Maciej Skomorowski – cztery wiersze

Ilustrowała: Dominika Bałdyga

Maciej Skomorowski – cztery wiersze 

Odpowiadając z wolnej ręki

Gałązki żywopłotu dotykają

ciemności, deszcz pada

z całą delikatnością, dosłownie

na wszystko, spowolniony ruch nie jest

zagadką, zupełnie nie wiem kto

opisze mój czas, kto pozwoli sobie

na tak wielką niecierpliwość.

Kolejne generacje liści

z łatwością zdobywają się na przesadę,

muzyka nie nazbyt dookreśla miejsce.

Mogę powiedzieć, że jestem tu sam,

mając za plecami niezdobyty świat,

trzy czwarte w szklance i resztkę soboty

do przesypania przez palce.

To unik i nietykalność, brak

wytłumaczenia. Nie trzeba się tłumaczyć.

 

Wycieczka przy oknie

Czekając na kogoś, nawet gdy ten ktoś

nadchodzi – czekając na kogoś innego.

 

Okno oczekuje od ulicy portretu,

ale ulica nigdy nie jest gotowa.

 

Ulica nieprzerwanie rysuje się od nowa.

Nie stygnie jak farba, odkształca się ruchem.

 

Zmierzając do spotkania, na kursie wprost w

twarz, przemieszczam się za okno jak ulica.

 

Szkice i rysy ulicy na oknie dotyczą

drugiej strony oczekiwania, które nadeszło.

 

Wszystkie ślady prowadzą do kogoś innego

i urywają się – czekając od nowa.

 

Bazar na Banacha

Podczas wypadu po książkę o psychologii kobiety –

do tej samej cwanej staruszki, która wczoraj zechciała

kupić trochę mojej metafizyki –

pomyślałem, a było to na bazarze mijanym zazwyczaj

gdy jadę do Aśki, że wszyscy ci ludzie kłótniami zabijający czas

w oczekiwaniu na zysk ze sprzedaży kilku szmat

(Azjaci dominujący w branży odzieżowej,

mimo tandetnego towaru, noszą się raczej dobrze), ci wszyscy ludzie

z życiem wyspecjalizowanym w dobijaniu targu

i zachwalaniu swojego urokliwego chłamu – każdy z osobna

ze swoją historią wypełniającą zauważalny

migawkowy gest czy słowo –

mógłby stać się tematem nieskończonych dociekań,

czegoś większego niż zwykła wycena

podyktowana atmosferą miejsca i grzeczną nieuwagą

w stosunku do ich życia, jakiekolwiek jest.

I jak wiele wysiłku wymaga, aby o nim zapomnieć

do momentu, gdy ktoś policzy sobie za mało.

 

Literatura faktu

Dzienniki niedokładne jak niedokładne dni. Dat brakuje

jak czasu, sił jak pieniędzy, oczy niewyraźne

to przeszłość bez odwołania do niej, ona sama

nie jest jak figiel pamięci. Literatura faktu

została wymyślona w dokumentalnym błysku

archiwisty, stał w ostatnim szeregu zdolnych chwycić

broń, a wzgórze i okulary przypatrywały się

historii tych wszystkich rzezi, licząc na stanowisko

po powrocie. Nie, dni nie można zapisać, nie, dzienniki

nie mogą istnieć dokładnie, tak, karteczki, żółte

karteczki z listą zakupów i rzeczy do zrobienia

od zawsze i na wieki przewyższać będą z siłą

niepokonanego zmęczenia ciała ciebie, mnie, nasze

próbowania się w gramatyce opowiadać będą jakie są i

że są, mówienie o tym w muzyce tak samo niedosłyszalne.

 

Maciej Skomorowski – publikował w: „Odrze”, „Helikopterze” Krzysztofa Śliwki, „Mojej Przestrzeni Kultury” oraz na nowemyśli.pl.

Ilustrację wykonała:

Dominika Bałdyga (21 lat) – studentka Communication Design w poznańskiej School of Form. W wolnych chwilach uczęszcza na wykłady z bałkanistyki, jak również na różne sposoby poszerza swoją wiedzę o świecie podwodnym. Potrafi stworzyć coś z niczego. Robi biżuterię. Z pasją i radością realizuje wszystkie projekty na uczelni: od aplikacji mobilnych, przez plakaty i publikacje, po karty do gry. Gdy maluje akwarelami, znika dla niej cała otaczająca ją rzeczywistość. Spokojnie usiedzieć może tylko wtedy, gdy czyta książkę. Instagram: @tusi_petki