Logo Tlenu Literackiego

Występujący

w stanie wolnym

w powietrzu

Aleksandra Kozarska – opowiadanie

Żylaki

Wczoraj o pierwszej w nocy w moim pokoju był obcy człowiek. Powiedział, że moja mama umrze na żylaki. Moja mama już dawno umarła.

Jej dusza, jej młodość gryzły piach. Gryzły, przeżuwały, wypluwały wilgotną glebę, czując jak drobinki piasku trzeszczą im między poczerniałymi zębami. Z gęby maminej młodości unosił się smród. PRL-owskich papierosów, wódki, smalcu z ogórkiem. Żylaki były tylko powłoką mamy. Nieestetyczne wypustki na nogach przypominały robaki użyźniające ziemię. Tę samą, w której pochowała siebie. Smukłe ciało, długie kasztanowe włosy, chude porcelanowe nogi, drobne zadbane dłonie. Jej piękno zatopiło się we wspomnieniach jak owad w plastikowym bursztynie. To nie żylaki zabiły moją mamę i nie żylaki ją zabiją. Wiją się pod jej ciałem. Tworzą sine obrazy, krwią malują na ciele fantazje na temat przemijania. Przygotowują grunt zmęczonego ciała.

Mama codziennie rano pali papierosy. Pali je też wieczorem i w południe. To nie papierosy zabiły moją mamę i nie papierosy ją zabiją. Zęby mamy proszą o litość. Pożółkłe i poczerniałe od tytoniu. Mamo! Nie pal tyle, nie chcę żebyś mnie zaraziła. Mama popiją kawę z ekspresu i kiedy to mówię, patrzy na mnie pustym wzrokiem. Patrzą się na mnie moje oczy.  Unoszę kubek z kocim motywem i spoglądam do wnętrza. Brązowa ciecz z sierścią. Kocia sierść u mojej mamy to przyprawa do każdego dania. Jeśli masz alergię, prędzej się udusisz.

Je suis malade. Mama zawsze płacze, gdy Dalida śpiewa. Jeśli ktoś zapyta mnie, co najbardziej pamiętam z dzieciństwa, bez wahania odpowiem – Je suis malade. Uczyłam się francuskiego, bo obiecałam mamie, że kiedyś jej to zaśpiewam. Zawsze jej coś obiecywałam. Już nie marzę, mamo. Już nie palę, mamo. Moje życie skończy się, gdy odejdziesz, mamo. Jestem chora, mamo. Czy teraz słowa tej piosenki mają głębszy sens i dla mnie? Dalida nie żyje, mamo! Połknęła sto dwadzieścia tabletek i popiła whisky. Zabiła(m) się. Mamo!

To ten moment w filmie, na którym mama płacze. Obie siedzimy i wpatrujemy się w telewizor. Piękna blondwłosa aktorka leży na białej pościeli i umiera. Wokół zbierają się ludzie, a w tle fortepian wygrywa pierwsze dźwięki ulubionej piosenki. Zaśpiewasz mi to kiedyś, córciu? Tak, mamo, odpowiadam. Czuję jej szorstkie spracowane dłonie głaszczące moje włosy. Upijam łyk taniego wina. Piję każdej nocy i wszystko smakuje dla mnie tak samo.

Wczoraj o pierwszej w nocy w moim pokoju był obcy człowiek. Powiedział mi, że moja mama umarła na młodość. Moja mama umarła po raz kolejny. Nie wiem już, gdzie iść.

Mojej mamie, młodości, Dalidzie i żylakom.

Aleksandra Kozarska (ur. 2004) czyta i narzeka. Piszę głównie prozę. Przesiaduje w różnych warszawskich kątach wraz z kotem Stanisławem. Studentka polonistyki z zamiłowaniem do mazania po płótnie. Od niedawna próbuje swoich sił w Radio Kampus.

Weronika Węgrzyn  – mieszka i tworzy w Warszawie, ale w wolnych chwilach często ucieka do natury. Jest studentką grafiki stołecznej ASP, a prywatnie miłośniczką gotowania oraz tatuażu. Inspiruje się popkulturą, historią sztuki oraz grzybami. Lubuje się w grafice warsztatowej oraz działaniach intermedialnych.