Jakub Sęczyk – cztery wiersze
śnił się pochód
Nie ma chleba Marksa i Engelsa
Konrad Góra
Grodzką, od Uniwersytetu, do sal obsługi w Rynku,
idziemy w wielki, cichy ogień, niech będzie z nami,
w dymie od Żeromskiego po Skwer Skaczącej Gwiazdy,
idziemy w wielką, cichą wodę, niech będzie z nami,
z sal przy Irysowej nad ranem aż na Różankę,
idziemy w wielki, cichy ogień, niech będzie z nami,
w dymie, od Barki Tumskiej przez Bulwar Kaczyńskich,
idziemy w wielką, cichą wodę, niech będzie z nami,
z piwnic pod Dworem Polskim, Błękitnym Słońcem,
idziemy w wielki, cichy ogień, niech będzie z nami,
śpi już Biskupin, całe Bielany, willowa Krzyków,
idziemy w wielką, cichą wodę, niech będzie z nami,
naprzeciw siebie, z dwóch końców Warszawskich,
idziemy w wielki, cichy ogień, on zostanie z nami.
czterobrygadówka
Kiedy płonęły lasy Australii i Amazonii,
odkurzałem sale hotelu Novotel,
odkurzałem, wynosiłem krzesła.
Kiedy pisaliście nocami wiersze,
pakowałem obrusy do jutowych worków.
Myślałem o wilgotnym lesie,
w którym wolno rośnie.
Sen, który przyśnił mi się w autobusie linii 132
Nasza podróż była zwykłym snem
Bohdan Zadura
I nagle wszystkie ekspresy ciśnieniowe są cicho, najciszej,
a każdy mruga zapraszająco z drugiego, odległego końca sali,
i w końcu wiesz, po latach błędów, że kij to tylko dwa końce,
a ten, który wyznaczył cię do odpowiedzi, wskazuje północ,
gdy kurs salsy w prowincjonalnym domu kultury przerwano
nagle, wszyscy wstrzymali oddech (bo jeden jest oddech,
podnosi wiele ust i wielu ustom odbiera), patrzyli, jak wiersz
gubi krok, okręca się wokół osi miotły (bo ktoś to jednak
musi wszystko posprzątać, sprząta się zaś nad ranem, wcześniej
przed pracą też, żeby mieć dobry rozpęd), a potem staje
i nie mogą nadziwić się, że wiersz gubi oddech, opuszcza sale,
pruje tak na końcach, że nie wytrzymujesz i zaklejasz w końcu
dziurę w drzwiach, przez którą patrzy na was obudzony woźny:
Gumą Turbo, Kaczorem Donaldem lub Owocową Mambą.
czterobrygadówka #2
Kiedy w barach Hanau padły pierwsze strzały,
poprosiłaś mnie o czystą. Teraz, kiedy już wiem, patrzę,
jak podnosisz szkło do ust. Zgrzytam zębami na każdej
z niepotrzebnych, gorzkich nazw: Rob Roy, Sazerac,
Manhattan, Old Fashioned, Planter’s Punch, Aviation,
Clover Club, Sidecar, Dark and Stormy, Vesper Martini,
Yellow Bird, Tom Collins, Grasshopper, Alexander,
Daiquiri, Boulevardier, Hemingway Special, Bramble,
Penicilin, Corpse Reviver, Golden Dream.
wszystkie wiersze, poza pierwszym, zostały opublikowane w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2019, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020.
Jakub Sęczyk – urodzony w 1993 roku. Teksty poetyckie i krytyczne publikował m.in. w „Odrze”, „Kontencie”, „Nowym Napisie”, „Stonerze Polskim”, „Wizjach” i „Drobiazgach”. Laureat 14. edycji Połowu. Mieszka we Wrocławiu.
Natasza Kornobis (ur. 1998) – studentka communication design. Uwielbia świadome doświadczanie świata. Intryguje ją człowiek i natura. W wolnym czasie śpiewa, gra na ukulele, tańczy i maluje. Pełna skrajnych emocji. Fascynuje ją film, muzyka i malarstwo. W nocy w środku lasu, przy blasku księżyca czuje się jak ryba w wodzie. Instagram: @moonllady_