Zamiast wstępu
Olga Wiktoria Wybodowska
Tym razem postanowiłam zrezygnować z klasycznego wstępu – referowanie, co kto napisał, niekiedy może być pozbawione sensu, zwłaszcza wtedy, gdy teksty mówią same za siebie. A mam nadzieję, że tak właśnie jest w tym przypadku. Zamiast wstępu chciałabym natomiast przypomnieć jeden wiersz Tadeusza Różewicza, przybliżający odpowiedź na pytanie, które zadaję sobie przy każdym utworze (i nie mówię tu tylko o tekstach z prezentowanego numeru) – skąd to wszystko się bierze? Te małe światy iskrzących, wybuchających fenomenów – gdzie żyją? Odpowiedzi udzieli Państwu (poniekąd) Różewicz, ja tylko emfatycznie napiszę: to, że możemy z nimi obcować, napawa mnie nieustannym zachwytem.
Tadeusz Różewicz – Zwiastowanie
zwiastowanie poezji
budzi w człowieku
pełnym życia
popłoch
odblask słowa
wyzłoconego w ciemności
język ognia
nad milczącą głową
głowy rówieśników
potoczyły się dalej
bilardowe kule
na zielonej łące
młody człowiek
odpycha skrzydlate słowo
uśmiecha się
wzrusza ramionami
nie lubię poezji mówi
nie wiem co z nią zrobić
jest zagubiony opuszcza
dom rodzinny
zmęczony wędrówką
klęka nad zwierciadłem
przestraszony ucieka
i nagle staje się poetą
zakochuje się
w sobie
połyka go horror vacui
poeta napełnia
pustkę słowami
tak długo czerpie
ze źródła aż dotknie
kamienia
po drodze gubi słowa
ślepnie zapala żółtą
małą świecę
w obliczu ogromnego słońca
źródło z którego płynie
poezja żywa
jest obok
ciemne postacie
myją w nim ręce
z których spływa krew
bezpański pies
chłepce w ciszy
wodę