Logo Tlenu Literackiego

Występujący

w stanie wolnym

w powietrzu

Ilustracja do tekstu
Ilustracja: Maria Klefas

Krysia Bednarek – pięć wierszy

Bodylord porno

Siostry z karmelu, karmelitanki, najsłodsze w Kościele po tej stronie globu.
Śluby ich w zębach, na językach, ale nie w głowach. Ani duszach.
Mieszkają w zakonie wykutym w skale, z zewnątrz zimnym i nieprzyjemnym w dotyku,
choć pięknym, dostojnym i przykuwającym spojrzenie.
A w środku! Ciepło, duszno, skrapla się para na szybach okien.
I jeszcze: puchate meble, różowe otomany, zasłony lejące się po ścianach.
Najlepsze materiały, cieniutkie w dotyku, śliskie, błyszczące, atłasy i len,
co tylko chcesz.

Co tylko chcesz, artyści czeskiej pornografii pewnie już to stworzyli.
Stworzyli to, co w twojej głowie i jeszcze więcej.
Więcej, dużo więcej, najwięcej.
Najwięcej i najsoczyściej, najgorzej, najlepiej.
Oni to mają i ci dadzą.
Wynajmą ci i będziesz się patrzył na ciała, które tymczasowo są twoje,
bo zapłaciłeś za dostęp, więc je masz.

Masz je nawet bardziej niż tę sąsiadkę, na którą patrzysz wieczorami.
Na nogi jej, nogi i dłonie.
Włosy opadające i wznoszące się znowu kiedy w oknie swojego mieszkania robi
przysiad z wyskokiem, domowy fitness.

I masz je bardziej niż lokatora, który mieszka w twoim mieszkaniu za pieniądze,
które ci płaci i opłaca twoje rachunki.
I możesz mu powiedzieć: chcę więcej, chcę żebyś dał mi więcej
i chcę jeszcze żebyś za miesiąc sobie poszedł albo dał jeszcze więcej.

Wszystkich posiadasz trochę, bardzo lub całkowicie.
Całą górę ludzi, na której szczycie stoisz ty i wbijasz flagę w ich pępki i brzuchy.
Wbijasz swoją flagę w ich wnętrzności i przebijasz kręgosłupy.
To twoi ludzie i twoja flaga.
Jesteś jak pierwszy człowiek na Księżycu, na Marsie, na Wenus.

I patrzysz teraz na swoje siostry z karmelu, karmelitanki, jak kleją się, lepią i ciągną.
To twoje. Twoje do patrzenia i posiadania. Jeszcze przez dwadzieścia dwie godziny dostępu.

Manifest noworoczny

Z całym szacunkiem dla: trudu, pracy, wysiłku psychicznego i fizycznego, mamy, taty,
dziadka, prababci i całej rodziny, wszystkich instytucji wychowania i porządku, miejsc kultu
i kultury, psychologów, psychiatrów i innych lekarzy, Lecha Wałęsy i Krystyny Jandy,
wszystkich feministek, ekologów, profesorów, nauczycieli, cioci z przedszkola, ulubionych
zabawek, pierwszego komputera, nowego laptopa, niedokończonych tekstów, napoczętych
cudzych książek, gazety prenumerowanej i nigdy nie otwartej, a także dla Jezusa, Buddy,
Allaha, Jahwe i czego tam jeszcze.

Żądam: chmur, słońca, ciepłego wiatru, bryzy morskiej zwilżającej skronie, uśmiechu od
obcych, gorącej kawy od baristy, który zna się na rzeczy, Hiszpanii, RPA, Tajlandii i Bali,
nowego mieszkania, towarzystwa ludzi zawsze ciekawych, publikacji naukowych
i bestsellerów, pięknych idei, wiedzy jak żyć, zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy.

Informuję wszem i wobec: nic mi się nie chce.

Nazywam cię

Nazywam cię Adam, bo jesteś pierwszym człowiekiem, którego stworzę.
Wszystko dam ci klasycznej urody: dłonie, uszy, nos.
Delikatną szyję.
Szkliste oczy.
Niespokojne palce.
Dam ci wspomnienia. Tylko najpiękniejsze.
A pamiętasz… Pamiętasz? Uśmiechasz się, na pewno pamiętasz.
Zaśpiewam ci jeszcze twoją ulubioną piosenkę. Moją. Twoją.
Słyszysz?
Nie tańczysz, bo trochę się wstydzisz.
Ale wiem, że krew wiruje ci w żyłach.
Pęcherzyki w płucach wystukują rytm.
Cały jesteś muzyką.
Zakręcę ci włosy, bo sama zawsze chciałam takie mieć.
I dostaniesz też długie, proste nogi, ładniejsze od moich.
Płaski brzuch.
I pieprzyk koło pępka, taki malutki.
Adam, jesteś gotowy, popatrz.

*
Adam, tylko nie idź nigdzie.
Adam, nie idź, bo czuję się jak bóg, który harował siedem dni i zaraz wszystko straci.
Adam, ja ci dam to wszystko.
Nic nie musisz.
Adam, nie musisz, nie idź.
Nie mów mi. Nie mów o matkach i ojcach, byłych dziewczynach i szkole.
Adam, ja jestem tutaj, popatrz.
Popatrz na mnie.
Ja cię stworzyłam Adam. Jesteś mój, mną.
Nie opowiadaj mi o domu i przeprowadzkach.
Ja tego nie znam, nie pamiętam.
To nie jest nasze.
*
Zdmuchnęłam go. Zniknął.
Adam, mój pierwszy człowiek.
Adam, kurz na blacie.
Adam, kawałek ziemi przyklejony do wilgotnej dłoni.
Zacznę świat jednak inaczej.

sticky fingers

jestem migrantką przekraczam granice wędruję po twoich ustach spijam nektary i wina
migruję między słodkim i słonym kiedy jesteśmy w fast foodzie i jesz tym swoim dziwnym
zwyczajem frytki z lodami syrop z karmelu uchodzi między twoimi wargami i ścieka po
żuchwie i zaraz zaraz spadnie na szyję na piersi syrop z karmelu albo gęsta śmietana
rozpuszczone na gorącym chlebie masło sos teriyaki którym zalewasz sushi i proszę cię żebyś
tego nie robiła mówię że zabijasz smak tym gęstym i lepkim ale ty układasz jeszcze wasabi
i imbir i zjadasz wszystko na jednym wdechu jakby jutra miało nie być imbir to test na
kanciastość smakowych kubków według jednego z polskich muzyków jednego z tych
lepszych więc cieszę się że mogę ci się w ten imbir wgryźć i że dzielisz się ze mną i obie
przełykamy tę dziwną marynowaną różową roślinę która naturalnie w takim kolorze nie
występuje ale pokolorowali ją dla nas potem roluję papierosy jeden dla mnie i jeden dla ciebie
bo ty nie palisz rzucasz więc nigdy nie masz swoich a skręcać z mojego tytoniu nie potrafisz
ale to nic będę ci skręcać papierosy jeden za drugim

chociaż wolałabym żebyś jaśniej się określiła czy palisz, czy nie. Nie możesz mówić,
że rzucasz, a potem palić ze mną jednego za drugim. Nie, nie rzucę z tobą palenia, bo ja nie
chcę tego rzucać, bo lubię palić. Twoje palenie to twoja sprawa. Naprawdę. I nie mów mi, nie
jesteśmy. Dwoje ludzi to nie jest jedna osoba. I nie wmawiaj mi, że ty tak czujesz, bo nie
czujesz, bo się nie da. Właśnie zachciało mi się siku, więc siadam na zimnej porcelanie
i sikam. A ty sikasz teraz? To dlatego, że jest nas dwie, mamy dwa różne pęcherze i ty musisz
się zająć swoim, wiesz? Bo jeśli to ma tak wyglądać i będziesz się zmuszać do różnych
fizjologicznych wydaleń i wypróżnień żeby mi coś udowodnić, to ja bym już wolała oddać ci
ten imbir różowy, weź go sobie. Dałabym wybić sobie wszystkie zęby na dworcu zachodnim
za ciebie, wiesz? Mogłabym już nigdy niczego nie pogryźć i tylko przyjmować papki i musy,
ale nie pozwolę ci uchodzić z siebie tylko po to, żebyś żyła w fantazji o człowieku-fantomie,
którego nie ma, i który zlepiony jest z dwójki osób posiadających swoje ciała i swoje usta, ale
dobrowolnie z nich rezygnując zlepiły się w maszkarę, straszydło, jedno ciało, cztery nogi,
dwa języki.

Pal tego papierosa i nie strasz mnie, proszę.

Wiersz nastolatki

Ja: Chciałabym złapać się ze rękę mocno i czule, i powiedzieć sobie, że wszystko jest dobrze,
i cudownie jest czuć swoje ciepło. Chciałabym przejechać koniuszkiem palca po nogach
i czuć pory mojej skóry, i miękkość mojej skóry, i każdy napotkany włosek. Chciałabym
pogłaskać językiem podniebienie i otulić każdy mój ząb, i zapadać się w siebie warstwa
po warstwie, i odkrywać, że jest mnie więcej, i czuć jakie to piękne, że mogę być w sobie
coraz głębiej. A potem otulić się ramieniem i rozmasować plecy. Dać im odpocząć po
ciężkim dniu i lekkim dniu, bo moje plecy zasługują na to, żeby odpocząć kiedy chcą.
I jeszcze chciałabym sprawdzić jakie to uczucie kiedy dotyka się własnych piersi, i jakie to
uczucie kiedy zapada się w miękkość mojego brzucha, i jakie to uczucie przeczesać palcami
moje włosy, i jakie to uczucie musnąć wierzchem dłoni po moim policzku. Chciałabym
wędrować po górkach i dolinach mojego ciała, i nie docierać nigdzie tylko cieszyć się drogą,
i cieszyć się zapadaniem, i cieszyć się wstawaniem, i w końcu cieszyć się, że tyle już
poznałam, i tyle jeszcze przede mną, i tyle jeszcze mogę zrobić dla mojego ciała, i dla mnie.
Albo po prostu: dla mnie.

Też ja: Boję się tylko, że nie będę tu na tyle długo, żeby odkryć te wszystkie nowe lądy
i nowe morza, i nowe krainy, i nowe dołeczki w ciele, i nowe uczucia, które zaczynają się
w piersiach, i rozlewają ciepłą falą aż po koniuszki palców. Czuję, że zawinę się stąd
wcześniej i moje plecy nie odpoczną, i moje podniebienie pozostanie niepogłaskane, i już
zawsze będzie ten podział na ja i moje ciało, będziemy od siebie tak daleko, i będziemy
spotykać się rzadko, i będziemy się wzajemnie kontrolować, i będziemy patrzeć na siebie,
i będziemy próbować dotknąć naszej twarzy, ale wtedy ktoś krzyknie nie dotykać! i cofnę
rękę przestraszona, i nie będę już do tego wracać. I myślę też, że musisz już iść,
bo wolałabym być teraz sama, wiesz?

Krysia Bednarek – dramaturżka, teatrolożka, pisarka. Rezydentka pierwszej edycji projektu dramaturgicznego Ephraim organizowanego w ramach Lausitz Festival 2021, podczas którego powstał dramat Mój anioł stróż już na mnie nie patrzy, wystawiony dla mieszkańców polsko-niemieckiego miasta Gubin/Guben we współreżyserii z Maximilianem Pellertem. Współpracowała z Teatrem Powszechnym w Warszawie przy spektaklach Diabły, Radio Mariia, Orlando. Biografie. Jej teksty były publikowane w „Didaskaliach”, „Dialogu” i „G-werk”.

Maria Klefas  – jest studentką psychologii na UKSW. W wolnym czasie pomiędzy studiami a pracą – jeździ na desce, czyta książki, robi kolaże lub zwiedza architekturę brutalistyczną. Stara się jak najbardziej rozwijać swoje pasje i próbować sił w nowych obszarach. Kolaże zaczęła robić analogowo, jednak z nadmiaru ścinek w domu, przeniosła się na digital. Gdy ma wolny wieczór próbuje coś sklejać i cieszyć oko. Lubi, gdy inni również mogą z tego korzystać, dlatego zaprasza do oglądania.