Piwne dziecko
Stasiek i jego koledzy, Mietek i Wiesiek, jak co dzień rechotali za budką z alkoholami i żłopali piwsko. Nie byli jeszcze starzy, nie byli już młodzi. Ostatnich śladów młodzieńczości na zmęczonych bezrobociem, niedogolonych twarzach bronił błysk w oku na myśl o – piwsku. Pędzili tak chwile przy trzeciej puszce, w porozciąganych koszulkach i nisko zapiętych szortach. Mietek wskazał paluchem na szorty Staśka i głośno zwrócił uwagę, że zapina je sobie pod tyłkiem, tak mu brzuch wystaje. Stasiek z godnością odpowiedział, że nie ma się z czego śmiać i wtedy się zaczęło: złapał się za wystający brzuch i głośno stęknął. Koledzy pomyśleli, że się wygłupia, ale gdy rzucił na ziemię puszkę z niedokończonym piwskiem, by złapać się drugą ręką za brzuch, pojęli, że faktycznie nie ma żartów. „Stasiek, co z tobą?! Dzwonić po karetkę?!”. Stasiek gwałtownie pokręcił głową i osunął się na ziemię. Stękał i jęczał z bólu, w końcu położył się na plecach.
– Słuchaj, on RODZI! – wykrzyknął Mietek.
Stasiek rozerwał szorty i rzeczywiście rozpoczął się poród. Przebiegł błyskawicznie – nim ktokolwiek zdążył się przyjrzeć i połapać, o co chodzi, brzuch Staśka zniknął, a na trawę potoczyło się dziecko.
Okurwom i japierdolom nie było końca. Mietek i Wiesiek dreptali w miejscu, machając rękami. Jak wytłumaczyć to nienaturalne zjawisko? Dziecko w dodatku nie było normalnym dzieckiem, tylko postacią zbudowaną z płynnej, złotawej substancji. To piwne dziecko! Tylko Stasiek zachował zimną krew. Pozbierał strzępy szortów i obrzucił kolegów spojrzeniem pełnym wyrzutu. „Stasiek, zostaw je i spierdalamy!” – rzucił Mietek, gdy Wiesiek już puścił się pędem w stronę przystanku. Jednak Stasiek, wziąwszy dziecko na ręce, zwyczajnie poszedł do domu. Gdy wszedł do mieszkania, jego matka siedziała w kuchni i obierała ziemniaki. Stanął w drzwiach i z przejęciem oznajmił: „Zostałaś babcią”. Matka, przypatrzywszy się wnukowi, pokiwała głową i zauważyła przytomnie:
– Opiekuj się nim, Stasiu, będzie z tym można pójść do telewizji.
Wnuczek okazał się wnuczką i rósł jak na drożdżach. Po kilku godzinach dziecko zaczęło już chodzić, zostawiając na wykładzinie mokre ślady. Wieczorem powiedziało pierwsze słowo: „browar”. A po kilku dniach było już miniaturową, młodą damą, mierzącą grubo ponad metr.
„To jakiś nowy gatunek” – mruknęła do siebie matka Staśka, wybierając numer do koleżanki, która miała kontakty w kolorowej prasie. Wieść rozniosła się prędko i niebawem mieszkanie Staśka zaczęła odwiedzać niezliczona ilość przybyszów. Pojawili się dziennikarze, filmowcy, celebryci – wszyscy chcieli oglądać cud natury. Przynosili zabawki w prezencie, ale piwna dziewczynka nie była nimi zainteresowana, wolała już kolczyki i lakiery do paznokci. „Ach te dzieciaki, tak szybko rosną” – pomyślało się Staśkowi, ale nie było mu do śmiechu. Przez ten cały spęd gości nie miał czasu, by pobyć z własnym dzieckiem sam na sam. Nie zdąży przekazać mu życiowej mądrości!
Po dwóch tygodniach piwna dziewczyna oświadczyła, że się wyprowadza. Dostała propozycję zagrania w reklamie piwa, ma zostać twarzą marki. Zamieszka w centrum, będzie odwiedzać Staśka, jeśli znajdzie czas. A na razie musi zająć się karierą, a tak w ogóle, to może na świecie jest więcej osób takich jak ona? Musi dowiedzieć się, kim naprawdę jest, odnaleźć siebie. Dziennikarze wyjechali, telewizja zwinęła kable, a Stasiek z matką znów zostali sami. Przynajmniej Mietek i Wiesiek wrócili.
Julia Jakub (ur. 1987) – pisze i tłumaczy. Absolwentka kierunku humanistycznego. Mieszka i pracuje w Warszawie.
Tomasz Grabowicz (ur. 1992) – uczeń Szkół Artystycznych ROE na kierunku grafika komputerowa, absolwent studiów filozoficznych. Wyraża się poprzez projektowanie mody miejskiej. Fan street artu oraz hip-hopu. Instagram: @zakazciszy.