Maciej Tuora - trzy wiersze
Święte dni
na północy same koszmary
trzy dni trawienia pod wodą
niewielka awionetka
to ja nad miastem
trzy dni pełnego spokoju
marzec pachnie bąkiem
napięcie dostraja się zawsze
w kontaktach w kuchni są dwie przejściówki
trzy dni świętego detoksu
ukorzeniam się w roślinie
na kajakach dalej mnie kołysze
Skunksy i tiole
jeśli Ziemia to Big Mac wśród planet wszechświat jest organicznym zielskiem
robię zdjęcie skale na stukrotnym zoomie
jesteśmy w kraterach jesteśmy dla siebie
jeśli weekend to mały urlop sobotnia noc jest bezużyteczną formą obrony organizmu
dłonią drapać dłoń po wewnętrznej stronie
pocić się wiercić przysypiać nad ranem
bez atmosfery oddychać bryzą
rozkaz to etyka pogubionych gatunków
pozostawiona na murku szklanka prawie pełna
fonia skleja bez obrazu
po kieszeniach coraz ładniej nam jeździ
to jest wiersz który zamyka
nigdy mnie nie będzie stać ale chciałbym mieć mieszkanie
w starym bloku obok placu zabaw na którym przesiaduję
ten blok jak żaden inny a to tylko wielka płyta której słucham
ktoś za głośno puszcza radio
na siódmy z jedenastu odbija telewizor zawieszony na ścianie
na drugim mają w kuchni żółtą żarówkę
czasem sprzeczki
ostatni światło gaszą ci z ostatniego lekko po lewej
pamiętam że w liceum ktoś tutaj wypadł
Maciej Tuora – urodzony w bloku na osiedlu pod lasem. Mieszka w Lublinie. Pisze prozę, od niedawna wiersze, czasami czyta slamy. Publikował bez debiutu. Kilka lat pracował w lubelskich instytucjach kultury, aktualnie współpracuje z Fundacją Heuresis. Zbiera na miecz świetlny i zbiera się w sobie.
Olga Wiktoria Wybodowska – redakcja