
Antonina M. Tosiek – trzy wiersze
splot
szła chyba zima bo pod światło
w powietrzu jakby tysiąc nitek
maleńkich bawełnianych tkanek
od rwania prześcieradeł
i one się w płuca supłały
tobie opowiem ty może poczujesz
jak to dziwnie kiedy taka nitka
z ciałem się staje jednością
scalona aż boli pod żebrami
przy oddychaniu szczypie
tak patrzyła
kokietka
jakby dla synów sąsiadów rwała
albo dni gorących kiedy kanki słychać
jak blaszkami trzaskają mleka puste
jesteś kobietą mówię jej
powinnaś wiedzieć
a ona w tej twarzy zbrązowiałej
przecież nie od słońca a od żalu chyba
patrzy nie na mnie olejna i obca
ja jestem święto
nakazałam jej
ja jestem święto
brigitte i elfride
amatorkom
jest cała planeta domów z pruskim murem
stojących pokornie bo im nakazali stać
cudze ręce ceglane ciała obstukują bo wilgoć
to proszę sobie zapamiętać najgorsza zaraza dla domu
zaraz obok bomb i rdzawych niewypałów
u nas gdyby w oknie małego pokoju stanąć
kamieniem dorzucisz nawet bez wysiłku
grobki bo nie groby przecież nikt by o nich
jak o swoich nie powiedział trawą porastały
pokruszone omszałe ale iść obok nadal strach
każdy miał własne umarłe imię ja brigitte
ty jeszcze piękniej ale mówiłeś że tak stąd blisko
do mojego okna że mnie kiedyś martwe niemce
z łóżka za łydki wyciągną i w grobki zabiorą
ludzie zza mostu tam krowy pasali
co się dziwicie przecież wiecie jak było
kiedyś latem jacyś obcy przyjechali
i rwali tę trawę gołymi rękami
niedaleko szosy położyli
najpiękniejsze jakie widziałam piwonie
tak blisko że jakby ta krowa chciała to by sięgnęła
i odjechali mijając po trzy cztery osoby w oknach
nasi kary umarłych bali się bardziej niż diabłów
więc krowy z trawy nie spędzali przez trzy dni
czwartej nocy słyszałam muczenie ustało
ale nie spojrzałam ze strachu że to brigitte
gospodarzom głodną jałówkę prowadzi
kolekcjonerzy
to wydarzyło się razem z końcem świata
poboczny nurt historii
biochemiczne odpadki po systemie do rzek
nowy podział granic losowano tak:
pani marszałkowa zawiązuje mężowi
beżowe rajstopki na oczach
a on się kręci i kręci aż nie trafi nosem
w rozkład jazdy pekaesów
rajstopki się zsuwają
jakiś dzieciak mieszkający przy wylotówce
na pofolwarczne chlewy gdzie od ‘91 ukrywa się
skradzione fiaty i romety
odkręci z przystanku już nie błękitną (teraz tylko żółtą) tabliczkę
ma już dwie podobne
zielonkawy kiosk ruchu i gminną bibliotekę
a i jeszcze przydrożne krzyże jakiegoś świętego
one też tu po nic
dzieciak na szkolny autobus podjeżdża rowerem albo biegnie
bo na stopa to chyba tylko do podgnitych żołnierzy
co szli kiedyś na szagę przez sosenkowy las
ani tamta ani ta to nie są sentymentalne historie
to są proste opowieści
Antonina M. Tosiek (ur. 1996) – kiedyś chciała zostać Danutą Szaflarską, więc skończyła pewne studium aktorskie, ale przypomniała sobie, że woli opowiadać historie na papierze. Aktorzy, studiuje w Poznaniu filologię polską, pisze wiersze i utwory sceniczne. Laureatka kilku konkursów poetyckich, między innymi: „Środka Wyrazu” 2018, OKP im. Zbigniewa Herberta, OKP im. Haliny Poświatowskiej oraz „Połowu” 2018 Biura Literackiego. Wiersze oraz teksty krytyczne o literaturze i teatrze publikowała między innymi w: „Piśmie”, „Przekroju”, „Czasie Kultury”, „Małym Formacie” i „Kontencie”.
Dominika Bałdyga (21 lat) – studentka Communication Design w poznańskiej School of Form. W wolnych chwilach uczęszcza na wykłady z bałkanistyki, jak również na różne sposoby poszerza swoją wiedzę o świecie podwodnym. Potrafi stworzyć coś z niczego. Robi biżuterię. Z pasją i radością realizuje wszystkie projekty na uczelni: od aplikacji mobilnych, przez plakaty i publikacje, po karty do gry. Gdy maluje akwarelami, znika dla niej cała otaczająca ją rzeczywistość. Spokojnie usiedzieć może tylko wtedy, gdy czyta książkę. Instagram: @tusi_petki