
Błażej Tomaszewski – pięć wierszy
splot palców
wzrok usypia czujność więc zamykam oczy
porastam nagrobkami przy tym co zostało
i z ciebie i ze mnie
spadkodawczyni
nie ma już pyłu
wymię ojca po gruzach synagogi
ducha nie było nigdy święto pasji nieistotności
gwiazda królów jątrzy oblazłe mchem serca
chyba coś ci obiecałam kiedy jeszcze byłaś wyspą
zawiodłam wszystko i zniszczyłam
oto hostia z mojej błony dziewiczej wyrwana transseksualistce
a z drzewa wciąż lecą ciernie
szyny
stukot czy stupor ruchomych drzew obrazów w okularze
obrazów fangora ich uporu stali spod maszyn spod maski
spod warstw
stacje gwizdy ludzie jak spod bata jak batutą rozedrgani przez grafika
wektory przez okno świat rastrowy twardych pikseli znad trzasku żarówek
regio ic ic regio in regio doloroso
dokąd tak pędzisz dokąd tak gnasz dziewczynko?
pluton nigdy nie będzie już planetą
po seksie opowiadasz mi o astrofizyce że wszechświat się rozszerza
(choć mój się kurczy do rozmiaru ziarna kawy którą mi zaparzyłeś)
patrzysz jak plączę się w splątanych włosach i masuję twój tors
perorujesz o samotności plutona bo nigdy nie będzie już planetą
nudzę się
każesz mi spojrzeć przez teleskop i znaleźć plutoniczny lęk
nagle rozwarstwiam się wciągnięta przez mętny okular
teraz ja będę kosmosem powstałym bez przyczyny
cumulusy ślimaczą się po niebie
rozgniatam się rozwałkowuję zwiększam objętość rozszerzam
połknij mnie swoim teleskopem zamknij alchemią w kolbie
pozwól mi wyrosnąć jak człowieczek z niemieckich dramatów
aż powstanę jako ja
po seksie opowiadasz mi że krzywizna pierścieni saturna
rzucasz kłak rozważań o istocie wszechświata
w kosmosie jestem plutonem
barok
zgodnie z obietnicą proroka czuję pieczenie w kroku
po roku walki ze sobą o siebie na pustyni skóry w spiekocie wieku
spędzam beztlenne noce w komorze zmysłowej zachłanności
i ta zwierzęca woń
piżmowa zapowiedź końca
welon z pięści i wyłom w sercu – przyjaciele spod celi
opowiadam im o czasach kiedy życie było spadkiem
her hans żuje mnie jak słowa niemieckiej przysięgi
wita
a może by tak umrzeć na krzyżu
przeżegnać się patrząc w cztery strony świata i umrzeć za polskę i
ciebie i siebie ziarna w chlebie chmury na niebie i krety w glebie?
krwawić z krocza i boku i skroni i czoła i z oczu
dać się dziobać krukom i wronom i orłom i sępom
a może by tak umrzeć za pamięć na pamięć i z niepamięci
zostać chrystusem bez płci płcią bez ciała i tylko krwawić
zamienić się w mięso nasączone posoką i broczyć i broczyć
a może by tak umierać każdego dnia za pięści i słowa za ślinę i zęby
za głowę i sowę która wylatuje za późno i nie wraca do gniazda
Błażej Tomaszewski – rocznik 1993, pisywał tu i ówdzie. Mieszka w Toruniu.
Oliwia Lisek – ilustrator, nigdy nie uczęszczała do szkoły artystycznej. Tworzy ilustracje cyfrowo jak i na papierze. Interesuje się naturą, parapsychologią i sztukami walk. Uwielbia czytać, tworzyć i rozwijać swoje umiejętności. Instagram: @vialiart