Paweł Nowakowski – cztery wiersze
bałuty, wawelska
zaduch jest dla tych, których godzina zdążyła już wybić, zaduszne jest miasto włókniarzy
i czarne szlaki w drodze na tramwaj do muzeum wypchanych zwierząt.
dobrze jest zdawać sobie sprawę z losowych znaczeń i nawrotnej zmory, jak kulminacyjna
część chronologii, ciepły talerz na pustym stole, odma bez poręk i krzty.
najdalszy zasięg widzenia jest przeskokiem w powiat – gdzie wszystko to samo prócz detali
w mowie, gdzie bywam już tylko natrętnie, bez głównych zrębów na przemiał.
stan, który na zmianę oczyszczam i zanieczyszczam, jest mój i skazany na kolaps: szala się
przechyla, na niej surma i kora – brąz z woskiem, moszczenie na wabik.
wieki średnie, nowe
noszę w sobie pamięć o początkach znalezionych w ziemi, wypełniam popiołem
płuca, oczekując czegoś innego, co tym razem skutecznie nas wypełni
(jak gruzy i nowe szczeliny bez pyłu widziadeł
wrastających w kamień).
wyobrażenia pory ciemnej to ułamek radosnego przesilenia, inny faktor.
nosimy w sobie więcej niż rojenie żądeł, niż płetwa znad obręczy.
dzieci lata
nasze twarze są rozmazane, a głosy zmienione: i dziedziczymy wszystko, co najgorsze
z obu gałęzi, i powoli już na to gwiżdżę, bo tak niewiele radości zostało z wykroczeń.
a z lęków: że odsłonię żaluzje i za szybą znajdę fragment cudzego zarysu – że nieznany
gatunek wleci przez otwarty balkon, cała reszta zagaśnie i pozostanę sam sobie jak ulał.
po przekątnej od wejścia w cały świat pokuć – zbytek, gdzie stroszę się i zawieram bez
reszty: na przełaj, na pęczki mając ten szyk, gdzie jesteś krańcem, a rdzeń drobiazgiem.
to najnudniejsze złudzenie, którego byłem świadkiem – i ciągle jest przy mnie jak mowa
potoczna, zlewisko wypełnione kąkolem i szczawiem, dzielące nas miesiące: sadza i zrost.
homo homini lupus
by zdobyć przyczółek, by zdobyć pola usypane w stosy, a potem już tylko
patrzeć na ciosane bloki, tor gokartowy, parking i chmury.
mimo językowych barier wdzieram się w pigment jak w przekrój mierzei: mówisz o kimś,
kto nosi umarłych, jeszcze wysoko, ale bliżej końca – bez zatajania, za to z namaszczeniem.
mam myśli powstańcze, przed oknami pochód – mażoretki w przęsłach: proste, nieobecne.
zostawmy to na chwilę, niech wybrzmi: patoka, niech dzieją się bajędy, straty bez doniesień.
(zamiast przęseł więdła, kruczki bez odniesień)
Paweł Nowakowski (ur. w 1992 roku w Sieradzu) – autor książki poetyckiej Między innymi (2017), asystent sędziego w jednym z poznańskich sądów. Wiersze publikował m.in. w Afroncie, Kontencie, Stronie Czynnej i Stonerze Polskim, w przeszłości nominowany również do Nagrody Głównej w XXI OKP im. Jacka Bierezina. Mieszka w Poznaniu.