Jan Lubień – dramat

Ilustrowała: Maria Klefas

Jan Lubień – dramat

ALBATROS

DRAMAT W DWÓCH AKTACH

2019

WYSTĘPUJĄ:

KROLL

LAURA jego żona

JADWIGA ich dziesięcioletnia córka

ELŻBIETA dwudziestojednoletnia siostra LAURY

MATKA babcia JADWIGI

DWÓCH ŻOŁNIERZY

Polska po apogeum ocieplenia klimatu i światowej apokalipsie nuklearnej.

AKT PIERWSZY

SCENA PIERWSZA

Opuszczony, dwukondygnacyjny budynek zniszczonego ośrodka wypoczynkowego w nadmorskiej miejscowości, na polskim wybrzeżu. Nieopodal koszary wojskowe. Na parterze znajduje się zdewastowana kuchnia oraz jadalnia. Za szklanym przepierzeniem sprzęt kuchenny. Pod ścianami materace, przy każdym świece, zatknięte w butelkach. Pod zasłoniętymi oknami duży stół jadalny. Na środku stoi maszyna (może być z tektury) – w jej centralnej części kran, z boku plastikowe baniaki na wodę – do nich podłączone są rury wychodzące z pomieszczenia. Kroll na kolanach mocuje się z elementem maszyny. Obok stoi Jadwiga, w ręku trzyma klatkę z ptakiem.

KROLL
Podnosi się, ale nadal jest na kolanach
Jakie gówno.
JADWIGA
Tato, nie klnij.
KROLL
Kręci głową i wstaje
No, co za gówno.
JADWIGA
Głośniej i z żalem
Tato.
KROLL
Nie wiem, o co chodzi.
JADWIGA
Maszyna na wodę się zepsuła?
KROLL
Po co trzymasz tę klatkę? Postaw to na miejsce.
JADWIGA
To jest mój ptaszek.
KROLL
Zostaw tę klatkę, proszę cię.
JADWIGA
Nie.
KROLL
Rozkłada bezradnie ramiona
Idź, proszę, zawołaj mamę, niech tu przyjdzie.
JADWIGA
Wychodzi. Kroll z powrotem schyla się i zaczyna majstrować przy maszynie. Wchodzi Elżbieta
ELŻBIETA
Ziewając
Przydałaby się mi jakaś nowa książka. Można oszaleć w tym zamknięciu. A tak w ogóle skończył nam się ryż.
KROLL
Nie odwracając głowy od maszyny
Tak? A może chcesz jakiś film obejrzeć na HBO-GO albo iść na zakupy do galerii handlowej?
ELŻBIETA
Ożywiona
Zabrałbyś mnie?
KROLL
Podnosi wzrok i dłuższą chwilę patrzy na nią.
Nie może tak dalej być.
ELŻBIETA
Robi dwa kroki w jego kierunku
Nie jest ci dobrze ze mną wtedy?
Wchodzi Laura z Jadwigą, Elżbieta odwraca się i wychodzi.
LAURA
Wołałeś mnie?
JADWIGA
Trzymając klatkę w rękach
Tato, mama pozwoliła mi bawić się z ptaszkiem.
KROLL
Do Laury
Gdzie jest Matka?
JADWIGA
Babcia śpi.
LAURA
Dlaczego pytasz?
KROLL
Jadwisiu, teraz trzeba pójść i obudzić babcię. Poproś ją, żeby od razu tu przyszła.
Jadwiga wychodzi
LAURA
Co się dzieje?
KROLL
Ciekawe rzeczy.
Patrzy przez chwilę na maszynę, potem na Laurę
Wiesz, że tego albatrosa trzeba będzie zjeść i to pewnie już jutro. Pozwoliłaś jej, żeby zajmowała się tym ptakiem, więc powiedz jej też, że będziemy musieli go uśmiercić.
LAURA
Poza tobą i Elżbietą nikt tu mięsa nie je, więc sam się tym zajmij.
KROLL
Tak? Nie mów, że nie jesteś głodna? Poza tym odsalarka przestała działać. To jest problem.
LAURA
Jesteś wojskowym, nie możesz tego naprawić?
KROLL
Dezerterem, nie zapominaj.
LAURA
Co z tego? Wszystko przez ciebie. Mieliśmy przecież – potem – wyjechać za granicę. I co? Obiecałeś, zwlekałeś i przyszedł ten syf i bomby. Nic nie potrafisz załatwić do końca. Nie można na tobie w ogóle polegać.
KROLL
To nie jest dobry czas na taką dyskusję. Wiesz dobrze, jak kończą się takie rozmowy.
W oddali potężny huk jak od wybuchu. Laura i Kroll kucają, tynk sypie się z sufitu. Po chwili cisza
LAURA
Co to było?
KROLL
To pewnie z koszar.
Gaśnie światło
No świetnie. Jeszcze tego brakowało.
Do Laury
Zapal, proszę, świece, sprawdzę, co z prądem.
Kroll wychodzi. Wchodzą Matka z Jadwigą.
MATKA
Co to było?
LAURA
Zapala świece
Nie wiem, ale to chyba z koszar.
MATKA
Gdzie jest Kroll?
LAURA
Poszedł sprawdzić instalację elektryczną.
MATKA
Myślisz, że wojsko wyłączyło nam prąd?
LAURA
Jak mogli wyłączyć, skoro nie wiedzą, że tu jesteśmy? Zresztą, gdyby wiedzieli o nas, Kroll trafiłby do więzienia albo gorzej. Przynajmniej wie, jak nas podłączyć do ich elektryki.
JADWIGA
Mamusiu, czy tatuś pójdzie do więzienia?
LAURA
W końcu tam trafi – to pewne.
JADWIGA
Ale dlaczego? Ja nie chcę, aby tata poszedł do więzienia.
Wchodzi Elżbieta
ELŻBIETA
Co się stało? Dlaczego nie mamy światła? To przez ten huk?
Wchodzi Kroll
JADWIGA
Tatusiu, czy ty pójdziesz do więzienia?
KROLL
Kto ci tak powiedział?
JADWIGA
Mama powiedziała, że i tak tam pójdziesz. Dlaczego żołnierz idzie do więzienia? Nie rozumiem.
KROLL
Nie jestem już żołnierzem i nie pójdę do więzienia. Obiecuję ci.
Do wszystkich
Muszę wyjść na zewnątrz. Tutaj instalacja jest sprawna. Poza tym pompa od wody morskiej nie działa, w przepompowni jest po kostki wody morskiej i wiszą tam gołe kable. Lepiej tam nie wchodźcie. Poza tym chciałbym zapytać was wszystkich o coś.
JADWIGA
To znaczy, że nie pójdziesz do więzienia i naprawisz maszynę na wodę?
KROLL
Nie wiem.
JADWIGA
A mogę dać trochę wody morskiej mojemu ptaszkowi?
KROLL
Nie teraz.
ELŻBIETA
O boże, odsalarka nie działa.
MATKA
Do Krolla
Możesz to naprawić?
KROLL
Nawet jak podłączę z powrotem prąd, to wody pitnej nie będzie. Ktoś wykręcił deflegmator z odsalarki.
LAURA
Co takiego?
KROLL
To jest destylator, wystarczy go wykręcić. I ktoś to zrobił, ktoś z waszej czwórki.
ELŻBIETA
Ja się do tego sprzętu nie dotykam. To dla mnie jakiś kosmos, do dziś nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak deflegmator.
MATKA
To jakaś głupota. Spałam, aż mnie Jadwisia obudziła. Zresztą, podobnie jak Elżbieta, nie znam się na technice.
ELŻBIETA
Uśmiecha się
Mamo, tak źle ze mną nie jest. Potrafię podłączyć telefon do ładowarki.
LAURA
Do Krolla, który wpatruje się w nią od dłuższego czasu
Co tak patrzysz na mnie? Chyba żartujesz. Po co miałabym coś takiego robić? W co ty grasz? O co chodzi?
KROLL
O nic. Ktoś to po prostu zrobił.
LAURA
Może ty.
JADWIGA
Mamo, tata dziś siedział przy maszynie i ją naprawiał, więc dlaczego?
LAURA
Tata mógł mieć powody.
ELŻBIETA
Dla mnie ta maszyna jest teraz jakby ładniejsza.
KROLL
Zwariować można. Ale do tego nie dojdzie. Wcześniej padniemy z pragnienia.
Do Jadwigi
Jadwisiu, odstaw w końcu tę klatkę.
Do Laury
Idę sprawdzić na zewnątrz, co z prądem. Wy ustalcie, gdzie jest zguba i nie ruszajcie się stąd.
ELŻBIETA
Mogę iść z tobą?
KROLL
Po co? To nie jest bezpieczne. Zostań i porozmawiajcie ze sobą.
Wychodzi
MATKA
To jakaś dziecinada. Co to wszystko znaczy? Wierzyć mi się nie chce.
ELŻBIETA
Jesteś filozofką, wymyśl coś.
LAURA
To jest jakiś absurd. Żyję z tym człowiekiem w jakimś piekle. A było tak dobrze, mieliśmy wyjechać do Skandynawii. Co za nieudacznik.
MATKA
Myślisz, że to on zrobił? Tylko, po co?
JADWIGA
Mamo, kim jest nieudacznik?
LAURA
To twój…
Pauza
Jadwisiu, czy ty przypadkiem nie bawiłaś się przy tej maszynie?
JADWIGA
Nie, ja mam swojego ptaszka.
Podnosi klatkę z ziemi i zaczyna spacerować. Mówi szeptem, zaglądając do jej środka
MATKA
Do Laury
Może to nieudacznik, ale dzięki niemu żyjemy jeszcze. To on wymontował odsalarkę z jachtu i to on znalazł to miejsce. Mam do niego żal, że nie wyjechaliście w porę, ale to w końcu twój mąż i ojciec Jadwisi. Zresztą zawsze ci mówiłam, że powinnaś wyjść za jakiegoś naukowca lub artystę – przynajmniej byście się rozumieli.
LAURA
Do Elżbiety
Gdzie jest Jadwisia?
ELŻBIETA
Była tu jeszcze przed chwilą.
LAURA
Weź latarkę i przyprowadź ją – muszę z nią porozmawiać.
Elżbieta wychodzi. Laura do Matki
To nie jest jego córka.
MATKA
Co? A czyja?
LAURA
Krolla brata. Gdy Kroll był jeszcze na służbie. Myślisz, że skąd mielibyśmy pieniądze na wyjazd? To jego brat wszystko organizował. On miał pieniądze, stać go było na wszystko, to kapitalista. Ta odsalarka jest przecież z jego jachtu. Gdyby nie jego śmierć, nie siedzielibyśmy w tej norze, tylko gdzieś na północy Szwecji. Co ja miałam zrobić? Kochałam ich obu, ale to z Krolla bratem wiązałam przyszłość i zobacz, gdzie utknęłam?
MATKA
Rozumiem, że Kroll nic o tym nie wie?
LAURA
A jak myślisz? Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, to Kroll był na misji, a jego brat…
Pauza
On tak potrafił zadbać o mnie… a potem ten wypadek…
Przykłada dłonie do twarzy
MATKA
Pieniądze to przekleństwo tego świata. To, co mamy tam na zewnątrz, to rezultat działań takich ludzi jak Krolla brat. Mieć więcej, więcej i więcej.
LAURA
Ale jak? Jak mamy przeżyć bez wody w tym upale i pyle z radiacji? Jedzenie też się skończyło. Trzeba będzie iść prosić o pomoc wojsko.
MATKA
A Kroll? On ma do nich pójść? To dla niego śmierć.
Zapala się światło elektryczne, po chwili stłumiony huk i znów gaśnie, w oddali słychać krzyk Elżbiety. Wbiega Elżbieta
ELŻBIETA
Jadwisia. Leży w wodzie i się nie rusza.
Wszyscy wybiegają ze sceny

AKT DRUGI

SCENA PIERWSZA

Ta sama sceneria. Kroll, Laura, Elżbieta i Matka siedzą na podłodze. Jest normalne oświetlenie elektryczne. Obok stoi bezużyteczna odsalarka. Wszyscy pusto wpatrzeni w podłogę.

ELŻBIETA
Ile człowiek może wytrzymać bez wody?
KROLL
Trzy minuty bez tlenu, trzy dni bez wody i trzy tygodnie bez jedzenia.
LAURA
Do Krolla
Trzeba iść do koszarów. Przecież nie muszą wiedzieć, że ty tutaj jesteś. Matka może pójść.
KROLL
Wykluczone. Z chwilą, kiedy ją zobaczą, to miejsce będzie odkryte. Od razu zjawią się tu. To pewne. Trzeba uruchomić odsalarkę: kto wziął deflegmator?
LAURA
Powinieneś jednak tam pójść, choćby z uwagi na Jadwisię.
KROLL
Wciąż uważasz, że to była moja wina? Byłaś tutaj. Ty powinnaś była ją pilnować. Biedne moje dziecko.
LAURA
To wszystko twoja wina. Twoja. A Jadwiga nie była twoją…
MATKA
Przerywa
Dosyć. Ela, grzebałaś przy odsalarce?
ELŻBIETA
Nie. Ale jestem w ciąży.
LAURA
Do Elżbiety
Z duchem świętym chyba. Mogłabyś nic nie mówić, do pewnych spraw trzeba dorosnąć. Jesteś nadal taka infantylna.
ELŻBIETA
Okres spóźnia mi się już drugi miesiąc.
MATKA
Przecież jesteśmy tu od trzech miesięcy.
LAURA
Do Elżbiety
To niemożliwe… ty?
Światło gaśnie, zapala się, znów gaśnie. Gdy się zapala, spod maszyny zaczyna wydobywać się mgła. Zza maszyny wyłania się Jadwiga, cała w bieli, zaczyna unosić się kilka centymetrów na podłogą. Zaczyna otaczać ją mgła. Szarość. W ręku trzyma jakiś przedmiot. Tuż nad jej głową krąży Albatros.
JADWIGA
Tatusiu, nie złość się na mnie. Poszłam tam, żeby ptaszek poczuł wodę morską. Mam coś dla ciebie. Proszę.
Wyciąga przed siebie ramię. W dłoni trzyma deflegmator.
KROLL
Ty to zabrałaś?
JADWIGA
Nie. Znalazłam go na stanowisku archeologicznym eksplorującym podświadomość.
KROLL
Co tam widziałaś?
JADWIGA
Bogini Antynomia starła się w piach świata, przegnała złudzenia i uruchomiła sny. Przerażone dziecko wolności utkane z ptasiego pióra ucieka przed demonem rozgrzeszenia. Niewielka część pustych aglomeracji wdzierała się w kształt przestrzeni. Krzyk i ból stawały się strawą w misce szczęśliwości. Wszystko, co do mnie docierało, to czerwień i okrągła żółcień. Gdzie tylko spojrzałam, zjawiały się bezdenne wiadra rozpusty na ołtarzu ponagleń. Gdzie horyzont, tam azbest, w którym zamknięte jest płonące z miłości, bezkształtne serce. Co miałam zrobić? Stałam po kostki w piachu, a morze wdzierało się w szczeliny nadświadomości. Było przyjemnie, ciepło i ciasno w napięciu wzmożonym do kresu wytrzymałości uwagi. Wielki i płaski pejzaż przestrzeni metafizycznych oraz drabina, melon i dwa czarne talary. Było przepięknie i bez rozrachunku w kontemplacji estetyki skali barw. Widzisz to, tatusiu?
KROLL
Nic z tego nie widzę. Natomiast objawiają mi się dwie panny. Nierząd ma piękną sukienkę, w której błyszczą czarne od smoły źrenice – patrzą się w osłupieniu na pannę Cnotę, która chowa się pod kloszem zwątpienia i burżuazyjnych wrażeń wyobcowanych. Kiedy zmienią się miejscami i czy w ogóle potrafią zabrać się na drugą stronę? Panna w sukience rozgląda się i szuka, przenika spojrzenia gasnące każdego wieczoru, pod naporem mistycznego zachwytu. Panna spod klosza mruży oczy i przeciera czoło, mokre od suchych wyobrażeń, które nigdy nie zmienią jej elipsy. To właściwie ma moc przekazu filmu nieskończoności. W końcu potrafią się wziąć obie za ręce i idą pośród łąk tłustych w zieloną Kasandrę. Opowiadają siebie historie, w które nie wierzą. „Dlaczego miłość ma barwę błękitną, a zdrada żółtą?” – pyta panna w sukience. „Bo nie potrafi odnaleźć zgubionych kluczy do bram płytkiego oceanu szczęścia” – odpowiada druga. Elżbieto, którą jesteś panną? Potrafisz namalować jedną z nich?
ELŻBIETA
Nie potrafię. Umiem tylko uobecnić kobietę i mężczyznę. Nie chce być to gdzieś na przełęczy, pomiędzy koronami przebiegłości odwleczonej a cukierkiem w sreberku z różowego światła. To jest obiekt, który przemierza szlaki tego, co dla bycia jednym jest kwintesencją bycia szkłem – drugim, czyli tylko lekkim mokradłem, utulonym w psią mgłę. Gdzie znajduje się swoje szczęście? Tam, gdzie pręży się tkanka, która rozchyla rękawy, a tym, co ma w sobie tylko aromat i biel kontrastów galaktycznych. To jest urokliwe, bezpieczne, piękne, a gdy złe, groźne i rozwarstwione normatywnie. Jaki jest ból ontologiczny, który przejawia się w menstruacyjnych sercach i upokorzonych duszach? To nie wie i nie chce wiedzieć. Ja nie chcę tego zrozumieć, ale Matka może chce?
MATKA
Nie. Opowiem o władzy i niewolnictwie – odobrazuję je sobie. O królu i zakutym w kajdany. O królowej i związanej powrozem. Oczywiście, córko. Tylko gdzie znajduje się demarkacja zrozumianego od niespostrzeżonego. Biada. Gorycz człowieka zamkniętego w kwasoodpornej etnologicznej szafie. Kajdany z ołowianych matryc produkujących monety, tkwią na nadgarstkach buławy. Ślepy, choć oczy otwarte i widzące, aby nie utracić przywilejów kłamstwa i stosów obłudy. Powieki na zapałkach niewoli. Ona tnie drogą przez doliny nieświadomej przecznicy zdarzeń. Czerwone nadgarstki życia przenikają wizje dobrobytu szkła i porcelany z fałszywym kobaltem. Powietrze ma zapach zupy przyprawionej liberation. Piękno życia ma ekran przyciemniony kompensacją męki berła i rozjaśniony marzeniami o koniczynie zjadanej przez fenomenologicznego byka.
JADWIGA
Babciu, weźmiesz to?
Podaje jej deflegmator
MATKA
Bierze go do rąk i podchodzi do maszyny. Wkręca część w maszynę, która zaczyna wrzeć i kotłować się. Pojawia się jonizująca łuna. Wielokolorowe halo rozjaśnia całe pomieszczenie. W tle muzyka zespołu Kult ”Śmierć poety”. Do Krolla
Kroll, to działa! Widzisz?
KROLL
Tak, ale oni już idą po mnie. Słyszycie?
Wchodzą dwaj żołnierze. Ustawiają się w szeregu. Przed nimi staje Kroll i podnosi ręce do góry. Krzyczy
Niech płonie ogień wolności
Żołnierze podnoszą broń, celują w pierś Krolla
JADWIGA
Spogląda w górę na krążącego albatrosa, wyciąga do niego ramię, które następnie pręży i palcem wskazującym kieruje na żołnierzy
Wszyscy położymy głowy za przewodniczącego.
Padają strzały.

KURTYNA.

Jan Lubień (ur. w 1976r. w Warszawie) – twórca, uczestnik warsztatów literackich i dramaturgicznych w IBL PAN, teatralnych i aktorskich w Akademii Sztuki i Kultury oraz działań Pedagogiki Teatru przy IKP UW. Organizator i współtwórca wystaw malarstwa współczesnego. Pasjonuje się historią sztuki oraz teatrem, które próbuje pożenić z żeglarstwem i rebelią klimatyczną.

Maria Klefas – jest studentką psychologii na UKSW. W wolnym czasie pomiędzy studiami a pracą – jeździ na desce, czyta książki, robi kolaże lub zwiedza architekturę brutalistyczną. Stara się jak najbardziej rozwijać swoje pasje i próbować sił w nowych obszarach. Kolaże zaczęła robić analogowo, jednak z nadmiaru ścinek w domu, przeniosła się na digital. Gdy ma wolny wieczór próbuje coś sklejać i cieszyć oko. Lubi, gdy inni również mogą z tego korzystać, dlatego zaprasza do oglądania.