Jakub Wiśniewski – wywiad

Ilustrowała: Maja Grotowska

Jakub Wiśniewski – wywiad 

Wywiad z Jakubem Wiśniewskim wokół jego najnowszej powieści Robak (Wydawnictwo Filtry, 2022), której patronował „Tlen Literacki”.

Twoja najnowsza powieść w pewnym sensie dotyka tematu uniwersalnego, aktualizuje pytanie, które stawiało już wielu pisarzy – „unde malum”?. Czy Twoją (wahamy się przed użyciem tego słowa, ale spróbujemy) ambicją było odpowiedzenie na to pytanie? Oczywiście w tym „wycinku” historii zła, który przedstawiasz.

Pisząc Robaka, w ogóle nie postrzegałem go w takich kategoriach. Tak naprawdę blurb, który nakierowuje na „unde malum” był dla mnie ciekawym zaskoczeniem.

„Unde malum” to skrót od „Si Deus est, unde malum?”. Jeśli wykreślamy z równania Boga (a w świecie Robaka nie ma Boga), na pytanie „skąd zło?” odpowiedź jest jasna (i to jest po prostu Nietzsche): to my wymyślamy sobie, co jest złem. A wymyślenie sobie, że złem jest coś, o pochodzeniu czego nie mamy pojęcia, wydaje się… kiepską podstawą do budowania cywilizacji? Nie wiem.

Tak czy siak, „unde malum” jest skrótem myślowym, pod którym kryje się problem teologiczny, nie etyczny – a teologii w Robaku raczej próżno szukać, wręcz zależało mi na tym, żeby się tam nie wkradła, żeby nie sprowadzać całej rozkminy o męskiej seksualności na jakieś metafizyczne tory.

Nie jestem jednak ani teologiem, ani filozofem, bardzo więc możliwe, że plotę farmazony. Poza tym zawsze podkreślam, że to czytelnik, nie autor, nadaje tekstowi sens – zatem takie „undemalumowe” odczytanie powieści traktuję na równi z moim (jako że też jestem czytelnikiem Robaka uprawnionym do własnej opinii).

Natomiast sam fakt, że ktoś odczytuje moją książkę w kategoriach obiektywnego „zła”, pokazuje moim zdaniem dwie ciekawe rzeczy: jak łatwo subiektywne osądy moralne przekuwamy w rzekomo obiektywne rozważania o naturze rzeczywistości (które tak często są rozważaniami o nas samych i tworach naszej wyobraźni) i jak ciężko przychodzi nam wyjście poza strefę komfortu własnych, latami ukuwanych, bronionych i szerzonych poglądów (na przykład takich, że kultura przesiąknięta technologią i pornografią to super pomysł, a jakakolwiek jej krytyka jest zaściankowym szaleństwem).

Robak, przez swoje uzależnienie od pornografii, jest pokazany, przynajmniej ja tak go odebrałam, jako produkt naszych czasów. Sądzisz, że gdyby przemysł porno nie był tak agresywny w swojej internetowej ekspansji albo gdyby został objęty unormowanymi prawnie restrykcjami, takich postaci mogłoby być w rzeczywistości mniej?

Nie wiem. Wiem za to, że mało kto się nad tym zastanawia. A nie jest dobrze, kiedy ludzie przestają myśleć. Kiedy wydaje im się, że coś jest oczywiste. Tak mi się wydaje.

Twoi bohaterowie, zarówno Robak, jak i Onan, wielokrotnie „mówią literaturą” – głównie pisaną przez mężczyzn. Często z ich wypowiedzi przebija pewne kulturowe obeznanie. Zastanawia nas, czy to celowy zabieg? Pytamy głównie dlatego, że w scenie, gdy Robak przychodzi do mieszkania Rut, patrzy na książki. Widzi tam nazwiska Virginii Woolf czy Simone de Beauvoire, które nic mu nie mówią.

Po części tak. Na jakimś podstawowym poziomie ma to sens: Robak czy Onan czytają co innego niż Rut.

Natomiast ja, kiedy piszę, wychodzę od formy. Zaczynam od języka, rytmu, brzmienia. Ciężko przychodzi mi tworzenie postaci, które w ogóle nie odnoszą się do literatury, bo sam myślę literaturą. A jako artysta nie lubię przedkładać tak nudnych rzeczy jak spójność postaci czy chwytliwość melodii nad swobodę moich myśli. Oczywiście, czasami to robię (inaczej nie dałoby się moich rzeczy czytać czy słuchać), ale czasami nie – i stąd nawiązania do literatury są spontaniczne. I to do nich, do języka i rytmu, dopasowuję postaci – nie na odwrót.

Zarówno w Twojej pierwszej, jak i drugiej książce, część Twoich bohaterów nosi biblijne imiona. Jednocześnie wskazujesz, że w Robaku nie ma Boga. Ciekawi nas, jaką funkcję pełnią te imiona. W Robaku również często nawiązujesz do św. Pawła. Tak samo – jaka jest tego funkcja?

Ja chyba po prostu lubię Biblię. Lubię biblijny język, biblijnych bohaterów i ich biblijne perypetie. Oczywiście Zeitgeist naszej epoki (przynajmniej w Polsce) każe nam Biblię albo drzeć na scenie albo całować przy ołtarzu, a polaryzacja, bańki informacyjne i plemienność światopoglądowa jeszcze bardziej to nakręca. Ale chyba mam to gdzieś. Biblia to językowa, kulturowa, poetycka kopalnia – podobnie jak Koran, Zohar czy inne, dostępne przecież na wyciągnięcie ręki, teksty. Omijanie ich szerokim łukiem tylko dlatego, że mierzi nas związana z nimi instytucja czy religia, to skazywanie się na kulturowy analfabetyzm. O ile dobrze pamiętam, w Robaku Paweł najczęściej pojawia się w kontekście tzw. „Hymnu o miłości”, co wprowadza kontrast między dwoma skrajnie różnymi zjawiskami ukrytymi pod słowem „miłość”. Służy również za krzywe zwierciadło, w którym przegląda się Robak, a w przypadku osób, które rozpoznają nawiązanie intertekstualne (bo, na przykład, zostały wychowane na Biblii albo same są religiijne, albo po prostu dużo czytają), może być potężnym, rozbijającym pewne tabu środkiem przekazu.

Ile powstawał Robak? Chodzi nam zarówno o proces samego pisania, jak i wstępnego przygotowania, research… I czy zetknięcie z tego typu treściami było dla Ciebie trudne?

Jeśli wierzyć moim notatkom – piętnaście miesięcy. Nie było żadnego okresu przygotowawczego, korzystałem jedynie z notatek i pomysłów nagromadzonych przez poprzednie lata. Poza sprawami absolutnie podstawowymi, research zdecydowanie nie był moim priorytetem. Najważniejsza jest dla mnie konsultacja z samym sobą. Jako czytelnik szukam prozy, w której czuć krew. Chcę poczuć, że twórca wypruwa sobie flaki, żeby wyrazić siebie, zamiast próbować jak najlepiej dopasować się do moich oczekiwań – wtedy wiem, że nie marnuje mojego czasu. Po co czytać o czymś, co można zobaczyć?

W wywiadach z Tobą i w recenzjach Robaka często wspomina się o incelach – że to o nich jest Twoja ksiażka. Mamy wrażenie, że zachodzi tu pewne przemieszczenie. Czy rzeczywiście chciałeś napisać książkę o incelach? Czy tak postrzegasz swoich bohaterów?

Nie. Termin „incel” pojawia się jedynie w opisach powieści pochodzących od wydawcy (stąd też zaczął przenikać do recenzji etc.), na co przystałem, bo nie mam nic przeciwko takiemu odczytaniu Robaka. Natomiast z mojej perspektywy Robak to książka o jednostce, nie o przedstawicielu jakiejkolwiek grupy społecznej. No ale tak już mamy, że cechy postaci fikcyjnych generalizujemy niemal automatycznie. Swoją drogą, to chyba pokazuje, jak bardzo spragnieni jesteśmy prostych diagnoz i łatwej w odbiorze taksonomii problemów społecznych. Być może tak kończy się branie hipotezy Sapira-Whorfa na serio: nazwijmy jakieś nieznane zjawisko, wymyślmy nowe słowo, nowy termin, a wzbudzimy w sobie przekonanie, że rozumiemy jakiś wycinek rzeczywistości. Ja wyznaję pogląd zgoła odmienny: język niewiele ma wspólnego ze światem rzeczywistym, a na pewno nie wtedy, kiedy w jednym, krótkim słowie próbuje zamknąć całą rzekę nieskończenie różnych, indywidualnych ludzkich nieszczęść. Dlatego w moim przekonaniu Robak to nie książka o incelach, ale o Robaku.

Natomiast to, co ktoś z mojego tekstu wyciągnie – to już jego sprawa. Cieszy mnie mnogość interpretacji i odczytań książki, również ta „incelowska”.

Jakub Wiśniewski – urodzony w 1990 r. muzyk, tekściarz, prozaik. Z wykształcenia filolog angielski i przekładoznawca, z zawodu technical writer. Wokalista, gitarzysta i autor piosenek postfolkowego duetu Kirszenbaum. Dwukrotny laureat pracowni „Pierwsza książka prozą” Biura Literackiego, w wyniku czego w styczniu 2022 r. ukazała się jego pierwsza powieść „Myja” (Biuro Literackie, 2022).

Maia Grotowska – graficzka. w dni powszednie łamie magazyn wnętrzarski. w czasie wolnym mizia pieski, czasem rysuje.