Jak się kochamy w domu?
OSOBY:
SARA
MAX
DOSTAWCA PIZZY
SYPIALNIA
Zima. Luty. Kraków. Mieszkanie odrestaurowanej kamienicy. Sypialnia. Duże łóżko. Na nim czerwone i fioletowe poduszki, satynowa pościel. Pod kołdrą leży półnagi mężczyzna – to Max. Wysoka, ażurowa lampa ciepłym światłem pada na ścianę. W prawym rogu biała toaletka. Przy niej kobieta w jedwabnym szlafroku – to Sara…
MAX: Kładziesz się?
SARA: Nie, a co?
MAX: Chcę z tobą poleżeć.
SARA: A ja chcę nałożyć krem na nogi. [Odpowiada, wmasowując różowy krem w lewe udo.]
MAX: I co ci po tym kremie?
SARA: [szepcze poirytowana] Gówno…
MAX: A, to ja też poproszę.
[Max wystawia owłosioną łydkę za kołdrę.]
SARA: Wciąż mnie nie bawisz.
MAX: No przecież widzę, że się śmiejesz.
[Sara zakręca różowy krem. Odkręca biały. Wklepuje go w twarz.]
MAX: Połóż się koło mnie, Saro…
SARA: I po co tak mruczysz?
MAX: Chcę być seksi. Jak kociak.
SARA: Bardziej przypominasz borsuka. [Urażony Max nic nie odpowiada.] No przecież widzę, że się śmiejesz.
[Max poprawia poduszki, naciąga kołdrę, odwraca się. Bierze do ręki telefon.]
SARA: [Wskakując na łóżko.] Jak pachnę? [Rozkłada się, podtykając mu pierś pod sam nos.]
MAX: Jak świeczka toaletowa.
[Sara zrywa się. Zabiera poduszkę. Idzie na drugą stronę łóżka. Wciska ciało w kąt.]
MAX: Oj, Saro… [Obejmuje ją w pasie. Ona strzela go plaskiem w rękę.]
SARA: Nie mam już ochoty.
MAX: A miałaś?!
SARA: Dokładnie. Czas przeszły.
MAX: [spanikowany] Och, nie, proszę, co mam zrobić?! Gra wstępna? Proszę bardzo! Długa, krótka, szybka, wolna, gwałtowna. Tylko góra, tylko dół. Słowa, bez słów. Z mruczeniem, albo nie. Co mam zrobić?
SARA: To na nic, Max. Już trudno. Uleciało.
MAX: Co uleciało?
SARA: Pragnienie.
MAX: Pragnienie nie ulatuje, Saro! Pragnienie się podsyca, a później gasi!
SARA: Moje ulatuje. Jak mi wbijasz igłę w sam środek serca!
MAX: [zbity z tropu] Chodzi ci o tę świeczkę do kibla?
SARA: Znów to robisz!
MAX: [wybucha] Do jasnej cholery, ja chcę się po prostu z tobą kochać!
SARA: To najpierw kochaj mnie! [Ze łzami w oczach wykrzykuje mu w twarz.]
MAX: [szeptem] Nie, no to są jakieś jaja… Boże, czemu dałeś mi za żonę histeryczkę?
SARA: Boże! Czemu dałeś mi za męża bezduszną świnię?!
MAX: Boże, daj mi siłę…
SARA: Boże, daj mu siłę! Nienawidzę bezsilnych mężczyzn!
[Max odsuwa się na swoją połowę łóżka. Zamyka oczy i przekręca się na bok.]
SARA: I co? Będziesz teraz tak milczał, tak?! Odwrócisz się dupą i będziesz milczał? Najpierw doprowadzasz mnie do szału, a potem milczysz! [Zdejmuje ze złością szlafrok i ciska go na podłogę. Zostaje w jedwabnej koszuli nocnej.]
SARA: No powiedz coś!
[Max milczy.]
SARA: Ty to jesteś podły. Po prostu podły… Wiesz, wolałabym, żebyś powiedział mi wprost, co czujesz! Bo jak tak milczysz, to mi się zdaje, ze zrobiłam coś złego…
[Cisza.]
SARA: Max! Powiedz coś! Daj sobie upuścić emocje… Człowieku, nie można tak wszystkiego dusić… Krzyknij, obraź mnie, uderz, ale nie milcz!
MAX: Dobrze. Saro, jestem na ciebie zły.
SARA: Ty chyba żartujesz…
MAX: Nie. Byłaś dla mnie okrutna i…
SARA: No teraz to mi dosrałeś. Idę do łazienki. Muszę się uspokoić. I nie przychodź do mnie! [Trzaska drzwiami.]
ŁAZIENKA
Białe kafelki. Biała wanna ze złotym kranem. Mała, biała umywalka, również ze złotym kranem. Do tego różowe dodatki: mydło, ręczniki, chodnik, lampki i kosmetyczka.
Drzwi powoli otwierają się. Sara wystawia głowę.
SARA: Max…
[W sypialni panuje cisza i ciemność.]
SARA: Max… Gdzie ty jesteś? Czemu zgasiłeś światło?
MAX: Jest 23. Idę spać.
SARA: Mieliśmy się kochać.
MAX: Przecież uleciała ci ochota.
SARA: Pragnienie.
MAX: No właśnie.
SARA: Max… Chodź na chwilę.
MAX: Po co…?
SARA: [po chwili] Tu jest pająk. Zabij go.
[Max bierze głęboki oddech. Wstaje. W ręku wciąż trzyma telefon. Idzie do łazienki. Po drodze naciąga na siebie koszulkę.]
MAX: Gdzie?
[Sara wskazuje kąt za umywalką. Max odkłada telefon na półkę. Nachyla się. Sara szybko przekręca klucz w drzwiach i chowa go za mydłem.]
MAX: Nic nie widzę.
SARA: Był tam…
MAX: Dobrze, jak znów go zobaczysz, to mnie zawołaj. Albo wiesz, co? Sama go zabij. Potrafisz być bezwzględna.
[Max podnosi się. Sara staje przed nim. Chwyta za klamkę.]
SARA: Zamknąłeś drzwi?
MAX: Oczywiście, że nie. Pewnie znów się zacięły. [Podchodzi. Szarpie za klamkę.] A gdzie klucz?
SARA: Nie wiem… [Udaje, że szuka klucza. Max napiera na drzwi. Mocuje się z klamką.]
SARA: Co my teraz zrobimy? To straszne, jesteśmy uwięzieni. Tylko ty i ja. Razem, na sześciu metrach kwadratowych!
MAX: Nie dramatyzuj. To tylko nasza łazienka.
SARA: Może to znak! Max, kochaj się ze mną szybko, póki jest czym oddychać! [Szarpie za koszulkę Maxa.]
MAX: Saro. Tu jest okno.
SARA: Max! Mieszkamy w Krakowie! To powietrze jest bardziej szkodliwe niż jego brak! Szybko, kochaj się ze mną! Błagam! Chcę umrzeć w męskich ramionach. [Napiera na niego całym ciałem.]
MAX: Zwariowałaś… [Podchodzi do Sary jeszcze lekko zdystansowany, ale pobudzony. Zaczynają się całować. Max obejmuje Sarę w pół.] Piękna wariatka.
SARA: Och, Max… [Sara wygina się, strojąc miny do lustra. Max zadziera jej koszulę do góry. Posuwa ręką po jej udzie.]
SARA: Max…
MAX: Tak, kochanie?
SARA: Nie umyłeś rąk.
MAX Skarbie…ale…
SARA: Max. [Wymownie wytrzeszcza oczy i odsuwa Maxa od siebie. On odwraca się do umywalki. Chwyta mydło. Klucz wysuwa się zza mydelniczki…]
MAX: Klucz!
[… i wpada wprost do odpływu.]
SARA: [z przerażeniem] Klucz!!!
MAX: Będziemy martwić się potem… teraz jesteśmy tu uwięzieni na dobre… [Podchodzi do Sary seksowny krokiem.]
SARA: Max. [Odsuwa się.] Jak mogłeś wrzucić klucz do odpływu?!
MAX: Sam wleciał. Kto położył klucz obok mydła?!
SARA: No na pewno nie ja! Akurat ja tylko chodzę za tobą i odkładam wszystko na miejsce.
MAX: Saro, czy możemy… [Podchodzi do Sary i próbuje ją objąć.]
SARA: Ty chyba żartujesz. Teraz? Jak jesteśmy naprawdę uwięzieni?
MAX: To jakiś koszmar… [Siada na skraju wanny.]
SARA: Tak, zdecydowanie.
MAX: Spójrz na mnie! [Wskazuje na swoje spodnie od piżamy.]
SARA: [niewzruszona] Już widziałam wzwód.
MAX: Ja cierpię! Przecież nie można tak…
SARA: Zaskakujące, jak ty myślisz tylko o sobie.
MAX: Ja myślę tylko o sobie? Ja?!
SARA: A ja?! Idioto! Przecież dla ciebie ten klucz schowałam!
MAX: Co ty powiedziałaś?
SARA: Przepraszam. Nie jesteś „idiotą”. Przepraszam, Max.
MAX: Nie, nie. Czekaj. Dla mnie… schowałaś klucz?
SARA: A wiedziałeś, jak się zabrać do rzeczy?! [Max chowa twarz w dłoniach.] No i teraz nic nie powie…
MAX: Ty jesteś świrnięta. Normalnie, świrnięta baba!
SARA: Jednak powiedział.
MAX: Nie mogłaś zwyczajnie powiedzieć, że chcesz uprawiać seks?
[Sara siada pod drzwiami. Twarz chowa między kolana. Długa cisza.]
MAX: Poznałem kobietę.
[Sara unosi twarz do góry.]
MAX: Gdy ją poznałem, szła Bonifraterską… Nie zwróciłbym na nią uwagi… gdyby nie fakt, że… [Max walczy z uśmiechem.] Gdyby nie to, że obsrał ją gołąb. [Max zaczyna śmiać się. Sara powoli się uśmiecha.] „Nosz, kurwa!”, zaklęła dziewczyna. Stanęła. Z torebki wyjęła chusteczkę. Powiedziała: „Zdejmij ze mnie to gówno. Proszę.” Byłem zszokowany. Posłusznie wyczyściłem jej włosy, na tyle ile się dało… A potem powiedziała: [Max naśladuje głos i ruchy ciała Sary] „A teraz zabierz mnie na kawę, żebym wciąż czuła się atrakcyjna”.
SARA: Nie mam takiego głosu.
MAX: Masz.
SARA: Jak się skończyła ta historia?
MAX: Zakochałem się.
SARA: A jesteś z nią nadal?
MAX: Tak. Chociaż ostatnio…
SARA: Tęsknisz za nią.
MAX: Bardzo.
SARA: Mimo że jest świrniętą babą?
MAX: Mimo wszystko.
SARA: Max…
MAX: Tak, Saro?
SARA: Jestem głodna.
MAX: Ja też. [Sara wstaje. Siada na kolana Maxa. Całuje go w policzki. Wtula się w niego.] Ja naprawdę chciałem się tylko kochać.
SARA: Wiem. Ja też…
[Max obejmuje mocno Sarę. Całuje ją we włosy.]
MAX: Chodźmy coś zjeść. [Wstaje. Otwiera okno. Ogląda się na Sarę. Wchodzi na parapet i wystawia ciało przez okno.] Nie bój się. To tylko pierwsze piętro. A, i podaj mój telefon.
SARA: [podając telefon] A klucze?
MAX: Kiedy ostatnio zamknęłaś dom? [Max wychodzi przez okno.]
Max znika w ciemności, Sara wychodzi za nim.
KUCHNIA
Nowoczesna kuchnia. Długie, hebanowe blaty. Po środku duży stół z krzesłami. Nad zlewem wielka, szklana rama zapełniona zdjęciami Sary i Maxa.
Sara z krzykiem wpada do kuchni. Max zaraz za nią. Odkłada telefon na narożnik. Idzie po koc do salonu.
SARA: Cholera jasna! Jak zimno!
Max podchodzi do Sary, otula ją kocem.
MAX: Lepiej?
SARA: Nie. Twoje ręce są strasznie zimne.
MAX: [wzdycha] Zamówię pizzę.
Max odchodzi na bok, dzwoni do pizzerii. Sara w tym czasie krząta się po kuchni.
MAX: Mamy 25 minut!
SARA: Do pizzy?! To straszne!
MAX: [podchodząc do Sary] Do pizzy, na seks…
SARA: Nie mogę tak na głodniaka…
[Zbliżają się do siebie. Dźwięk smsa.]
SARA: Kto do ciebie pisze o tej godzinie?
MAX: Nie wiem. Sprawdź.
SARA: Podpuszczasz mnie. Myślisz, że zrobi mi się głupio i nie zajrzę?
MAX: Saro, tobie nigdy nie robi się głupio.
Sara patrzy na Maxa. Szybko wyciąga telefon z jego spodni. Patrzy w oczy Maxa, którego twarz stopniowo się zmienia. Robi się bledszy, poważniejszy. Sara zrzuca z siebie koc, delikatnie unosi telefon do góry. Max nie wytrzymuje.
MAX: Skończ już te gry. Oddaj to.
[Sara rozbawiona odczytuje smsa…
SARA: „Naprawdę świetnie Ci w tej czarnej koszuli! Masz chwilę w środę wieczorem? K. ”!
… i zamiera.]
MAX: To tylko flirt.
SARA: To miał być żart… A okazał się prawdą.
MAX: Nic między nami nie ma.
SARA: To ta Kaśka? Nowa. Poznałam ją…
MAX: Tak.
SARA: Tak… rzeczywiście jest ładna.
MAX: Nie obchodzi mnie to! Saro, to tylko flirt! Przysięgam.
SARA: Jak długo to trwa?
MAX: Ty widzisz romans, tak? Kochanie, spójrz na mnie. [Chwyta ją pod brodę.] To tylko flirt. Też na pewno zdarza ci się w pracy. Przelotny uśmiech, zaczepka, sms…
SARA: Środa wieczorem…
MAX: Nigdzie nie pójdę! Czy myślisz, że ja bym mógł cię…
SARA: [gniewnym szeptem] Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego ty to robisz?
MAX: Chcesz wiedzieć?
SARA: Tak.
MAX: Na pewno?
SARA: Tak! Do jasnej cholery T A K!
MAX: Od miesiąca się nie kochamy. Tęsknię za twoją namiętnością! Chcę mieć żonę, a nie obrażoną histeryczkę!
SARA: Dlatego mnie zdradzasz?
MAX: Nie zdradzam cię! Kurwa! To tylko flirt! Ale tak, dlatego, właśnie dlatego flirtuję!
SARA: Tylko flirt?
MAX: Tak! TYLKO FLIRT.
SARA: Tylko flirt?!
MAX: Ile razy mam powtarzać?! To TYLKO PIEPRZONY, NIC NIEZNACZĄCY FLIRT!!! [Sara podchodzi szybkim krokiem do stołu. Staje na krześle i zdejmuje ramkę ze zdjęciami. Z impetem ciska nią o podłogę. Szkło rozbija się na wiele kawałków. Zdjęcia lądują w różnych częściach kuchni.]
MAX: [zszokowany] Co ty robisz?!
SARA: Nic!!! TYLKO zdejmuję nasze pieprzone, nic nieznaczące zdjęcia!!!
MAX: Sara…
SARA: A czarną koszulę masz ode mnie!!!
[Dzwonek do drzwi. Max idzie, by otworzyć. W gołą stopę wbija mu się duży kawał szkła. Max zgina się automatycznie na nodze, opada na podłogę. Wrzask.]
SARA: Niedobrze mi, nie mogę patrzeć na krew… [Odwraca zniesmaczona głowę, wciąż stojąc na krześle.]
[Znów dzwonek do drzwi.]
SARA: To ona? [Spogląda na Maxa z krzesła.]
MAX: Tak! To ona!!! Idź i ją przywitaj!
[Sara podchodzi do drzwi i zamaszyście je otwiera. W drzwiach stoi Dostawca pizzy. Młody chłopak w czapce z daszkiem. W zmarzniętych rękach trzyma pizzę. Żuje gumę.]
DOSTAWCA: 55 zł.
SARA: Proszę, niech pan wejdzie… Mąż płaci.
MAX: Mąż nic nie płaci! [Max krzyczy z podłogi kuchni.]
Dostawca zdezorientowany wchodzi niepewnie do mieszkania.
SARA: Mąż jest na podłodze.
DOSTAWCA: Proszę pani… Gdzie?
SARA: [poirytowana] No tam! Siedzi cały w szkle, za stołem. [Wygrzebuje z szuflady, pomiętą paczkę papierosów. Wkłada jednego do ust.] Mógłbyś? [Wymownie zwraca się do dostawcy.]
DOSTAWCA: Ja… nie palę.
SARA: Zabawne. Palić nie, bo to „fe”, a zdradzać żonę to już spoko! Ot, morale dzisiejszego mężczyzny!
MAX: Proszę jej nie słuchać.
SARA: Tak. Proszę mnie nie słuchać. [Sara znajduje zapałki, podpala papierosa.]
DOSTAWCA: Od kogo z państwa mogę przyjąć gotówkę?
MAX: Ode mnie. Chłopcze, nigdy nie bierz histeryczki za żonę. Podaj mi portfel. W kurtce, przy schodach.
[Dostawca kładzie pizzę na stole. Idzie zszokowany w stronę schodów.]
SARA: Histeryczka… [Zaciąga się papierosem.] Ja jestem histeryczką. No proszę.
MAX: Nie, nie. Z prawej strony [Max instruuje dostawcę, ignorując Sarę.]
[Dostawca wyjmuje mały portfel. Podaje Maxowi.]
MAX: 55? [Podaje chłopakowi pieniądze.]
DOSTAWCA: Tak, tak.
MAX: A chcesz zarobić drugie tyle?
DOSTAWCA: No jasne.
MAX: Idź, proszę, wzdłuż tego korytarza. Na końcu jest… Dobra… To będzie trochę trudniejsze, ale podwoję stawkę. Widzisz to? [Unosi zakrwawioną nogę do góry.]
DOSTAWCA: Niezły kawał szkła. Jak to się stało?
MAX: Żona chciała mnie zabić.
SARA: Nieprawda. [Zagląda do lodówki.] Mąż chciał być fakirem [Uśmiecha się do dostawcy, wyjmując wino.] Otworzysz?
DOSTAWCA: Ja…
MAX: On teraz mi pomaga! A Ty się czymś okryj! [Warczy na Sarę, odwraca się w stronę Dostawcy.] Potrzebuję apteczki. Jest w łazience, która jest zamknięta. Nie ma klucza…
SARA: [ignorując słowa Maxa] Też się napijesz? [Puszcza oczko Dostawcy. I już trzyma dwa kieliszki w ręku, wciąż czekając na otwarcie wina.]
MAX: Cisza! Teraz JA!
SARA: [do Dostawcy] Ja, ja, ja! Jest strasznie drażliwy.
DOSTAWCA: Proszę państwa, państwo chyba potrzebują zostać sami.
MAX I SARA: NIE!!!
MAX: Nie zostawiaj mnie z tą wariatką, póki nie opatrzysz mi nogi!
SARA: Nie zostawiaj mnie z tym bydlakiem, póki jestem trzeźwa!
MAX: Właśnie. W łazience jest apteczka, a nie ma klucza. Nie pytaj dlaczego. Pod schodami leży skrzynka. Wyjmij śrubokręt, rozkręć zamek. W górnej szafce jest apteczka. Po prostu mi to przynieś. Proszę.
DOSTAWCA: Ja mam zamówienia. Jestem potrzebny w pracy…
MAX: Ile masz za godzinę?
DOSTAWCA: [oburzony] Co?!
MAX: Ile ci płacą za godzinę?
DOSTAWCA: [niepewnie] Od kursu płacą.
MAX: Dobra. Krócej: 200 będzie okej? [Wyjmuje 200 zł z portfela i daje chłopakowi.]
SARA: Przepraszam… Czy teraz moja kolej? [Podaje wino dostawcy.]
DOSTAWCA: A pani ile płaci?
SARA: [z pogardą] Smarkacz.
DOSTAWCA: [wzruszając ramionami] Jestem przedsiębiorczy.
SARA: [z politowaniem] To totalnie niemęskie.
MAX: Tak? A co jest męskie, Saro?
SARA: [kokieteryjnie] Otworzysz mi wino, to ci powiem, Max…
[Max wyciąga rękę. Sara podaje mu wino, kieliszki i otwieracz. Dostawca znika pod schodami, szukając śrubokręta. Max otwiera wino. Nalewa do jednego kieliszka.]
SARA: Napij się ze mną. [Wskazuje na drugi kieliszek. Max nalewa wino dla siebie. Sara siada na stole.]
MAX: Ja naprawdę z nią nie sypiam.
SARA: Wiem.
MAX: To dlaczego to wszystko?
SARA: Jestem zazdrosna. Nie chcę, by ktoś tak do ciebie pisał. Ty byś chciał?
MAX: Nie… A ktoś tak do ciebie pisze?!
SARA: Nie.
MAX: Ale podrywałaś dostawcę.
SARA: Na złość tobie.
MAX: Wiem. Usiądź koło mnie.
SARA: Dupą w szkle?
MAX: Możesz usiąść tu. [Pokazuje na swoje uda.]
SARA: [Sara nie rusza się] Wiesz… Może to wszystko bez sensu.
MAX: Seks?
SARA: Na litość Boską… Max… Ty naprawdę wciąż masz jedno w głowie.
MAX: Szczerze mówiąc, to tak. Od miesiąca. Każdego dnia.
SARA: Szczerze mówiąc, to ja nie. Od miesiąca każdego dnia NIE.
MAX: A dziś chciałaś się kochać.
SARA: Tak myślałam… Ale chyba tak naprawdę to nie chciałam.
MAX: To czego ty chcesz?
SARA: Czego ja chcę… Żebyś był czuły, ale też odważny. Żebyś był o mnie szaleńczo zazdrosny, ale wyrozumiały. Żebyś nie oglądał się za innymi, ale też nie nadskakiwał mi za bardzo. Żebyś był stanowczy i ostry, ale też delikatny i romantyczny… Żebyś był odważny przede wszystkim. [po chwili] Czasem mi się zdaje, że ty… Że ty to za mało, Max.
[Max nic nie odpowiada. Pojawia się Dostawca.]
DOSTAWCA: Czy jest tu jakiś inny śrubokręt? Ten jest kompletnie do bani.
MAX: [do Dostawcy] Idź już.
DOSTAWCA: Ale nawet nie jestem w połowie!
MAX: [stanowczo] Wyjdź.
[Dostawca stoi skonsternowany.]
SARA: Nie słyszałeś, co mówi mąż? Wyjdź stąd.
DOSTAWCA: Nowobogaccy wariaci! [Trzaska drzwiami.]
MAX: Naprawdę tak czujesz?
SARA: Tak…
MAX: Dlatego nie chcesz się kochać?
SARA: Nie wiem… Jestem zablokowana. Na twój dotyk, nawet na swój własny… Max… [Oczy Sary zachodzą łzami.]
MAX: Kiedy to się stało? [Sara cicho płacze.] Kiedy to się stało?
SARA: A jak myślisz?
MAX: Czyli Ty… zmuszałaś się do… tej bliskości?
SARA: Nie. Po prostu… Nie czułam.. Nie jest jak kiedyś. Dlaczego? Max… Dlaczego nic nie zrobiłeś?
MAX: … Nie wiem.
SARA: [z nową energią, rozedrgana] Ale ja wiem. Jesteś tchórzem, Max. A ja nie chcę się pieprzyć z pieprzonym tchórzem!
Sara zeskakuje ze stołu, wychodzi, po chwili wraca z małą walizką.
SARA: Odchodzę, Max.
Sara wychodzi, Max zostaje.
Po chwili Sara wraca.
MAX: Wróciłaś?!
SARA: Przyniosłam Ci opatrunki.
Sara kładzie opatrunki przy Maxie. Wychodzi.
Miesiąc później…
SALON
Półmrok. Przestronny salon w mieszkaniu Sary i Maxa. W salonie duży telewizor, duże akwarium, jasna kanapa z wielkimi poduchami. Obok lampa, która jako jedyna daje słabe oświetlenie na kanapę. Obok niej ława. Na ławie telefon stacjonarny. Pod ławą jedna i pół butelki whisky. Piwo w szklanych butelkach. Duży zegar miarowo tyka w prawym rogu pomieszczenia. Na kanapie leży Max w dresie. W ciszy patrzy w sufit. Nagle dzwoni telefon stacjonarny. Max odbiera.
MAX: Halo?
[W słuchawce oddech.]
MAX: Halo?
[W słuchawce pochlipywanie.]
MAX: Sara? To ty?
GŁOS W SŁUCHAWCE: [zapłakany, kobiecy] Nie…
MAX: Nie?
GŁOS W SŁUCHAWCE: Nie.
MAX: Ach… Przepraszam, myślałem, że to moja żona. W jakiej sprawie pani dzwoni?
GŁOS W SŁUCHAWCE: Sprawdzam, czy pan żyje.
MAX: Naprawdę mówi pani, jak moja żona.
GŁOS W SŁUCHAWCE: Ale to nie ja.
[Połączenie przerwane. Max odkłada słuchawkę. Siada na kanapie. Nalewa sobie whisky. Znów dzwonek telefonu.]
MAX: Tak, słucham? [cisza po drugiej stronie] Czy to znowu pani?
GŁOS W SŁUCHAWCE: Tak, to ja.
MAX: Może pani coś dla mnie zrobić?
GŁOS W SŁUCHAWCE: Nie wiem.
MAX: Proszę powiedzieć mojej żonie, Sarze, że bardzo ją kocham.
GŁOS W SŁUCHAWCE: Niech pan wymyśli coś innego.
MAX: Co?
GŁOS W SŁUCHAWCE: Mogę jej przekazać, że jest wolna, że już jej pan nie chce.
MAX: Nie. Nie potrafię kłamać. Nawet cudzymi ustami.
GŁOS W SŁUCHAWCE: Pan nie potrafi kłamać?
MAX: Nie potrafię.
GŁOS W SŁUCHAWCE: Proszę pana… Każdy mężczyzna potrafi. Macie to we krwi!
MAX: Dobrze. Nie chcę. Nie chcę kłamać.
GŁOS W SŁUCHAWCE: Tak lepiej.
MAX: Pani jest tak uparta, jak moja żona.
GŁOS W SŁUCHAWCE: Ale to nie ja.
MAX: Tak, wiem.
GŁOS W SŁUCHAWCE: To co jej przekazać?
MAX: Nic… Poczekam, aż do mnie przyjdzie. Sam chcę jej wszystko powiedzieć.
GŁOS W SŁUCHAWCE: Ona nie przyjdzie.
MAX: Przyjdzie. Pani jej nie zna.
GŁOS W SŁUCHAWCE: Może to pan jej nie zna.
MAX: Mimo wszystko poczekam na nią. Do widzenia.
GŁOS W SŁUCHAWCE: Cóż… Do widzenia.
Wyciemnienie. Po czym lekkie rozjaśnienie. Max śpi na kanapie.
Półmrok. Max wierci się na kanapie przykryty cienkim kocem. Śpi niespokojnym snem. Słychać głosy Maxa i Sary ze snu Maxa:
MAX: Jak wyglądam?
SARA: [znudzona] Nie wiem… Niech zgadnę, co mam powiedzieć… Pewnie, jak jakiś amant starego kina?
MAX: [rozbawiony] Spójrz na ten wąsik.
SARA: Wciąż nic.
MAX: Leoncio z „Niewolnicy Isaury”…
SARA: Nie rozśmieszaj mnie. Leoncio był zawsze elegancki!
[Dzwonek do drzwi. Max budzi się wystraszony, zrzucając z siebie koc. Ociera krople potu z czoła. Znów dzwonek. Max otwiera drzwi. Oparta o futrynę stoi Sara. Wchodzi do mieszkania. Rozgląda się.]
MAX: Saro… Czy tobie podoba się Leoncio?
SARA: [poirytowana] Co?
MAX: Leôncio Almeida.
SARA: Podoba mi się. I co, nie wstydzę się tego!
MAX: Ja nigdy nie byłem elegancki…
SARA: Co to ma do rzeczy! Znów palisz?
MAX: Tak.
SARA: Śmierdzi tu. Nie wietrzysz?
MAX: Nie…
SARA: A śmieci? Pewnie wysypują się z kosza.
MAX: Tak.
SARA: Chciałabym jeszcze cię o coś obwinić, coś ci wytknąć. [Mówi coraz głośniej, zaczyna gestykulować.] Chciałabym cię uderzyć, wiesz? Budzisz we mnie agresję. Twoja potulność budzi moją agresję! Kocham cię i nienawidzę! [Sara zaczyna płakać, Max próbuje ją objąć.] Zostaw mnie!!! Chciałabym powyrywać sobie włosy z głowy. [Szarpie się za włosy u nasady.] Zapić się, zabić, zniszczyć! Ty myślisz, że to tylko słowa…
MAX: A nie są to tylko słowa, Saro?
SARA: Gdybym mogła używać TYLKO słów, powiedziałabym ci, że to wszystko już minęło, że nie boli, że nie pamiętam, ale nie! Nie minęło, Max. I boli! Może jestem histeryczką, dobrze, jestem. Ale ty jesteś tchórzem. [Max siada na oparciu kanapy.] Nic nie powiesz…
Długa cisza.
MAX: Kocham Cię. Jesteś miłością mojego życia. Wszystko, co robię, robię dla ciebie, żyję na emocjonalnej sinusoidzie dla ciebie, bo życie z tobą tak wygląda. Tak wybrałem. Przepraszam cię. Słyszysz?! Przepraszam cię! Powinienem zareagować. Czułem się słaby, śmieszny… Wiesz, co to oznacza dla faceta?
SARA: A co oznacza, jak mu szef obmacuje żonę?!
Patrzą na siebie. Cisza.
MAX: Byłem u niego.
SARA: Co?
MAX: Obroniłem cię. Pół roku za późno, ale obroniłem cię.
SARA: Max…
[Max patrzy w oczy Sary. Podchodzi do niej. Dotyka jej policzka. Patrzą na siebie.]
SARA: Kochaj się ze mną…
Blackout
MAX: Saro… nie umyłaś rąk…
KONIEC
Tekst jest częścią sztuki „Jak się kochamy w domu?”, która jest w obecnym repertuarze Mazowieckiego Teatru Muzycznego im. Jana Kiepury w Warszawie.
Klaudia Paź (1994) – pisarka, absolwentka scenariopisarstwa w szkole filmowej AMA FILM ACADEMY w Krakowie oraz półfinalistka Mazowieckiego Konkursu Scenariuszowego 2019 „Script Wars”.
Karolina Danek – urodziła się w 1991 roku w Krakowie. Absolwentka szkoły muzycznej I i II stopnia oraz Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Jest autorką projektu “Opowiem ci bajkę, jak Kot palił fajkę”. Za pomocą czarno-białych grafik opowiada codzienne zdarzenia dotyczące każdego z nas. Bohaterem ilustracji najczęściej jest Kot, jednak w toku toczącej się opowieści zdarza się, że narracje przejmie ktoś inny.