Komentarz Filipa Kaźmierczaka do wierszy Ramiego al-Aszeka

Komentarz Filipa Kaźmierczaka do wierszy Ramiego al-Aszeka

 

Pamięć bezpańska

W czasach fałszywych wiadomości, szeroko zakrojonych kampanii dezinformacyjnych, ideologicznych baniek, polaryzującej polityki tożsamości, postpostmodernistycznego sceptycyzmu wobec jaźni oraz furory, jaką robi spopularyzowana przez Harariego intersubiektywność w funkcji narzędzia analizy wszelkich zachowań ludzkich, wydaje się wcale na miejscu zadać sobie pytanie o to, na ile zmuszeni jesteśmy respektować rzeczywistość – i jeśli tak, to którą?

„Zapomnienie jest ćwiczeniem wyobraźni w respektowaniu rzeczywistości” – to pierwsze słowa tomiku Psy pamięci, cytat z Mahmouda Darwisha, którym Rami al-Aszek otwiera pierwszą część zbioru – Z tyłu głowy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu się pomylił – czy nie powinniśmy mówić o respektowaniu teraźniejszości zamiast rzeczywistości? Czy pamięć i wspomnienia są przeciwieństwem tego, co rzeczywiste, złudzeniem, zjawą? Dla al-Aszeka ich znaczenie i symbolika rozpięte są między ślepą wiernością a samowolą bezpańskich kundli. Nasza własna głowa pochłania to, co przeszłe, i tworzy z niego panoszące się po wszelkich zakątkach myśli, sikające między fałdami teraźniejszości psy. Pamięć to zarazem dzika bestia, jak i najlepszy przyjaciel człowieka – jeśli tylko uda się ją wytresować. Co nie należy do najłatwiejszych zadań.

W innym miejscu poeta oświadcza: „Byliśmy razem / zanim nie urodził się w naszym łóżku kot / w niczym do nas niepodobny” oraz „Żyjesz teraz na naszym łóżku / z wieloma kotami, które mnie nie poznają / ja zaś żyję ze zniedołężniałą staruszką zwącą się moją pamięcią”. Zaledwie trzydziestoletni człowiek przepędza swoje życie wyobcowany od owoców własnego wysiłku, od swoich własnych dzieci, zatopiony we wspomnieniach i zawiłościach pamięci. Jednakże sama pamięć jest także jedynie wytworem teraźniejszości – wspomnienia i przeszłość nabierają z każdą chwilą innego znaczenia, kończą się i wysychają, są odcinane lub przedłużane niczym korzenie czy macki, wyciągające się ku przyszłości, niczym żyłki na liściu, pęknięcia w lodzie, rozchodzące się w każdym kierunku po naszym codziennym życiu.

Nie od dziś wiemy też, że czas jest wymiarem przestrzeni. Damaszek po ucieczce i przed nią nie jest tym samym. Damaszek przed rewolucją i po niej, w czasie przedłużającej się wojny w Syrii, nie przypomina ani siebie samego, ani wspomnień jego mieszkańców, ani kotów przemocy, które spłodził. Czy zatem ocalenie od wojny oznacza wyrzeknięcie się siebie, swoich marzeń i swojego miejsca na świecie? Tak mówią ocalały od nieba ptak i uratowany z morza węgorz, docierając na brzeg innych ludzi. Kto jest jednak innym, a kto mną, kiedy moi mnie nie poznają, a obcy przyjmują, żądając zarazem zupełnego dostosowania się do nich, niezakłócania porządku świata, „integracji”? W sielance ich życia rzeczywistość wojny i ucieczki jest nieprzyjemnym pęknięciem, z którym trzeba się pogodzić jak z nieodwołalnością niweczącego wieczorne plany trądziku.

W czasie wojny nie widać przez okna innych ludzi, a w lustrach zobaczyć można tylko obce dzieci. Czy, spoglądając z piętra warszawskiej kamienicy na ulice, da się na nich zobaczyć walczących powstańców, gruzy po makabrycznej feerii zniszczenia, która przypieczętowała upadek warszawskiej rebelii, czy może ulice bombardowanego Aleppo lub odciętej od świata Ghuty? A może kwartały kiedyś poharatanego pociskami, a w roku 2019 butnie wznoszącego reżimową flagę Damaszku, gdzie powstają już na zamówienie reżimu dwa luksusowe projekty urbanistyczne – Marota City (w języku syriackim „Panowanie”) oraz Basilia City („Raj”)?

Czytając wiersze al-Aszeka, ma się wrażenie, że można w ulicach polskiej stolicy zobaczyć to wszystko i jeszcze więcej że polskie doświadczenia powojenne rezonują w pewien sposób w jego poezji. Że różnica między „ja” a „ty” się rozmyła, że każdy swój jest swoim, a każdy obcy obcym tylko dla niektórych, a granice między tymi „niektórymi” nie przebiegają wcale po liniach etnicznych czy religijnych. Te zmieniające się punkty widzenia nie oszczędzają także naszej własnej tożsamości i jaźni – kim jestem, kiedy zostawiłem całe swoje życie za sobą? Kiedy moje miasto i moja miłość wyrzekły się mnie i usunęły mnie niczym pieprzyk, który zmienił kolor? Czy można żyć według dwóch miar, zarazem czuć, że ktoś odmierza nasze oddechy kulami i płakać ponad miarę? Słychać w tym wewnętrznym rozerwaniu echa innych pokoleń po innych wojnach, które podejmowały się herkulesowego zadania ponownego nazwania rzeczy i pojęć i oddzielania światła od ciemności.

Na pierwszy rzut idzie miłość, która w Psach pamięci niczym nie przypomina motyli w brzuchu, romantycznych spacerów, rodzinnych planów i wręczanych sobie czekoladek czy kwiatów. Jednonogi kochanek z amputowanym sercem, zbierający się do wyjścia na wojnę, odbiera świat zmysłami, takimi jak zgroza uchodźców, smutek jeńców czy wiedza grzeszników na temat ich ciemnych sekretów. Jednymi z najintensywniejszych wyrazów tej miłości są żądza rzezi i pragnienie zniknięcia z tego świata, skrycia się za zasłoną długopisowego tuszu, w jakimś miejscu poza tym światem – gdzie spotkanie się z ukochaną osobą jest możliwe.

Bo paradoksem wojny jest to, że pragnie tylko mnie jednego. Strach, przypadkowa śmierć, maltretowanie ludzi i nieobliczalność humorów noszących broń bojowników oraz żołnierzy nie tylko skruszyła w drobny mak zjednoczoną dotychczas wizję świata, jeden kraj, jedno miasto czy jedną miłość, ale także i jaźń jako taką, poczucie wewnętrznej spójności. Psy pamięci okazały się niewdzięcznymi kundlami. Wartość życia i przeżycia zmieniają się całkowicie, jeśli uzna się, że umarli mogli przynajmniej zachować swoje wspomnienia i swoją pamięć, nie musieli doświadczyć życia na obczyźnie.

I choć wojna pragnie właśnie mnie i tylko mnie, najpotężniejszym z bogów mogłaby stać się dopiero, jeśli zdobyłaby zdolność decydowania, kogo chce zabić. W wierszach al-Aszeka zdaje się ona tylko ślepym bożkiem, na którego ołtarzu bojownicy składają krwawe ofiary z przypadkowych ludzi w jakimś przedziwnym, towarzyszącym ludzkości od tysiącleci rytuale zinstytucjonalizowanej pogardy. Ten mistyczny kult niejako uniewinnia samą wojnę i ponownie skupia całą uwagę na roztrzęsionym „ja”, powtarzającym bojowe pieśni sprawców, ofiar, obserwatorów i postronnych – niczym największą tajemnicę wiary.

Coś, czego nie można fizycznie doświadczyć, można już tylko wspominać. Nawet, jeśli wiemy, że to miejsce, ten świat istnieje gdzieś na ziemi, gdzieś w innym kraju, na innym kontynencie. Miejsce takich rzeczy nie jest już w rzeczywistości, ale w świecie równoległym, który tworzy mieszanka pamięci, złudzeń i marzeń, zamknięta szczelnie w zwojach naszego mózgu i zarazem prześwietlana nieprzerwanie wrażeniami z teraźniejszości. Rzeczywistość jest tylko przebłyskiem, a wszystko inne wyłącznie przypuszczeniem i ułudą, która przybiera konkretny kształt dopiero, kiedy otworzymy pudełko.

 

NOTA O TOMIKU:

Wybór wierszy z Psów pamięci, piątego tomiku lirycznego Ramiego al-Aszeka, jest polskim debiutem wychowanego w Syrii Palestyńczyka. Książka ukaże się po arabsku, niemiecku i angielsku. Podzielona jest na cztery części, które podejmują tematy pamięci, wojny, miłości i liryki. Poza wierszami, które ukazały się w „Tlenie Literackim”, utwory al-Aszeka opublikowano także w „biBLiotece”, internetowym magazynie wydawnictwa Biuro Literackie. Tłumaczenia na język polski dokonał Filip Kaźmierczak (http://fkazmierczak.com/about/pl/).