
Łukasz Kaźmierczak / Łucja Kuttig – pięć wierszy
seanse okultystyczne: komputer
90-
komisarz joey podnosi spluwę. pomagam mu otworzyć drzwi,
by dokończył misję ślepych strzałów w łódzkie ciało i odbija-
nie pływalni z rąk terroryzmu. tak dużego kojarzę jedynie z
basenem w elektrowniach jądrowych: zamoczone rdzenie
buzują od neuronów aż niebieścieje woda, spływa łaska
ducha męskiego ze zużytych prętów, rdzewiejących jak
konar zwalonego konia w lesie.
-60-
niebezpieczeństwo okazało się testem. ciążowym z
ujemnym wynikiem. gładzę jego brzuch, stojąc dwa
stopnie niżej: niemal akurat na rozpiętość rozporka.
w co poniektórych teoriach nosi to nazwę ruchomych
schodów, podczas gdy ksiądz gej z recepcji pyta:
jak się toczą sprawy.
-90
komisarz joey odpala mi papierosa z amsterdamu, a
sobie komputer ze zdjęciami brunetki, ta zaś spławia
go w mieście wyrosłym na bogactwie soli. spoglądam
na bibliotekarkę, która podaje mi dłoń, kiedy zastanawia
mnie, czy można śnić coś jeszcze koszmarniejszego od
odrzucenia w tak dobrze ułożonych włosach o zapachu
pokrzywy i prochu.
jak się odkładają złogi i po co? – biografizm
Dziś Martyna pozwala mi dostąpić zaszczytu i zabiera mnie na zajęcia praktyczne z prawdziwego zdarzenia, a raczej życia. Patrz, taka poznanianka nie wiadomo, co sobie myśli, przecież jej zdjęcia eksponują co najwyżej złogi dobrych znajomości, że taka promocja – urywa Martyna, po czym parafrazuje. Masz zaledwie, a dajmy na to, i te dwadzieścia parę, rysujesz koty, piszesz (słabo), perforujesz performansy, roznosząc ulotki Akademii Zdrowia; i tańczysz voguing, a właściwie v-ogule-nie. Wiercąc się w sobie, dochodzisz do uniwersalnych prawd. Przyznaję Martynie rację, kolonoskopia wystarcza raz na. Cicho. Już przecież też nosiło cię z indywidualnością, w gimnazjum i liceum nie przysługiwało ci nauczanie indywidualne, bo każdy miał gdzieś twoje ambicje, a do matury eksternistycznej zabrakło ci finału na olimpiadzie przedmiotowej. Oryginalny wygląd zawdzięczasz zestawowi chorób autoimmunologicznych, które do dziś widać gdzieniegdzie w zabliźnionych sznytach po nożyku do tapet. Podśmiewuje się moja dzisiejsza nauczycielka. Pyta, czy już wiem, jakie złogi dobrych pieniędzy i wpływów należy odkładać.
duchy fistaszków
obrzydzenie bierze mnie później wcale nie w klubie w którym
typ o zapachu orzechów zagaduje mnie po anielsku a mnie
interesuje jedynie smak jego zarostu; obejmuję go za pośladki
rozpinam bluzę na tym kończę wychodzę z przewidywalnych
wątków przywidzeń oraz opóźnień na pociąg z jeleniej góry
do białegostoku
darwinizm polega na różnicy potencjałów jakoś przypadkiem
wysokie libido spotyka nie-możne poczucie braku w ten sposób
uzupełnia się ewolucja; trwa to trochę dłużej aniżeli zakłada
mechanizm dyfuzyjny osmozy czyli przysięga małżeńska
ponieważ tę entropię w międzyludzkich fazach porządkuje
tradycja i zmęczenie w dążeniu do własnego systemu wartości
obrzydzenie bierze mnie na pasiaka – w końcu zdobył się na
swój układ przyjemności całuje w toalecie zapach fistaszków
udajemy pomimo dłuższego spojrzenia niepoznanie dla
niepoznaki zachodzę do niemęskiej ubikacji
przepis na
w święto konstytucji ustanawiam nowe przepisy
o robieniu wszystkiego na ostatnią melatoninę
halucynacjami po niej zawijam
rzeczywistość jak zasłony okna by po
trzech dniach wstać wyjść na dwór
gdyby codziennie była ostatnia
toby udawało mi się zrobić prawie
z tęsknotą wstaję do spopielonego nieba
ale wiem też że brakuje mi wierności
w najbliższym czasie bez namysłu puszczę
się ze słońcem
wstawanie zmierza ku upadkowi
nazywam to romantycznie
ułożeniem się do snu
e w a s ł o ń c o g ó r a
adam doszedł do ewy
podpisał się popisem złości i
ich poetyki rozwidliły zdania
nazywane odtąd rozkładem złożonych
wy myśliwi uwędziliście ich w biblii
uwięziliście sens w resentymentach
na koniec zaś adam odkrył jak być
gejem – splunął na raj i w haju uciął:
„pani poezja”
Łukasz Kaźmierczak / Łucja Kuttig – debiutowało prozami poetyckimi Kokosty (Łódź 2018), publikowało w „Zadrze”, w antologii Wyjustowani (Toruń 2018) i zinie Queer After Gay. W tym roku wydaje Agresty (WBPiCAK).
Maria Horowska (ur. 1997) – studentka designu, zakochana w swoim mieście poznanianka. Wielbicielka zakamarków, winkli i fyrtli, szczególnie tych, w których pachnie świeżym pieczywem i niezwykłą kawą. Z pozoru spokojna i poukładana, jednakże w środku islandzki wulkan – uczuć, emocji, opinii i spostrzeżeń. W głowie zawsze zwój niekończących się pomysłów.