Anne na czerwonym
welurowym siedzeniu unosząc się w upiornym konfetti biletowych strzępów.
Dwa szyling i sześć pensów – tyle zapłaciła by usiąść tam
na balkonie. Teraz żółta łyżka koparki
jest ręką mojej matki kierującą ostatniego Silk Cuta
Purple w stronę ust, podczas gdy miasto zatrzymuje niebieskie ramię
dźwigu w poprzek jej piersi, by przykryć blizny.
Majella Kelly – irlandzka fotografka i poetka przed debiutem wydawniczym, laureatka Poetry Ireland Introductions Series w 2017. Jej wiersze były publikowane w licznych czasopismach iwielokrotnie nagradzane. W 2014 roku znalazła się na krótkiej liście w konkursie The Fish Poetry Prize. W 2017 roku jej wiersz „Anadromiczne słownictwo” (“Anadromous Vocabulary”) znalazł się w antologii TheBest New British & Irish Poets 2017. W styczniu 2019 „Błękit” (“Blue”) został wierszem miesiąca w konkursie Hennesy New Irish Wirting. To samo wyróżnienie uzyskały wiersze „Pogrzeb” (“Funeral”)i „Lichenologia” (“Lichenology”). Wszystkie trzy wiersze ukazały się na łamach TheIrish Times.
Magdalena Kleszczewska (ur. w 1984 w Warszawie) – irlandystka, tłumaczka z angielskiego, absolwentka Instytutu Anglistyki UW. Studiowała przekład literacki w Gdańsku. Od 2004 roku zajmuje się współczesną literaturą irlandzką, szczególnie tworzoną przez kobiety. Jeden z jej przekładów ukazał się w „Trinity Journal of Literary Translation” (Trinity College Dublin). Dzieciństwo spędziła w Radomiu. Mieszka w Warszawie, choć wolałaby w Dublinie.
Jakub Grzybowski (ur. 1995 w Warszawie) – rysuje proste obrazki na skomplikowane tematy.