Joanna Wróbel – cztery wiersze
czuły snajper
paląc wskazuje palcem miejsce
parkingowe gdzie spadł
miażdżąc samochód
ciężko jest spadać celnie
a zwłaszcza gdy ciemno
mieszka tu od kilku lat późną nocą
syk zapalniczki żarowej długo rezonuje
z białymi ścianami bloków
białe linie wyznaczają miejsca i leży jeden martwy ptak
jakby trawestował
od kiedy typ w czarnej bluzie rozwalił maczetą dzielące ich pleksi
pizzerię zamknięto i on się zamknął
mierzy wysoko ale
mieszka nisko
na wszelki wypadek
martwe białe kiepy dwa trupy trzy
licząc samochód
nie pamięta marki
może kiedyś odpuści to
żelbetowe pastwisko nieliczonych owiec
na razie
zdejmuje go sen
okaże
wszystko
kryte patyną utraty
i ja jak te suki kryte przedwcześnie
okaże się że
trywialnie –
podważenie granic pojęć
przebycie na drugą stronę i śnieg
jak w starych telewizorach
do szpitala zaniesiono umierającej ananasa
ale nie zabrano noża
ja też nie mam wyjścia
ale pierzchnę
połknę nóż na sprężynę nóż do papieru nóż do pizzy
but they are trapdoors
that you can’t come back from
drzwi
oszczane przez psy
energetyki
śmiali się na wyrost
natrętnie
wsadzając ją do tego szpitala dla czubków
jakby chcieli tym śmianiem
zgiąć puszki po napojach gazowanych
tam nic nie żyło wiosną stróż
kradł konwalie z pobliskich lasów państwowych
by ofiarować je bezzębnej kaśce w zamian za przejażdżkę
zdezelowanym rowerem jej biustu
nie da się zapomnieć
tam nikt nie przychodził
czasem ich śmiech tenisowa piłka
odbijał się od gór dzwon zabielał ciszę święta
echa brały się za ręce tańczyły
wokół pękniętej zelówki jej ciała
wracała w pościel po śladach śniła
pusty dymek z komiksu i miała prawo do jednego pytania
po drugiej stronie daleko na przystanku
młodzież piła energetyki
ramiona
zawsze są jacyś poeci i jacyś dentyści
jedni i drudzy bywają skurwysynami nigdy nie wiesz
na kogo trafisz weterynarzom
łatwiej jest zaufać
migawka matki: cielęta co płakały
jadąc na rzeź w przyczepie furgonetki
(co to furgonetka)
powiatowy lekarz weterynarii
wydawał werdykt i pieczątki in blanco
wyrwali mi ząb skurwysyny
zalecając lekturę rilkego i zimne
okłady z lodów w czasie ocieplenia
moje stosunki
z powiatowym lekarzem pozostają ciepłe wspólnie
łamiemy przepisy sanitarne
ramię w ramię ręka rękę myje
Joanna Wróbel (ur. 1994) – pewne rzeczy ukończyła, ale większości – nie. Za dnia łamie cudze teksty w studiu graficznym, pisze nocą. Od 2014 tworzy żarty rysunkowo-słowne jako pewien wróbel
(fb.com/pewienwrobelrysuje). Uczestniczka zajęć warsztatowych Pracowni realizowanych w ramach
festiwalu Biura Literackiego TransPort Literacki w Kołobrzegu (2022). Wyróżniona nagrodą publiczności w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Jacka Bierezina (2022). Publikowała w kwartalniku „KONTENT”, miesięczniku „Helikopter” i na przekrój.pl. Mieszka w Krakowie, stale ma kota.
Paulina Radoń – ilustratorka oraz graficzka mieszkająca w Krakowie. W swoich pracach najbardziej lubi eksplorować tematy baśniowe, nierzeczywiste, a także wywodzące się z kultury folkowej. Źródłem inspiracji są dla niej m.in. stare książki dla dzieci oraz filmy Tima Burtona. Instagram: @paulina_radon.