
Andrzej Woźniak – pięć wierszy
***
lue spytała go czy słyszał o psach z baltimore.
You have never, have you? wcale mnie to nie dziwi,
skoro tyle lat swojego życia spędziłeś
na sprzedaży software’u krajom rozwijającym
się i perspektywicznym. i remember meeting
somebody else, kogoś mniej wypchanego watą.
wiesz chociaż jak wygląda postrzelony murzyn?
jak brownie z malinami, like raspberry brownie,
wyszepcz to ze mną i zapamiętaj, że w przyszłym
tygodniu spłoną wallmart i cztery starbucksy.
na ich zgliszczach zbiorą się jeziora będące
zagadką dla nauki oraz gospodarki.
wiersz dla brada pitta
kombinowało się już za gówniarza jak zjeść ciało boga
i mieć ciało boga. wyborów było tyle, co nic za to
czasem wnosiło się starego po schodach na barana
(jebało drzwi z tarana) (matka znów styrana).
zeszłoroczny śnieg obchodził wszystkich tych, których
klepał, parampampam, zwietrzałe nie zwęszone, paniał?
wił się wił w palcach kasztanowy marazm.
ten, co miał rozlaną w środku planetę chodził oble
i trochę wolniej niż reszta tocząca się po ladzie
a chmara sępów orbitowała wokół aż odpadł mu
z twarzy strup złota. chciało się złapać boga
za ciało, nieważne którą część, choćby i za krew,
przecież była nam obiecana. potem nieuchronnie
bunt godził się z człowiekiem. ktoś kupił fiata pandę
i zaparkował go obok dwóch fiatów justyny licząc
na romans a ktoś inny chciał telefonicznie wyspowiadać
polańskiego. władze wybudowały basen, dużo wody.
podchodziła do oczu wywołując sinice i rumieńce.
ratowanie
te gwiazdy nie spadają z nieba
paliak
tylko robią miejsce
dla naszego antonowa
nawet górnicy wyszli z domów
i wypatrując śladu
zadzierają głowy
a ty się ciągle boisz i boisz
majestatu
tak
a ja się ciąglę
nie obejrzysz tego na hbo
Niedźwiedź po lasach się włóczy
jak srebrny księżyc,
wilk boi się ognia,
nie ugryzie Cyganów.Papusza
zaraz wiosna a niektórzy wciąż nie dojechali do treblinki.
kilka samochodów podobno zaginęło w tunelu wykutym
pod górami, ale co ja wiem, ja nie rozumiem, mam kosę
z kamieniem i w nowych miejscach zawsze zasypiam po raz ostatni,
układając głowę na dobiegających z ziemi tumbalalajkach.
zima zabrała jednego po drugim, wszystkich starych łgarzy,
co twierdzili, że gdy krzyknąć shoah, znikną watahy wilków.
shoah! i tylko kamienie odwracają się od naszych oczu.
ja eto ponimaju, sama mam kosę,którą ostrzę na
okazje wzruszeń, a szczególnie ich raptownych ugięć.
nie przerywaj swoich bąków na lodzie malczik, przeręble
cię ominą a rak zimuje tylko w uleżanym mięsie.
a teraz hop hop, tańczymy, wszystkie siostry cyganeczki,
prędzej słońce się wypali, niż nasze gorące łona.
nie damy zamknąć się w sobie, nie damy zamknąć się w sobie.
spłaszcz kurwia
Michałowi i Marcinowi Kotowskim
pan mieczysław natarł się psim tłuszczem
i paszoł płaszczyć kurwia między słoneczne bloki.
widzę go przez okno zlizując sól z frytki,
która smakuje roztopami.
cała ta sytuacja przywodzi na myśl aftę w ustach
lub after w lustrach, ślina momentalnie
zaczyna gromadzić się na czarną godzinę,
ślina jest kurewsko gotowa.
pani weronika z trzeciego piętra postanawia
nie umrzeć i zabarykadowuje się we własnej kuchni
przy pomocy płyt paździerzowych i wikolu,
podczas gdy harcerze z ikonowiczem krzyczą
na schodach stop walce stop walce.
cała ta sytuacja
napawa mnie napawem. mimo to posłusznie
układam się na podłodze i płaszczę kurwia.
przypominam w tym jedną z wielu sardynkę.
Andrzej Woźniak (1984) – nauczyciel improwizacji kontaktowej, wokalista punkowego zespołu ułła, okazjonalnie performer. w 22 wydał książkę z wierszami pt ‘aikido’.
Dorota Detlaf – jest nomadką, która wierzy w zbawczą siłę permanentnego ruchu. Zakochała się w czarnogórskich, ochrowych górach, niebieskich, watykańskich rzeźbach i oślepiającym, stroboskopowym świetle techno. Jest płynną formą, rozmarza się na myśl o Drodze Mlecznej i mówi po niderlandzku. Oprócz wizualnej stymulacji, z intymnych stanów skupienia tworzy także krótkie, słowne formy. Publikowała już w „Blizie” i „Stonerze Polskim”. Jej zachwyty można współodczuwać na @d.dorotka, a od niedawna dzieli się też tym, co tworzy na @doryohdory.