Amelia Żywczak – pięć wierszy

Ilustrowała: Amelia Żywczak

Amelia Żywczak - pięć wierszy

 

pita

kobieta miała na oczach niebieski cień (słaba pigmentacja)
ucho pod słuchawką, szarpane słowa przy ustach
w prawej ręce nóż krojący tłustą mięsną masę 
wielkość budki adekwatna do wielkości dworca
wielkość dworca adekwatna do poczucia przynależności 
przy okienku kilka osób (chodziliśmy razem do podstawówki?)

moczę palce u stóp w swoim ubogim rubikonie
śmieszna kałuża po wczorajszej ulewie

„szybko kręcące się opony demaskują to, co pod felgą”
myślę kładąc opuszek na osypany pod rzęsą kolor

 

wzdryg

miąższ wyciskanych mięśni skapuje jak wosk z rozgrzanej świecy;
słup ognia u sąsiada, pierwszy raz w tym sezonie pali chwasty;
blacha parzy przy każdym dotknięciu, opuszek drży bojąc się utraty tożsamości; 
stopy na płytkach lepkich od wylanej wczoraj coli, zapach zioła w kołdrze;
setka małych słońc zasiedlających komórki wylizuje to, co niewystarczająco jednolite.

nadstawiam lewy policzek czekając na coroczne uderzenie, 
niepodważalne jak odpust w lipcu i plastikowe pistolety ku czci najwyższego 

czerwona plama ewoluuje w brąz, to jest dowód na uwznioślającą moc ropiejącej rany

delikatne muśnięcie promieni słonecznych
diagnozują z niepokojącą pobłażliwością
odwracając wzrok zmywają z twarzy podkład
zatapiam do krwi paznokcie w ich policzkach
chcąc złapać oczy jak lepka taśma muchy

 

kiedyś?

i.

woda na wiśle faluje tak jakby falował 
celulit pod niedotkniętą dotąd skórą
rzadkie promienie proste jak kosmyk
nie wiem jak uchwycić
odciski palców na skroni z eteru
przeczesuję azotowe włosy
przeczesywałbyś

tutorial na youtube jak wskrzesić ogień
wyjmuję wsuwkę z włosów trę o mur

ii.

kubek gorącej herbaty między udami
gdzie palec gdzie dłoń gdzie słowo
duszno na dziesięciu metrach kwadratowych
potem wychodzę szybki wdech
krok w ociekający potem autobus
czerwone uda zamknięte
oczy i nadzieja na szybkie rozszczepienie

fusy spływają po kolanie pozostawiając
mokrą ścieżkę nieudań

 

trzymam tradycję w zaciśniętej dłoni

irena santor śpiewała że trzeba zapomnieć 
lata dobre i złe zgubić je w szklance na dnie

szczęśliwe godziny trwajcie – błagalnie woła
chór mnichów z apple pay’em w szkaplerzu
wizja spuszczona w kiblu z wystającymi rurami 

chwila na trepanację egzystencjalnej komórki

irena santor śpiewała że trzeba zapomnieć
tyle zdarzeń i snów zgubić by odnaleźć je znów 

więc pozwólmy lepkiemu przystankowi teatr bagatela 
na całowanie kluczy i paragonów fiskalnych 
muśnijmy przyszłość wartkim tłumaczeniem  

wróćmy tłumnie do domów rodzinnych na sequel 

 

z

zaglądając przez dziurkę od klucza do pokoju pachnącego
jak coming of age w twoje okno wystrzeli płynny lateks
zobaczysz portrety witkacego typu c bo moje pokolenie
ceni sobie sztukę; spod leżących od dziesięciu lat gazetek
bravo girl wystawać będzie lepkie poczucie nogi w szprysze;

z wentylacji wyjdzie co jeśli, spod panela wyjdzie tak
porno otworzone na siedemnastu kartach safari

Amelia Żywczak (ur. 2003) – mieszka w Krakowie, gdzie robi różne rzeczy.